Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2018, 17:54   #2
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Detlef, prawdę mówiąc, nie poznawał miasta. Gdzie się podziały cisza, spokój, zadowolenie, uśmiechy panien i młodych mężatek?
Wszystko się zmieniło i to w sposób, który upodobnił miasto do Labiryntu, osławionej dzielnicy Nuln. Włóczenie się po ulicach nie należało do rzeczy rozsądnych, a chociaż z dotychczasowych przygód wynikało, że z rozsądkiem nieco się mijali, to nie na tyle, by mieszać się w uliczne burdy, starcia ze strażnikami czy ratować czyjąś cnotę lub domy albo kramy.
To, że mało kto chciał wpuścić nieznajomych (na dodatek podejrzanie wyglądających) pod swój dach, wcale Detlefa nie dziwiło. On sam na miejscu tamtych podobnie by postąpił.
Na szczęście nie trzeba było szturmem brać żadnego z domostw, gdyż dzięki uśmiechowi losu Kethe, niziołka, zgodziła się przyjąć całą kompanię na noc. A że „Wesoły Karp” karczmą był, to i kolację zjeść można było.

- Co się stało, że miasto taki chaos opanował? - spytał, gdy tylko Kethe znalazła odrobinę wolnego czasu na rozmowę.

Zorientowanie się w panującej w mieście sytuacji było konieczne, by móc zaplanować działania na dzień następny. Bo prócz odwiedzin u Grafitowych trzeba było załatwić kilka spraw. Na przykład podleczyć się do końca (i tu by się przydała świątynia Shallyi). Co prawda dwie mikstury poprawiły nieco stan jego zdrowia, ale do pełni szczęścia stale jeszcze brakowało. Musieli też pozbyć się dzieciaka (w świątyni być może?), a sam Detlef chciał sprzedać kilka ksiąg...
 
Kerm jest offline