Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2018, 15:55   #4
Mike
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
John podszedł pewnie do drzwi. Wiedział, że kolejka jest lipna i prowadzi do legalnego klubu. Dwie stówki wciśnięte ochroniarzowi i hasło i już jest w środku. Tam na dyskretny znak, przejął go kolejny ochroniarz. W małym pokoiku obok wyciągnął rękę, po zaproszenie, które ma prawo wydawać tylko kilkanascie osób.
Podając je, John zastanowił się jak Jax je zdobył. Ochroniarz uważnie zlustrował zaproszenie.
- Witamy w klubie, wejściówka tysiąc dolarów.
Nie było to zaskoczeniem dla Johna, bez słowa wyjął pieniądze i zapłacił.
- Miłego wieczoru - ochroniarz otworzył drzwi prowadzące do ciemnego korytarza.
Korytarz z każdym krokiem stawał się coraz mroczniejszy i głośniejszy. Na jego końcu znajdowały się drzwi.

Rafał odczekał stosowną chwilę i także ruszył. Wciśnięte dwie stówy i hasło zapewniły mu wjazd. Kolejny ochroniarz zlustrował go z góry na dół, zatrzymując się na dłużej przy butach, po czym wyciągnął dłoń po zaproszenie. Wziął je i sprawdził. Strata tysiaczka, nawet służbowego zabolała Rafa.
- Miłego wieczoru - ochroniarz otworzył drzwi prowadzące do ciemnego korytarza.
Korytarz z każdym krokiem stawał się coraz mroczniejszy i głośniejszy. Na jego końcu znajdowały się drzwi.


W środku nie było białego światła, dominowała czerwień, gdzieniegdzie ultrafiolet i błękit. Ale nawet tam gdzie zaległy cienie dało się zauważyć lekką poświatę. Nad całym pomieszczeniem wisiała gęsta chmura dymu papierosowego zniekształcając odległości.

John stał na czymś w rodzaju balkonu wiszącego nad parkietem. Muzyka dudniała, basowe beaty czuć było w dole brzucha. Światła cięły zadymione powietrze ukazując na chwilę spocone ciała tancerzy w dole.
Kątem oka widział wchodzącego właśnie Rafa.
W około baru przy parkiecie rozstawiono kilkanaście okupowanych stolików przez różnorodnie ubranych ludzi. Od matriksowych płaszczy po kreacje z taśmy izolacyjnej.
Sufit znajdował się jakieś dziesięć metrów nad podłogą. Zwisało z niego kilka klatek z prężącymi się lubieżnie dziewczynami i chłopakami.

Przy ścianach były platformy, gdzie dało się usiąść i obserwować tłum na dole mając deko prywatności. Dało się tam wejść schodami albo po mostkach łączących większość platform. Na większości zamiast krzeseł i stolików były wygodne kanapy, choć niektóre zawierały bardziej ekskluzywne wyposażenie. A to wielka krata do której przywiązany był jakiś ociekający krwią facet chłostany przez typa w skórzanej masce, a to rura wokół której wiły się trzy dziewczyny oglądane przez grupę facetów rozpartych na kanapach.
Wszędzie gdzie dało się coś zobaczyć robiono coś za co gdzie indziej posadzono by delikwenta w ekspresowym tempie. Przy stoliku koło baru dwie laski wciągały kreskę nie krępując się ludźmi wokoło. Kawałek dalej John wypatrzył śmietnik ze znaczkiem biohazard, nie trzeba było być geniuszem by domyślić się że trafiały tam zużyte strzykawki.

Gości chłostano biczami i pejczami. Innych krępowano sznurami w wymyślny sposób albo bardziej prozaicznie skuwano kajdankami. Wszędzie widać było piercingi i tatuaże. Od czasu do czasu ponad muzykę wybijały się wrzaski i krzyki: agonii, ekstazy, radości albo wściekłości.

Światła bezustannie się zmieniały i przesuwały, każdemu beatowi muzyki towarzyszyło kilkanaście nowych, zamrożonych w czasie obrazów sybaryckiego zatracenia. Muzyka, światło, pot, dym, sex, alkohol, narkotyki… wszystko to łączyło się w wilgotne pragnienia, które tylko tu mogły zostać zaspokojone.

Spojrzenie zawodowca z trudem wyłuskało z tłumu paru ochroniarzy. Wtapiali się idealnie, ociekający mięśniami ubrani w uprzęże nabijane ćwiekami. W przeciwieństwie jednak do ubiorów gości, te zapewniały ochronę witalnych części ciała.
 
Mike jest offline