Miłowit stał udzielając ramienia Jance i krytycznie przyglądał się salonowi Potockiego. Pałacyk mógł robić wrażenie na tych, którzy w mamonie, zaszczytach i potędze upatrywali doczesnego szczęścia. Bardzo rzadko bywał młody Cadejko w tak okazałych włościach i nie czuł w tym miejscu się jak w domu.
Wyprawa do Chełma nie była ani specjalnie długa, ani trudna, a podniszczone ubranie, wysłużone buty oraz stara niewyszukana szabla z łańcuchem, której jedynym ozdobnikiem był wizerunek Batorego, wciąż były zakurzone podróżą. W jego ciemnym kontuszu narzuconym na prosty żupan, daremnie szukać haftów i fikuśnych guzów. Cadejko nie dbał o modę, ani niemiecką, ani szwedzką, czy nawet i polską, choć na wzór niektórych cudzoziemców z zachodu obowiązkowego wąsa nie nosił, tylko zarost kilkudniowy, przez co wielokrotnie był niedoszacowanym i do niewiast przyrównywanym, tudzież gołowąsów, co z pacholęctwa wychodzili. Kędziory czupryny wcale krótkie, niesforne i jakby ciągle z kręconym wiatrem w nie więzionym. Lica byłyby jego jeszcze gładsze, gdyby nie blizna biegnąca z boku twarzy ginąc pod postawionym kołnierzem. Spojrzenie miał zazwyczaj łagodne i ciepłe. Kiedy się tylko zapominał i pamięcią gdzieś sięgał, to widać w nich było to iskrzące błyskawice, innym razem czarną toń studni bez dna.
Gdy towarzyszka wymknęła się spod ramienia szlachetki zagaić Ormiankę, Cadejko przyglądał się portretom w złotawych ramach. W istocie zżerała go ciekawość celu zaproszenia. Ani on groszem nie śmierdział, ani koneksjami, ani stanowiskiem. Podejrzewał, że to polityka Billewiczów i Domaszewiczów za tym stoi, którzy Janiny mu nie zapomną. Jednak podjęcie w tym gronie, gdzie prócz ich dwojga był, i wojak, i kozak, i niewiasta cudzoziemska, zupełnie zbiło go z pantałyku.
- Miłowit Cadejko herbu Mogiła z Rusi Białej. - przedstwił się zwięźle, kiedy kultura tego wymagała.