Mały kwiatek z sesji na LI, DnD 3.5 u Sayane.
Drużyna (level 5) bije się z młodym smokiem, "frontowi" walczący dość porządnie oberwali, ale smok też trochę. W końcu gad ciężko rani drużynową barbarzynkę i robi "taktyczny odwrót" czyli wzbija się w powietrze i odlatuje.
Umierająca wojowniczka, wściekła że przyjdzie jej opuścić ten padół łez bez zwycięstwa, ciska w ostatniej, rozpaczliwej próbie w oddalający się skrzydlaty kształt... swoim dwuręcznym mieczem. Który - zgodnie z mechaniką - do ciskania średnio się nadaje.
I trafia.
Krytyka
I to podwójnego.
Sama rzucająca tego nie widziała, zasłabła od ran.
Smok daleko nie poleciał i choć ten rzut go nie zabił, to wystarczyło, żeby osłabić go na tyle, żeby drużyna go doścignęła i w końcu utłukła.
Barbarzynka przeżyła
a o historii przypomniałam sobie dlatego, że w tej samej sesji właśnie było bardzo podobne spotkanie z ogrem - kobita skoczyła na niego sama i po intensywnej wymianie ciosów, kiedy już ledwo trzymała się na nogach, wyturlała jako ostatni cios krytyka... efekt? Zabicie ogra w pojedynkę przez dekapitację, kiedy zostało jej mniej niż 5% życia...
Takie dramatyczne zakończenia zaczynają chyba jej wchodzić w nawyk