1 września 1930 r., godz: 21:30, pełny księżyc
Pomimo czasu panującej w kraju depresji, mieszkanie solenizantki było jasno oświetlone i przepełnione gwarem głosów.
- Mamma, jak zwykle przeszłaś samą siebie! – ciemnowłosy mężczyzna pochylił się nad dłonią starszej, siwawej kobiety przy kości i cmoknął ją donośnie.
- Najlepsza kolacja jaką jadłem w życiu! – równie smagły facet w eleganckim garniturze poprawił wąsa wyciągając się na krześle. Nagle zgiął się w pół w udawanym bólu, gdy oberwał serwetką. Cios wyprowadziła siedząca obok ciemnowłosa kobieta w czerwonej sukience w białe grochy, z wypisanym oburzeniem na twarzy:
- To samo mówiłeś wczoraj o mojej kolacji!
- Kochanie ... – mężczyzna rzucił się by przytulić ją i tłumaczyć zacięcie do ucha coś, po czym kobieta pokraśniała i roześmiała się wesoło. Ich przekomarzania jednak zginęły w wybuchu śmiechu i harmidrze zbieranych naczyń ze stołu.
- Pazzi, pazzi! – starsza kobieta wykrzyknęła na widok kilku paczuszek podawanych jej przez kolejnego gościa.
- Wujku! Wujku! Chodź posłuchać jak gram! – mała dziewczyna w białych podkolanówkach i zielonych kokardach we włosach pociągnęła gładko ogolonego mężczyznę o ostrych i poważnych rysach twarzy. Najwyraźniej nie przejmowała się wąskimi ustami ściągniętymi w cienką kreskę, bo nie przyjmowała odmowy.
Naczynia zniknęły ze stołu zastąpione tortem czekoladowym na tyle olbrzymim by pomieścić ponad pięćdziesiąt malutkich świeczek. Dwie kobiety w średnim wieku ustawiły go tuż przed Mammą. Na dany Kokardce znak, dziewczynka zaczęła wystukiwać na klawiszach pianina melodię. Ostatni już z zebranych mężczyzn, z brodą i wyglądający na nieco zaniedbanego, uniósł szklankę wypełnioną whiskey ku górze w ironicznym toaście do gładko ogolonego.
Tanti auguri a te
Tanti auguri a te
Wyśpiewywał chórek dorosłych do pianionwego plumkania dziewczynki, gdy rozległ się uporczywy dźwięk telefonu. Nie cichł dobrą chwilę.
- Pronto? - Odebrał go mężczyzna w eleganckim garniturze a jego dobry humor i rozleniwienie znikało im dłużej słuchał dzwoniącego.
Tanti auguri a te Mamma
Tanti auguri a te!
- Jest problem – podszedł do pianina ze ściągniętą twarzą gdy kobiety zajmowały solenizantkę rozpakowywaniem prezentów, a wnuki obsiadły domagając się zdmuchiwania świeczek.
– Dzisiejszy transport i „Lunapark” szlag trafił – mruknął napiętym głosem odpalając papierosa – tak samo jak ludzi. Dwóch podobno jeszcze dycha.
Zmrużył oczy zaciągając się gęstym dymem i wpatrując się z napięciem w rozmówcę.