Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-12-2017, 22:12   #5
Zormar
 
Zormar's Avatar
 
Reputacja: 1 Zormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputacjęZormar ma wspaniałą reputację
lacz prychnęła z wdzięcznością, zaś po pysku skapywało kilka kropel cennej wody. Napoiwszy, przynajmniej odrobinę, konia samemu pociągnął z bukłaka. Wokół rozciągała się nieprzebyta pustynia, a jedynym schronieniem był im cień rzucany przez kilka głazów znalezionych przy szlaku. Nie natrafiwszy wzrokiem na nic godnego uwagi skierował go ponownie na swą zmordowaną towarzyszkę. O mało co, a zajeździłby ją. Znów zapomniał się w swej gonitwie.

Podróżni, których mijał po drodze, często przypatrywali mu się ze wzrokiem pełnym niedowierzania. Doskonale ich rozumiał. Sam zapewne wyglądałby podobnie, gdyby przyszło mu spotkać kogoś, kto w samym sercu pustyni nie poci się, ani jego skóry nie oblepia wszędobylski piasek. Kierowany tą myślą instynktownie podniósł przed oczy lewą dłoń, a konkretniej mały srebrny pierścień z wygrawerowanym wzorem w kształcie płatków śniegu. Twarz rozjaśnił mu lekki uśmiech. Uśmiech do wspomnienia, wedle którego to stojąc w stajni przygotowywał ostatnie pakunki na daleką podróż. Nie usłyszał jej wówczas. Jak zwykle zresztą. Nim się zorientował w dłoni miał już ten pierścień, zaś pytający wzrok zwrócony na jej ni to smutną, ni to zatroskaną twarz.
Miril… – powtórzył niemal bezgłośnie za wspomnieniem. Zamknął oczy i westchnął. Sięgnął do plecaka po jeszcze jednego suchara. Miał czas, w końcu kasztance należał się przynajmniej taki odpoczynek.


***

o prawdzie to nigdy nie czuł się dobrze na morzu, ani podczas tych kilku krótkich rejsów w latach swej młodości, tym bardziej zaś teraz. Nie chodziło, bowiem tylko o denerwującą już bryzę, ciągłe kołysanie, czy też przesolone zapasy. Nie. Tym co doprowadzało go do furii była niemoc. Fakt, że nie jest w stanie zrobić absolutnie nic! NIC! Byleby przyśpieszyć ten ciągnący się w nieskończoność rejs… W końcu zaczął nawet pomagać przy czyszczeniu okrętu, przy czymkolwiek, byleby tylko zająć czymś ręce i przynajmniej na chwilę odpędzić targające nim emocje. Pomagało, a przynajmniej odrobinę. Ostatecznie było to lepsze od wybicia dziury w pokładzie, czyż nie?


***

ierwszym, co poczuł po przebudzeniu był piasek oblepiający całą twarz i wdzierający się w każdy otwór ciała. Po chwili przyszło coś jeszcze… Podniósł się niemal błyskawicznie, byleby tylko nie zerzygać się na samego siebie. Podrażniony morską wodą, piaskiem i bogowie wiedzą czym jeszcze żołądek zaprotestował wyrzucając ze swego wnętrza wszystko, a być może i jeszcze więcej. Przez dłuższą chwilę wokoło roznosiły się niemal potępieńcze jęki, a za nimi obrzydliwy zapach.

Odzyskawszy jako taką kontrolę nad sobą, zwłaszcza zaś nad niesfornym organem, mógł wreszcie podnieść wzrok trochę wyżej. Był na plaży, ale... jak? Wtem przypomniał sobie cóż się wydarzyło. Straszliwy sztorm uderzył w statek. On zaś wiedziony jedną jedyną myślą rzucił się pod pokład. Przeciskając się przez innych członków załogi i walające się wszędzie skrzynie, beczki, liny i cóż tam jeszcze było, starał się dotrzeć do swojej “kwatery”. Nie mógł pozwolić, by w całym tym zamieszaniu tuba gdzieś przepadła…
Tuba! – zerwał się na równe nogi. W głowie mu się zakręciło, ból zatętnił w potylicy. W myślach niewyraźnie przywołał ostatni obraz ze statku. Siebie chwytającego tubę, a następnie powalonego przez niesamowity ból eksplodujący gdzieś z tyłu głowy. Beczka? Walące się belki? Mniejsza o to!

Uwalniając się z objęć bólu i w największym pośpiechu na jaki było tylko go stać, zaczął przeczesywać okolicę mając nadzieję, że ta nieszczęsna eskapada nie pójdzie na marne.
 

Ostatnio edytowane przez Zormar : 29-12-2017 o 22:55.
Zormar jest offline