Ten rzut mieczem przypomina mój przypadek z goblinem (opisany w tym wątku wcześniej), ale też odświeżył wspomnienia z innej sesji D&D tzw. 3,25.
Mój kumpel grał drowem mieszanką warlocka z czarodziejem, wrogowie naszego głównego zleceniodawcy zaatakowali należące do niego miasto. On trafił na gościa z wielkim dwurakiem, postanowił więc załatwić go z powietrza. Walka się przeciągała, bo facet z mieczem miał od metra HP, a czaromiot był poza jego zasięgiem. W pewnym momencie zniecierpliwiony MG stwierdził że gość mieczem rzuca (circa 30m w górę), raz i drugi i drow się zawinął, bo jak to czarodziej HP miał bardzo mało.
W tej samej sesji, równolegle moja postać skrytobójca mierzyła się z innym skrytobójcą (MG arbitralnie uznał że gość mnie wypatrzył i zaznaczył że ja jego nie wypatrzę). Facet rzucił krótkim mieczem i sztyletem, trafił mnie w obie ręce i MG stwierdził że poraził mnie prąd (bo oba oręże miały moc porażenia) i tracę przytomność.
__________________ Nieważne kto śmieje się ostatni, grunt żebym był to ja. |