Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-02-2018, 14:58   #24
Slan
 
Reputacja: 1 Slan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputacjęSlan ma wspaniałą reputację
Wsiedli do samochodu i dziadek pogwizdując wesoło zawiózł ją do domu, przed którym czekał już ojciec Jill rozmawiający z panem Woodsem. Dziadek zaklął.

- Gestapo przybyło. Jakby co, to nie mów mu o niczym. - rzekł ponuro.

- Cześć Jill. - zawołał radośnie Tony Woods, wysoki mężczyzna noszący czapkę z daszkiem i kurtkę w piaskowym kolorze, wyjątkowo z powodu upałów zamienioną na koszulę w kratkę i Nie czekając na jej ojca wcisnął jej coś w rękę

- To zegarek z wbudowanym licznikiem Geigera, wykrywaczem tlenku węgla, gazu i sarinu. No i pokazuje godzinę. - poklepał Jil po ramieniu. Charls Freeman, pracownik policji podatkowej chodzący gdzie tylko można w garniturze o włosach spiętych w kucyk.

- Jill! Córuś… Trzymasz się!

- Dziadek! Gdzie?! Tato? A ty co tutaj robisz? - dziewczyna miała bardziej chęć spytać "Kto ci doniósł?! I co?". A w ogóle to najchętniej by poszła za przykładem Dziadka i też dała nogę.

- No przyjechałem, bo Korra do mnie zadzwoniła, że przeżyłaś wybuch gazu i bardzo chcesz wrócić do miasta. Jak chcesz to mogę cię zabrać. Może po świętach dziękczynienia wezmę kilka dni urlopu! - rzekł z przejęciem.

- Do Święta Dziękczynienia jeszcze sporo czasu... - zauważyła. W myślach przegalopowała jej bardziej rozwinięta analiza " Mamo jak mogłaś?! Nie dość, że bez mojej zgody doniosłaś ojcu, to jeszcze go w to wciągnęłaś?! Pytanie czy powiedziałaś mu kiedykolwiek o tym, że jesteś z rodziny wilkołaków?! To dlatego się rozwiedliście?! Zawsze myślałam, że walka o pozycję samca alfa z Dziadkiem i wujem Atokim wystarczyła.... Walka o pozycję samca alfa? ?No to mi nie wyszło to porównanie jeśli Tata też jest wilkołakiem. Tylko jakby go tu dyskretnie spytać? Bo co jeśli Tata jest mugolem i jak się dowie to zwariuje?! "

- No wcześniej nie da rady, mam mnóstwo spraw, sama rozumiesz i mieszkanie niezbyt funkcjonuje teraz, ale w Portland łatwiej będzie ci prowadzić praktyki i nie będzie tak nudno jak tutaj, prawda? - zapytał z umiarkowanym entuzjazmem. Dziadek tymczasem załatwiał jakieś interesy z panem Woodsem.

- Tato, coś ty zrobił z mieszkaniem? -Jill skrzyżowała ramiona na piersi jednocześnie pragnąć przywołać duchy wszystkich Przodkiń, które przed nią musiały sobie radzić z głupotą męskiej części klanu

- Nic nie zrobiłem, tylko to nic trwało bardzo długo, a sprzątaczka wynajeła je swojej siostrze na salon fryzjerski dla psów, więc…


- Tak oczywiście - przewróciła oczami. Ojciec zawsze lubił imponować innym. Starał się być lubiany, co przy połączeniu z brakiem cierpliwości czyniło go namolnym. "Cierpliwy łowca nie musi gonić za zwierzyną" jak mawiał Dziadek. Osobiście Jillian obstawiała, że rozwód jej rodziców był nie tyle sprawą różnic charakterów między mamą i tatą, co Charles Freeman nie mógł zdzierżyć, że będąc w tym samym mieście, domu, co Dziadek Waterson, to nigdy nie będzie Samcem Alfa.

- No nic, to się pakuj i jedziemy - rzekł uśmiechając się przymilnie, a dziadek chyba planował przemyt kontrabandy czy coś, bo zniżył głos.

- Szybko się zjawiłeś - warknęła z daleka Korra -[i] Tydzień temu do ciebie dzwoniłam! [/i[

- Nie mogłem szybciej. - rzekł wyniośle Ja nie pilnuje drzew i lisków tylko służę krajowi

- Wyłudzając haracz. mruknął nieco zbyt głośno dziadek.


- Po tygodniu? I dopiero teraz się o tym dowiaduję?! - przez głos Jill przeszło więcej pretensji niż zamierzała. Przypominało jej to dzień w którym rodzice oświadczyli, że się rozwodzą - stanie między dwoma ogniami wzajemnych pretensji i pokazówki kto jest lepszy. Ty pomiędzy - a wychodzi, że od dawna byłeś okłamywany albo zadajesz sobie pytanie jak mogłeś tak długo być ślepy na wcześniejsze sygnały, że coś się działo nie tak między rodzicami. I nagle wszystko ukartowaneane za twoimi plecami, a żądają żebyś się dostosował.

