Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-02-2018, 07:49   #10
Mroku
 
Mroku's Avatar
 
Reputacja: 1 Mroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputacjęMroku ma wspaniałą reputację
Podeszliście bliżej sporego budynku przypominającego stodołę i w słabej poświacie dochodzącej z domu obok ujrzeliście dwuskrzydłowe, drewniane wejście. Dieter szarpnął za jedno z nich a to ustąpiło bez problemu, dzięki czemu weszliście do środka. Konie znajdujące się na zewnątrz wciąż zachowywały się niespokojnie i tylko głupiec mógł sądzić, że to przez paskudną pogodę.

W środku unosił się zapach starości i wilgoci. W najdalszym kącie drewnianej stodoły ktoś zostawił pełgającą delikatnym ogniem latarenkę, niezbyt jednak rozpraszającą panujący półmrok. Krankbaum nie miał z tym żadnego problemu biorąc pod uwagę jego zdolność widzenia w ciemnościach, a i Felix dostrzegał mniej więcej, co znajduje się w środku. A w środku nie było wiele. Kilka powiązanych sznurkami snopków starego siana, trzy boksy dla zwierząt i stojące pod ścianą dziwne urządzenie, którego zastosowania mogliście się jedynie domyślać. Resztę stanowiła wolna przestrzeń, służąca pewnie kiedyś do składowania siana.

Nagle za ostatnim z boksów usłyszeliście dziwne chrobotanie i szelest, a potem piski kojarzące się ze szczurzymi. Dźwięki były tak głośne, że przebijały się przez uderzający o dach deszcz. Z bronią w gotowości ujrzeliście po chwili, jak zza drewnianej ścianki oddzielającej miejsca dla koni wyłaniają się dwa śniade szczury. Nie były to jednak znane z Imperium gryzonie kanałowe. Te tutaj masywnością i wielkością przypominały dobrze odkarmionego psa. Piszcząc głośno wpatrywały się w was obsydianowymi ślepiami.


Stając na tylnych łapach i wąchając otoczenie, wzrostem przypominały niskiego krasnoluda. Nigdy wcześniej nie spotkaliście się z takimi zwierzętami i przyglądaliście im się z zaskoczeniem, tak jak i one wam. Po chwili oba wielkie okazy pisnęły przeciągle i desperacko rzuciły się w waszą stronę, ale jako że staliście na drodze między nimi a otwartymi na oścież drzwiami, ciężko było wam ocenić, czy gryzonie chcą was zaatakować, czy po prostu wiedzione strachem przed nieproszonymi gośćmi chcą ulotnić się jak najszybciej ze stodoły.


Przez zaparowane i mokre okna Ludo właściwie nic nie dostrzegł, więc Pierre nacisnął na klamkę, a drzwi ustąpiły. Zapach ciepła uleciał w ciemność zapadającej nocy gdy zniknęliście w środku budynku. W sporej wielkości pomieszczeniu panował półmrok i wielkie było wasze zdziwienie gdy przy stole ustawionym mniej więcej po środku i kominku na przeciwległej ścianie od wejścia będącym jedynym źródłem światła, dostrzegliście ogrzewających się osiem osób. Ale ludźmi byli oni jedynie z pozoru.

Ujrzeliście przed sobą szczury wielkości człowieka poruszające na dwóch nogach. Smród jaki od nich emanował był nieziemski - ohydna mieszanka stęchlizny, ścieków i odchodów. Dopiero teraz przypomnieliście sobie liczne opowieści o skavenach – szczuroludziach. Do tej pory jakoś nie wierzyliście w te bajki, sądząc że były jedynie wymysłem prostych i głupich ludzi. Do tej pory.

Siedmiu z nich wyglądało na wojowników - siedzieli na taboretach przy stole, na blacie którego spoczywały ich miecze. Natomiast ostatni, mierzący około półtora metra, i stojący przy kominku, odziany był w szary habit z luźnym kapturem spoczywającym na jego wątłych barkach. Pomiędzy uszami wiły mu się długie rogi, co przydawało mu złowieszczego wyglądu, a w dłoni dzierżył drewnianą laskę zakończoną grotem emanującym niezdrową, zieloną energią.

Skaveni byli nie mniej zaskoczeni, niż wy - zapewne wiejący wiatr i szalejąca ulewa stłumiła odgłosy waszego zbliżania się i wejścia. Mimo to błyskawicznie poderwali się od stołu dobywając swych mieczy i zasłaniając własnymi ciałami pobratymca w habicie. Sześciu skaveńskich wojowników było masywnie zbudowanych, odzianych w różne, często niepasujące do siebie części zbroi. Łypali swymi bystrymi ślepiami i nerwowo kręcili nosami.

Ostatni z nich, górujący nad nimi szczuroczłek stał najbliżej swego pobratymca w kapturze i w dłoniach dzierżył pistolet oraz miecz. Celował nerwowo samopałem to w Pierre'a, to w Douko. Co wydało wam się nieco dziwne, nie wykonali jednak żadnych wrogich ruchów w waszym kierunku.


- Staćspoko wy! Ja mówić, wy słuchać! - Z boku grupy swoich ochroniarzy delikatnie wychylił się szczurołak w habicie. Dopiero teraz dojrzeliście że ma szare futro idealnie komponujące się z ubraniem, a jego czerwone oczy biją dziwnym, wewnętrznym blaskiem. Głos skavena był piskliwy i rwany, tak jak jego staroświatowy. - Nie walczyćskaven, bo szybkoumrzeć. My nie chcieć z wami walczyć, ale jak wystąd niewyjść to my wasubić! Iśćteraz, długożyć!

Szczurołak zdawał się odprężyć i wyszczerzył swe żółte kły rozglądając się wokół. W trakcie tego wymienił znaczące spojrzenie ze stojącym obok pobratymcem z samopałem i rozłożył ręce w pozornym geście bezradności. Siódemka szczuroludzi obserwowała was nerwowo i nie opuszczała swych mieczy, wciąż zasłaniając sobą skavena w habicie.
 

Ostatnio edytowane przez Mroku : 01-02-2018 o 07:52.
Mroku jest offline