Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2017, 23:44   #9
pi0t
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
W rodzinnych stronach nikt nie przejmował się najazdem Archona. Niziołki żyły w przekonaniu, że Burza Chaosu zwyczajnie przejdzie bokiem, nawet nie zbliżając się do ich ziem. Co prawda Hisme - Starszy Krainy Zgromadzeń przeprowadził mobilizację i wysłał na Północ znaczny kontyngent, jednak mało kto przykładał do tego wagę. Ludo wybrał się w drogę jednak z innego powodu. W jednej z chat, cała familia Kołodziejów radziła i ustalała kto ma odszukać Niklausa Kołodzieja. Większość krewniaków spuściwszy oczy, zatonęła w głębokiej zadumie. Mały lud ogarniał strach, jak gdyby za chwilę ktoś miał usłyszeć jakiś okropny wyrok, którego od dawna się spodziewali. W prawie wszystkich sercach wzbierało ogromne pragnienie dalszego odpoczynku i spokojnego życia. Ludo doceniał domowe zacisze, długi sen, smaczne jedzenie i dobre piwo. Z pozoru ceni sobie spokój, ale ciągnął go szeroki świat. Wykorzystał więc okazję i podjął się tego wyzwania. Odnalezienie wuja miało być prostą i przyjemną przygodą. Wtedy jeszcze strażnik pól nie wiedział jak bardzo się mylił. Imperium to ponury naznaczony przemocą świat. Młody Kołodziej wyruszył na szlak, licząc na łut szczęścia. Bardzo szybko okazało się, że odnalezienie wuja może być niewykonalne. Kręte ścieżki losu sprowadziły niziołka do Untergardu, nie mógł tu jednak liczyć na dłuższy odpoczynek. Ludo wraz z żołnierzami, ochotnikami i wszelkiej maści awanturnikami brał udział w walkach o osadę. I choć wielu mieszkańców kpiło sobie z małego niziołka walczącego po ich stronie, ten parokrotnie udowadniał, że potrafi być przydatny. Mały zwinny potrafił niezauważanie przemknąć między budynkami, przeskoczyć uliczki i przekazać wieści. Precyzyjnie wystrzelony kamień mógł rozbił głowę wroga, a umiejętności przyrządzania potraw, praktycznie z niczego była zbawienna i pożądana. Nie wszyscy o tym wiedzieli, ale nawet łagodne niziołki mogą stać się agresywne i śmiałe. Ostatecznie bitwa była wygrana, choć ogrom zniszczeń nie dawał powodów do radości. Przedstawiciel małego ludu nie był w stanie zbytnio pomagać w odbudowie. Za to pomagał w kuchni, stawał na nocnych wartach, a i czasem udawał się na zwiad. Chciał być przydatny, był przecież gościem w tej osadzie, a na gościnne trzeba sobie zasłużyć. Imperialna armia ruszyła na północ, zarekwirowała przy tym jego kuca. Taka to nagroda spotkała strażnika pól... Z drugiej strony wielu ludzi straciło tutaj swoich bliskich oraz dobytek gromadzony przez pokolenia. Na pocieszenie, trzeciego dnia po bitwie, w zgliszczach jednego z domostw Ludo odnalazł małego, burego przyjaciela.
Mały kociak, który nie wiadomo jakim cudem przeżył, miauczał przeraźliwie. Kołodziej potraktował to jako dar losu, maluchowi najwyraźniej sprzyjali koci bogowie. Ledwo strażnik pól podniósł znajdka na ręce, gdy ten momentalnie zaczął się wtulać szukając ciepła. Kociak był zmarznięty i głodny, przy pierwszych kęsach cały drżał, a z oczu leciały mu łzy.
Dzień później w gospodzie Ludo dosiadł się, z uśmiechem na twarzy, do grupki osób spożywających posiłek. W ocenie niziołka były to wielce ciekawe postacie; przedstawiciel brodatego ludu i tego z spiczastymi uszami. Do tego sługa Sigamara, a jak wiadomo był to największy obrońca małego ludu. Inni też się wyróżniali, wyglądem, albo talentami. Nawet magicznymi, a takich osób w krainie gromadzeń nie widywano. Ludo uważał, że idealnie pasuje do takiego towarzystwa. Ledwo zaczął z mruczkiem spożywać jajecznicę na śniadanie, a już na zewnątrz coś się działo. Nie było więc sposobności wtrącić się do rozmowy.
- Jasne, chodźmy! - Odpowiedział entuzjastycznie krasnoludowi, choć ten chyba na niziołka nawet nie zwracał większej uwagi.
Kołodziej podrapał kota za uchem i schował Puszka do kieszeni. Wychodząc na zewnątrz ukrył twarz przed deszczem. Pod poła ciemnego płaszcza można było dostrzec, kędzieżawą głowę o lekko pucołowatej twarzy z delikatnym, niewielkim zarostem. Ubrany był raczej skromnie, w pistacjowo-zielonych barwy. Był to ubiór schludny, w którym łatwo można by skryć się w większych zaroślach.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!
pi0t jest offline