Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2017, 12:05   #2
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację

Jeśli tylko przetrwamy...


Rozdział I: Sztorm dekady


2 dzień Topnienia 1372 roku rachuby dolin. Calimport

-To są jakieś żarty?- kapitan Ujadania Banshee stał spięty tuż przy kładce na doki. Kobieta, z którą rozmawiał była niska i szczupła, a wąskie w biodrach ciało skrywała prześwitująca tunika w błękitnym kolorze.
-Wyglądam jakbym żartowała?- spytała z poważną miną. Nie sprawiała wrażenia jakby rozmowa z kapitanem okrętu robiła na niej jakiekolwiek wrażenie. Ci bardziej ciekawscy i spostrzegawczy mogli dostrzec niewielki wisior ze srebra, przedstawiający trójząb na tle spienionej fali.
-Zapłaciłem sporo złota za to, żeby nasz przyjaciel Kharasis towarzyszył mi w tej wyprawie. Więc pytam...- ściszył nieco ton. -Gdzie... On... Jest?!...-

Kobieta uniosła brew i położyła ręce na jego szyi przybliżając twarz do jego spoconej twarzy.
-Siedzi w domu. Chcesz go odwiedzić i spytać, czemu wysłał tu mnie?- uśmiechnęła się.
Kapitan przełknął ślinę i zmrużył oczy, po czym wyprostował się biorąc lekki dystans od kapłanki Umberlee.
-Zaprowadź ją do kajuty- polecił jednemu z majtków. -I miej na nią oko...- polecił. Niedługo później kogut zapiał gdzieś na dachu jednego z magazynów w dokach a załoga zajęła się odcumowaniem okrętu.

26 dzień Topnienia 1372 roku rachuby dolin. Morze straconych marzeń.



-Zarix! Ty głuchy zasrańcu!- mężczyzna o łysej czaszce darł się wniebogłosy, że go było nawet pod pokładem słychać. -Wołajże kapitana capie leniwy, bo tu sztorm na drodze czeka!- krzyczał, kompletnie ignorując to, jak określenie “sztorm daleko od lądu” działa na wszystkich podróżujących. Kapitan wytoczył się w samych spodniach ze swej kajuty prosto na mostek i spojrzał dociekliwie na południowy zachód, gdzie na całym horyzoncie rozciągały się czarne jak śmierć chmury. Wzburzone fale z każdą sekundą coraz mocniej uderzały w burtę, a silny wiatr sprawiał, że pokład Ujadanie Banshee skrzypiał w duecie z wichurą.
-Młody! Wołaj no mi tu te paniusię, bo chyba jej Umberlee coś nam się tu rozkręca!- krzyknął do młodzieńca mającego mniej niż szesnaście lat. Chłopak zeskoczył z balustrady i chwyciwszy się liny, śmignął nad głowami kilku członków załogi i wylądował tuż przy wejściu pod pokład.
-Na chuj czekacie?! Chowamy żagle!!!- zrugał obserwujących pogodę marynarzy. Mężczyźni od razu zabrali się do roboty, a chwilę później na mostku pojawiła się kapłanka.

Służka bogini sztormów i fal stanęła na lekko ugiętych nogach, by zachować równowagę na kołyszącym się okręcie. Ręce trzymała rozpostarte na boki, modląc się pod nosem o łaskę i błogosławieństwo w czasie tej burzy. Przenikliwą ciszę przerywały tylko krzyki majtków i dźwięk zębatek mechanizmu składanego żagla.
Fale coraz mocniej kołysały okrętem, a załoga zajęła się sprawdzaniem mocowań skrzyń i beczek do pokładu. Kapłanka bez chwili przerwy modliła się prosząc o łaskę, lecz nie zapowiadało się jakby Umberlee miała tego dnia uśmiechnąć się do swej służki. W końcu o drewniany pokład uderzyła pierwsza kropla deszczu, a po niej kolejna i miliony następnych. Niebo przecinały jaskrawe błyskawice, co teraz robiło ogromne wrażenie, kiedy niebo zaszło czarnymi chmurami.
-Wiedziałem, że to zły pomysł! Przeklęci Talosyci i ich zagrywki!!!- krzyczał kapitan, najwyraźniej tracąc cierpliwość. W dziób okrętu uderzyła potężna fala przewracając kilka osób na pokładzie. Sekundę po tym gruby kapitan podszedł do kapłanki i wypchnął ją za burtę grożąc palcem. Kilku majtków pobladło. Kolejna fala, na którą wpłynęli mierzyła już dobre dziesięć metrów.

27 dzień Topnienia 1372 roku rachuby dolin. Nieznana plaża.



-Ej wy tam! Ej wy tam na plaży! Żyje tam kto?!- krzyk niósł się echem, lecz szum fal zabierających ze sobą piach go zagłuszał. Był późny poranek a bezchmurne niebo nad rajem miało kolor prawdziwego błękitu. Biała plaża ciągła się na północ i południe, a dwadzieścia metrów w głąb lądu zaczynała się linia wysokiego lasu. Ponad dziką dżunglą w oddali wypiętrzały się ogromne masywy górskie, których żaden z rozbitków nie był w stanie rozpoznać. Było ich zaledwie dziewięciu spośród ponad trzech tuzinów. Nieszczęsny los chciał, że kapłanka Umberlee jakimś cudem przetrwała sztorm, a morze wyrzuciło ją na tę samą plażę, co pozostałych rozbitków.
Nie wiele pamiętali. Deszcz iskier i pożar po tym jak piorun trafił w pokład. Ludzie skakali do wody uciekając z paszczy jednego żywiołu prosto w objęcia drugiego. Tymora pozwoliła jednak kilku z nich przetrwać.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!

Ostatnio edytowane przez Nefarius : 04-01-2018 o 06:00.
Nefarius jest offline