Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-01-2018, 13:22   #2
Carnal Grief
Konto usunięte
 
Carnal Grief's Avatar
 
Reputacja: 1 Carnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputacjęCarnal Grief ma wspaniałą reputację
Wielu pewnie zdziwiłoby się, widząc potomka szlachetnego rodu Gouffran w towarzystwie tej zbieraniny, którą poznał niedawno w Ubersreiku, ale Pierre nie miał z podróżowaniem w takiej grupie żadnych problemów. Nie od dzisiaj było wiadomo, że błędni rycerze wyruszający na szlak i często poza granice Bretonii dołączali do podobnych im poszukiwaczy przygód. Pierre uważał to poza tym za bardzo rozwijające, bo siedząc w murach zamku ojca nie dowiedziałby się tylu ciekawych rzeczy o życiu i ludziach.

Choć niedawno dostąpił zaszczytu awansu na rycerza królestwa, książę Chilfroy z Artois dał mu jednoznacznie do zrozumienia, że jeszcze nie czas na otrzymanie posiadłości ziemskich i dołączenie do elity księstwa. Wciąż musiał zatem podróżować, by doskonalić swoje umiejętności bojowe, by pewnego dnia powrócić w chwale na dwór Artois. Oprócz tego miał jeszcze inne marzenie - rozpocząć poszukiwanie Graala, by wzorem sławnych poprzedników odnaleźć Panią Jeziora i napić się ze świętego kielicha. Wiedział, że to nie jest jeszcze odpowiedni czas, ale przyrzekł sobie, że kiedyś wstąpi na świętą ścieżkę.

Rycerz jechał na przedzie, dosiadając swego wiernego przyjaciela, Valdon, bretońskiego rumaka bojowego czarnego jak noc i równie charakakternego. Łączyła ich ze sobą szczególna więź, a Pierre dbał o niego lepiej, niż o siebie samego. Mężczyzna był wysoki i dobrze zbudowany, odziany w zbroję płytową i hełm z podniesioną przyłbicą. Miał przystojne oblicze, idealnie przystrzyżoną bródkę i wąsy oraz długie, blond włosy. Spojrzenie niebieskich oczu było czujne i inteligentne, a na prawym policzku można było dostrzec niewielką bliznę zdobytą jeszcze za młodu na polowaniu z ojcem.

Pierś zdobił szkarłatny tabard z herbem Artois - łbem dzika, a na skórzanym pasie przy boku wisiał długi, zadbany miecz półtoraręczny. Z szyi mężczyzny zwisał medalion z wizerunkiem Pani Jeziora. W skórzanej tulei na wierzchowcu znajdowała się kopia Pierre'a a także kiścień, z którego korzystał czasami w walce. Valdon nosił oprócz tego trójkątną tarczę rycerza, którą w całości pokrywał rodowy herb nic nie mówiący postronnemu obserwatorowi oraz wypchany po brzegi plecak, w którym Gouffran miał swój ekwipunek.

Podróż przez góry mijała mu w dobrym humorze, którego nie zepsuło nawet pogorszenie pogody. W ulewie podążał przed siebie szlakiem, klepiąc co jakiś czas po szyi Valdon, który parskając dawał mu chyba do zrozumienia, że jemu aura nie pasuje. W końcu jednak ujrzeli jakieś światła, co mogło oznaczać ciepły kąt i możliwość przeczekania do świtu.

- Powinniśmy się tutaj zatrzymać - powiedział do towarzyszy perfekcyjnym reikspielem. - Nie ma sensu przy takiej pogodzie jechać dalej i wystawiać się na niebezpieczeństwa. Trzeba sprawdzić, czy ci dobrodzieje w środku pozwolą nam przenocować tutaj.

Po tych słowach zeskoczył dziarsko z rumaka, a noszona zbroja zdawała się zupełnie nie przeszkadzać mu w energicznym poruszaniu. Słysząc rżące konie towarzyszy coś go jednak tknęło i zwieszając dłoń na rękojeści miecza najpierw uderzył pięścią w drzwi, a potem nacisnął na klamkę, mając zamiar wejść do środka i rozmówić się z kimkolwiek zajmującym tę chatkę.
 
Carnal Grief jest offline