Jak teraz pomyśleć, to została z mamą głównie ze względu na dziadka, wujka, kuzynów, psy i lasy. A ojciec zawsze się z nich nabijał. Więc Jill wtedy się na niego wypięła, zwłaszcza, że tak szybko przestał dzwonić. Właściwie najchętniej by w ogóle wypięła się na wojenkę rodziców - zawsze któreś domagało się lojalności.

- Miałaś się dowiedzieć na drugi dzień, ale ktoś chyba o tobie zapomniał. - rzekła Korra gniewnie

- Ten ktoś był w pracy i nie mógł wziąć urlopu, skoro Jill nawet nie trafiła do szpitala! - odparł ojciec.

Pan Woods zrobił krok do tyłu. Człowiek gotowy na trzecią wojnę światową, który zaśmiałby się w twarz hordzie zombich był przerażony…


Jill podniosła swoją torbę: - Może spytacie mnie chociaż o zdanie?! I tak jak na razie po tym całym spojrzeniu śmierci w oczy uznałam, że może warto poznać historię i tradycję przodków. Ginącą tradycję!

"- Zanim ta tradycja spróbuje mnie np. zabić ..." - dodała w myślach.

- Nie pytałam się cię, bo wiedziałam, że nie uzyskam satysfakcjonującej odpowiedzi. Więc zadzwoniłam do twojego ojca, ale jak widzisz, nie można na niego liczyć! rzekła Korra.

- Taaak? Ale co mówiłaś, gdy podjełem się sfinansiwania studiów Jill? Albo załatwiłem je lokum w Portland? - ojciec się zirytował.

- Jak ci tak bardzo zależy na pieniądzach, to ci oddam, bez łaski! - Krzyczała leśna strażniczka. Pan wood wcisnął odchodząc list w rękę Jil, a dziadek mrukną.

- Chyba lepiej idź do domu, bo się rozkręcają


- Z przyjemnością... - przyznała dziewczyna podążając za seniorem. W myślach dodała: " - Bo ja też tutaj nie dostane ^^satysfakcjonującej odpowiedzi" .

Zamknęła drzwi pchnięciem biodrem. Ręce miała zajęte otwieraniem listu, a oczy czytaniem.

“- To ja. Wróciłem w okolice miasta. Spotkajmy się tam gdzie zawsze. Nie mów nikomu. -” list nie był podpisany, ale bez problemu rozpoznała pismo Terrego. Usłyszała skrobanie psa do drzwi.


"- Pisze po raz pierwszy od lat od razu żąda spotkania? Ma tupet.... Nie mów nikomu? Jeśli wróciłeś po raz pierwszy od lat, to oczywiste, że wszyscy miejscowi wiedzą, więc po co to czajenie się? - pomyślała podpalając gaz. Spaliła list zanim jeszcze postawiła czajnik na herbatę. Chodziła z Terrym w liceum. Bez szaleństw, wielkich wyznań miłosnych i obśliniania się wszędzie po kątach, by pokazać wszystkim, że ma chłopaka jak to zwykle robią dziewczyny.

Terrenca polubiła za zdrowy rozsądek, nie paplanie o byle czym i przywiązanie do jego adoptowanych rodziców. I w sumie dlatego też stało się jasne, że się rozstaną zanim Jillian pójdzie do cellegu, skoro Terry chciał pomagać tutaj w rodzinnym interesie. Przy włoskim wychowaniu i pochodzeniu jej chłopaka, tym bardziej nie liczyła na pomoc w zdobyciu innego zawodu niż gospodyni domowej, czy wsparcia dla rodziny Terryego. Tylko, że chłopak zniknął jeszcze przed zakończeniem ostatniego roku liceum. Bez pożegnania, czy napisania listu. Nikt w mieście też nic nie wiedział, a przynajmniej jej nic nie mówił. Zaraz gdzie oni sie zwykle widywali? W bibliotece? Czy przed sklepem jego rodziny? To chyba za słabe na spotkanie typu "Nie mów nikomu". I jak ma się z tego wytłumaczyć Lloydowi? Bo skoro mieli się spotkać jutro, a teraz Terry pisze o spotkaniu.

"- Tak właśnie na tym się skup idiotko! Co ty jesteś Bella Swan?!! -pomyślała wkurzona. Spojrzała na drzwi od których docierało skrobanie. Zawołała po kolei licząc, że przy którymś usłyszy szczekanie Misiek? Eddie? Quennie? Jasiek?!

Szczeknięcie usłyszała przy Ediiem. Wpuszczony pies wszedł ze spuszczonym łbem i popiskiwał cicho. Potem położył się i ze smutkiem wpatrywał w Jill.
 
__________________
Myśl tysiąckrotna to tysiąckroć powtórzone kłamstwo.
Myśl jednokrotna, to niewypowiedziana prawda...
Cisza nastanie.
Awatar Rilija
Slan jest offline