Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2017, 00:24   #1
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
[storytelling] GATE - Paris


Na zachodnim skraju Pól Elizyjskiej, w 8 dzielnicy Paryża znajduje się plac Charles’a de Gaulle’a i stojący na nim pomnik. Łuk Triumfalny to ważny element architektury Paryża. Powstał on dla uczczenia pamięci tych, którzy walczyli i polegli za Francję w czasie wojen rewolucji francuskiej i wojen napoleońskich. Niestety stolica Francji kojarzona jest głównie z maszkaradną wieżą stali, którą zbudowano specjalnie na paryską wystawę światową w 1889 roku, a nie z tym pięknym architektonicznym dziełem jakim jest ów Łuk Triumfalny.

Jak każdego roku o tej porze, w stolicy Francji było gorąco, a na ulicach roiło się od mieszkańców przemierzających ulice w celu zajęcia się swoimi obowiązkami, jak również pełno było obcokrajowców, którzy przyjechali do miasta miłości by spełnić swoje marzenia lub też popaść w syndrom paryski, gdy nie odnalazło się w tym mieście tego co zachwalały kolorowe magazyny czy Hollywoodzkie produkcje filmowe i okazywało się ono być równie szare, brudne i zwykłe co każde inne miejsce na Ziemi.
Lato 2016 roku było słoneczne i parne, przez co przebywanie w godzinach popołudniowych w nieklimatyzowanych pomieszczeniach stanowiło nie lada utrapienie. Poranne godziny szczytu zaczynały ustępować i na ulicach auta w końcu mogły zacząć poruszać się, zamiast stać w sięgających horyzontu korkach.

Na poboczu, niedaleko Łuku Triumfalnego, stały cztery pojazdy - sądząc po śladach na karoserii i ubytkach w niej trzy z nich musiały brać udział w zdarzeniu drogowym, natomiast temu ostatniemu dach rozświetlały błękitne światła ostrzegawcze.


W wozie policyjnym siedziało dwóch policjantów, którzy właśnie skończyli spisywać zeznania taksówkarza, który wjechał na rondzie wprost w dwa inne pojazdy.
- Émilien, jak nic gość jest naćpany, zabieramy go na badania - odezwał się ten o ciemniejszej karnacji i gęstą brodą. Drugi mundurowy, o bladej twarzy i zupełnie łysej głowie skrzywił się.
- Ta, albo nam alkomat się znowu zepsuł… - mruknął w odpowiedzi Émilien i jeszcze raz spojrzał w swoje notatki.
Według słów taksiarza, do zderzenia doszło w wyniku jego próby wyminięcia kobiety jadącej konno, która dostrzegł przez przednią szybę, gdy ta pojawiła się, wedle jego zeznań, na samym środku ronda otaczającego Łuk Triumflany. Niestety nikt, ani poszkodowani w zdarzeniu, ani będący w okolicy świadkowie nie potwierdzili tej wersji, tak samo jak nie znaleziono, żadnej niewiasty jadącej konno przez centrum Paryża pomimo, że taksiarz podał bardzo dokładny opis kobiety i jej wierzchowca.

W pewnej chwili mundurowy o śniadej cerze złapał się za głowę i potarł skronie.
- Łeb mi pęka… - westchnął i oparł się.
- Pewnie ciśnienie spada, spoko Mustafa, jeszcze tylko dwie godziny i koniec zmiany - pocieszył go kolega, odkładając blankiet druków mandatów. -Jak nic dzisiaj burza będzie
- Chyba zgłupiałeś, patrzyłeś w niebo? Jest czyste jak łza
- Ta, ale nie masz wrażenia, że powietrze jest ciężkie jak przed burzą? Nienawidzę lata, wolę zimę - zaczął marudzić Émilien, podkręcając mocniej klimatyzacje w radiowozie.
- Dobra, skończmy z nimi i jedziemy coś zjeść - odparł Mustafa i wysiadł z auta. Drugi z policjantów sięgnął do schowka, z którego wyciągnął papierową torebkę, kryjącą w sobie pączka z dziurką, oblanego różowym lukrem. Wgryzł się w niego i dopiero wtedy wziął do ręki radio z zamiarem zameldowania, że kończą czynności przy wypadku. Wtedy rozległ się przeciągły, dudniący huk i nagle wyłączyła się cała elektronika w radiowozie.
- Co do… - syknął Émilien i spojrzał na swój telefon, który również się wyłączył.

Tymczasem śniady mężczyzna ruszył pewnym krokiem w kierunku gorączkujących się uczestników zderzenia pojazdów i już otworzył usta by ich uspokoić, gdy jego uwagę przykuł pomnik. Coś we wnętrzu Łuku Triumfalnego mieniło się. Policjant zatrzymał się i przyglądał temu zaskoczony i zafascynowany. Taksówkarz, kierowca toyoty hatchback oraz kierowca nowego mercedesa klasy S doskoczyli do mundurowego, lecz ten nie zwracał na nich uwagi. W końcu i poszkodowani powiedli wzrokiem w ślad za spojrzeniem policjanta.

