Raen'drel niezbyt dobrze zniósł gwar miasta, który niemal nie pozwolił mu zmrużyć oka w nocy. Zamknięte okiennice i koc zakrywający głowę niewiele pomogły. Rankiem starał się jednak nie dawać po sobie poznać zmęczenia - nie było to takie trudne, bowiem wciąż osłabiony był po chorobie, która wciąż przypominała o okropieństwach farmy pełnej zmutowanych istot.
Tak jakby znaleziony dzieciak pozwalał o nich zapomnieć.
Uszkodzony łuk pozostawił w jednym z warsztatów, choć wcale nie było łatwo znaleźć specjalistę od łuków. Wyglądało na to, że w Nuln więcej rzemieślników zajmuje się bronią palną, niż jej bardziej tradycyjnymi odpowiednikami. Raen'drel nie zapomniał o pisemnym pokwitowaniu potwierdzającym pozostawienie oręża na czas naprawy.
Na tłocznym placu , gdzie Detlef rozpytywał o rodzinę znajdy dostrzegli elfkę poturbowaną na ich oczach przez kilku oprychów. Borys z Detlefem zaoferowali pomoc, którą dziewka stanowczo odrzuciła. Raen'drel z Ellidarem przyglądali się dziewczynie w milczeniu. - Od kiedy kobiety asrai zajmują się nierządem? - Zapytał w mowie elfów, gdy mężczyźni odstąpili od upartej dziewki. - Wiesz dobrze, że każdy elf pomógłby, gdybyś tylko o to poprosiła. - Jego słowa, choć pozornie obojętne chłostały niczym bicz. Nie ukrywał gniewu z powodu upodlenia przedstawicielki swojej rasy. Kobiety z Athel Loren wolałyby umrzeć, niż podjąć się prostytucji. - Może jednak się mylę? - Zapytał po chwili milczenia, a jego głos nieco złagodniał. - Jeśli potrzebujesz pomocy, to możemy pomóc sobie nawzajem. - Zaproponował. - Ja potrzebuję uzdrowiciela, a ty wyglądasz, jakby też był ci potrzebny. - Stwierdził.
Czekał na odpowiedź dziewczyny.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |