Krasnolud ubrany wyszedł na podwórze. Od progu usłyszał od starego Wiktora, że ma gościa w głównej sali. Podążył tam bez zwłoki. Na ławie, plecami do wejścia, siedział jego rodak moczący zarost w kuflu.
- Alsaaku, bądź pozdrowiony ty i rzemiosło, któreś wyssał z mlekiem matki. Przybyłem z posłaniem od starszego Jorunda z Wördern. Zwrócił się do nas krasnolud z Karaz-a-karak. Podaliśmy mu jak dotrzeć do tego miejsca, gdyby była taka potrzeba - upił kolejny łyk. - Jest lepsze z miesiąca na miesiąc. Gdy powrócisz przyniesiesz dumę klanowi.
- Bądź pozdrowiony i Ty - zaczął gardłowym głosem po Khazadzku Alsaak, język ten nie sprawiał mu problemów, w przeciwieństwie do staroświatowego. - Wiem, że jest coraz lepsze. Rzekłbym, że lepszego mogłeś nie pijać, a ja, cholipka, coraz lepszy jestem w warzeniu piwa. Musicie spróbować mojego nowego piwa, nazwałem je Kozłem Imperium. Kozioł, bo trzepie niczym stary cap, a Imperium bo głownie ludzi trzepie! - Olafsen zaśmiał się, także gardłowo - Niech będzie, rodakowi zawsze pomóc wypada. Chętnie bym podyskutował o polityce, ale praca na mnie czeka.
Alsaak Gustav Olafsen specjalnie zignorował część o powrocie do klanu, na razie tego nie planował. Niedługo potem posłaniec odjechał.
Krasnolud wrócił natomiast do karczmy i widząc starego Wiktora skłonił się lekko, tak jak wypadało, po czym ryknął zachrypiałym głosem.
- Ten Khazad jest zachwycony, że pomóc mi z piwem pragnie Ritta, może siem czegoś naumie wreszcie!
Następnie ruszył w kierunku miejsca, w którym warzył trunki i obmyślał nowe receptury. Jedna z mieszkających karczmie dziewcząt czekała już tam na niego.
- Czołem - wrzasnął Alsaak, a następnie dodał z dumą. Dość długo przygotowywał w głowie konstrukcję tego zdania i był przepełniony dumą, że powiedział je zgodnie z obowiązującą gramatyką - Ten Khazad jest zachwycony, że pomóc mi z piwem pragnie Ritta, może siem czegoś naumie wreszcie! - po chwili namysłu dodał jeszcze komplement - Bo ładna, ale niczym koza inteligentna!
W karczmie zostało jedynie czterdzieści litrów piwa, a to prawie nic. Dlatego należało zabrać się za nową partię trunku. Alsaak planował uwarzyć jego oczko w głowie, czyli Kozła Imperium.
Okazało się, że Ritta zebrała już odpowiednią ilość szyszek. Ześrutowany słód zastał już dostarczony z młyna kilka dni temu, dzięki czemu zacier był już niemal gotowy. Alsaak zdaniem Ritty wyglądał komicznie wiosłując i widłując w kadzi zaciernej. Przy pracy ponoć śpiewał tradycyjne krasnoludzkie pieśni.
Krasnolud korzystał z metody dekokcyjnej, pozwalało to mu uzyskać lepszy smak piwa. Wiedział także, że to dzięki słodowi smak piwa może tak bardzo się różnić, a jego sekretem było wędzenie go przed przekazaniem młynarzowi.
Olafsen zaczął przelewać wyprodukowany trunek przy pomocy czerpaka do kadzi filtracyjnej, wiedział, że dopiero po osadzeniu się młóta mógł wyjąć czop z dna zaciernicy i wypuścić ciecz do osobnego naczynia, a następnie powtarzyć kilka razy, aż do osiągnięcia pożądanej klarowności brzeczki. Sklarowaną brzeczkę należało następnie wlać do panwi browarniczej i zacząć gotować. Wtedy właśnie znów musiał mieszać wiosłem, co przyprawiało Rittę o łzy ze śmiechu. Alsaak pozwalał wtedy dodać jej do brzeczki chmiel, a czasem też inne dodatki. Używała do tego lnianych toreb.
Następnie Alsaak Gustav Olafsen przelewał gorąca brzeczkę, przy pomocy drewnianego czerpaka i rynny, do osobnego naczynia, w którym była chłodzona. Z niego natomiast przelewał do beczki fermentacyjnej. Okres fermentacji był różny i zależał od zapotrzebowania Wiktora.