Biznesmen ubrany w drogi garnitur, którego stojący nieopodal mercedes miał przerysowany cały bok, upuścił iPhona ze zdumienia. Drogie urządzenie mobilne roztrzaskało się na bruku, ale jego właściciel tego nie zauważył. W powietrzu rozszedł się świeży zapach ozonu.

Wojsko i wszystkie służby porządkowe zostały postawione na nogi, a w porze obiadowej Łuk Triumfalny został otoczony szczelnie przez opancerzone wozy i żołnierzy uzbrojonych w długą broń. Francuzi mieli zdecydowanie lepszy czas reakcji niż Japońskie Siły Specjalnie niespełna rok wcześniej i to pomimo chwilowej awarii elektroniki w promieniu kilometra od Łuku Triumfalnego.
Lecz tu, w Paryżu, nic nie przeszło przez połyskującą srebrzyście barierę, jaka pojawiła się w przejściu pomnika. Nikt nie zaatakował, nastała jedynie nerwowa cisza.

Zupełnie nic się nie wydarzyło.




Doktor Hubert Bernhardt miał wybrać się na długo planowane wakacje. Obiecywał je żonie już od ponad roku. Mieli razem polecieć na dwa tygodnie do ciepłych krajów, gdzie przynajmniej była pewność, że człowiek sobie nie odmrozi tyłka w lodowatym morzu mimo środka lata, jak to zwykle było nad Bałtykiem. Niestety odkąd tylko dowiedział się o tym co wydarzyło się we Francji on już wiedział, że szykowała mu się ostra awantura. Zastanawiał się jeszcze ostatkiem optymizmu czy uda mu się przebookować wycieczkę, ewentualnie uzyska zwrot wpłaconego zadatku. W zamyśleniu chodził w tą i z powrotem, wzdłuż ściany gdzie znajdowały się okna. Zdecydowanie dr Bernhardt nie mógł znaleźć sobie miejsca.

Nie był jednak sam. W przestronnym pomieszczeniu wydzielonym na szczytowym piętrze biblioteki Wojskowej Akademii Technicznej przy okrągłym stole zasiadało jeszcze kilka osób. Hubert określał ich mianem przyjaciół, bo wiele razem przeszli odkąd ponad rok temu założył ten zespół. Była to zbieranina naukowców, niektórzy z nich nosili wojskowe mundury. Przyglądali mu się, zakładając, że doktor właśnie szuka genialnego rozwiązania, którego od niego oczekiwali.

- Postawiłem w stan gotowości wszystkich świętych - odezwał się jeden z gości.
Bernhardt pokiwał głową i podszedł do swojego fotela, na którym zasiadł i ciężko westchną.
- Dzięki Andrzej, ale najważniejsze, żeby jak najszybciej się tam dostać - stwierdził Hubert, splatając dłonie. Wzrok skierował na leżący obok telefon.
- Francuzi nie chcą się dzielić żadną informacją, zbywają nasze prośby o dopuszczenie nas do Wrót - głos zabrała jedna z dwóch kobiet. Była to szczupła szatynka o długich lokowanych włosach. Pomimo kilku siwych pasemek włosów wyglądała dużo młodziej niż jej 45 urodziny, które raptem miesiąc wcześniej obchodziła.

Bernhardt mruknął ponuro. Zapowiadała się im wszystkim powtórka z Tokio. Japończycy też robili wszystkim pod górę by tylko nie dzielić się jedyną w swoim rodzaju zabawką. Czemu więc Francuzi mieliby być lepsi? Jak to mówią angole: miej nadzieję, że wydarzy się najlepsze z możliwych, ale szykuj się na najgorszy scenariusz. Czy jakoś tak. Jednak tym razem zespół dr Bernhardt miał sposób na szybkie załatwienie sobie wejściówek.
- Spokojnie, skontaktuję się z moim dobrym znajomym, doktorem Zelenką i...
- Szefie -
odezwał się nonszalancko rozwalony na swoim fotelu młodzieniec o krótko ostrzyżonych blond włosach. Wyglądał jakby dopiero co ukończył studia, a może nawet nadal nim był. Osobnik ten wyraźnie starał się mieć poważną minę, ale ciężko mu było maskować zadowolenie, radość wręcz. - Moje obliczenia się sprawdziły.
Hubert pokiwał głową w zadumie.
- Tak Łukaszu, miałeś rację. Pojedziesz do Francji z pierwszą ekipą - zapewnił chłopaka.

Uśmiech blondyna poszerzył się, a na jego twarzy pojawiła się ekscytacja.


 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline