Mężczyzna w czarnej szacie siedział przy kominku, ogrzewając się. Nie daleko niego stała oparta piękna, czarna Laska i pomimo zrodzenia ze zła, służyła teraz jemu, Carthanowi. Popatrzył na nią ze wstrętem, a jednocześnie z uwielbieniem, gdyż była wspomnieniem obrzydliwych czasów. Nie mniej jednak była źródłem siły, która nadal go przyciągała.
Nagle zaczął odczuwać chłód, lecz nie był to chłód ciała, ale umysłu. Zło... Nie jest dobrze...-pomyślał i błyskawicznie chwycił swój kostur. Poruszył się z niepokojem, a następnie wstał. Wtedy właśnie wbiegł do karczmy bogaty jegomość, wykrzykujący dziwne rzeczy. Prawdę mówiąc la Sirn nie słuchał go, wpatrywał się w końcówki strzał sterczące z pleców mężczyzny. Gobliny... Czy takie zło mogę emanować gobliny? Nie. To musi być coś innego...-pomyślał, odchodząc jak najdalej od drzwi. Tam właśnie czekał na rozwój wydarzeń, lecz długo nie musiał czekać. Do karczmy wpadła banda goblinów, a z nimi jakaś czarna postać. No to się przywitajmy-pomyślał ze złośliwym uśmieszkiem na twarzy. |