A więc nie był to sam baron, tylko jego wysłannik. Nic dziwnego, że ukłon Pappy Salvatore nie był zbytnio uniżony. No ale cóż to za różnica, kto przyniósł niepomyślne wieści?
Z drugiej strony... jak można było próbować złapać kogoś, o kim się nawet nie wiedziało, jak wygląda?
No chyba że pan baron wiedział więcej, niż mówił jego człowiek.
Informacja o tym, że gdzieś tam grasują bandyci, była mniej ważna. Stirgański tabor był co prawda dość łakomym kąskiem, choćby ze względu na młode kobiety, ale równocześnie ilość osób zniechęcała, a raczej powinna zniechęcić, ewentualnych napastników.
Poza tym bandyci byli daleko...
Brak barona nie przeszkadzał w zabawie. Pewnie dzięki temu brakowi człowiek barona bawił się coraz lepiej. Być może dałoby się z niego wyciągnąć więcej informacji, ale Wilhelm nie był cycatą brunetką, a takie właśnie interesowały wysłannika. Ale... może wystarczyło cierpliwie poczekać, aż nadmiar piwa skłoni go do wylewności.