Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-02-2018, 17:48   #5
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
Był już poranek, a ona czuła się zmęczona. Nie było to jednorazowe wrażenie, ten stan pogłębiał się z każdą kolejną dobą, którą spędzali na przygotowaniach. Tak jak w pierwszych dniach miała pełno energii, tak teraz miała jej coraz mniej. Brakowało jej działania.
Esmeralda wiedziała jednak, że planowanie i strategia były naprawdę istotnymi częściami kampanii. Choćby niefortunna porażka konnicy wskazywała na to, że nie można było tej sprawy brać lekką ręką.
Nawet doskonałe przygotowanie, jakie otrzymała od Kadle Kruda nie mogło jej odpowiednio zahartować na to co działo się przez ostatni czas. Odkąd tylko wróciła w pośpiechu z Zakarii wraz z niewielkim oddziałem gwardii królewskiej, która towarzyszyła jej w podróży politycznej, nie przespała spokojnie ani jednej nocy. I choć wysypiała się, to sny jej były na tyle niespokojne, by budziła się wielokrotnie po zmroku, nieprzyzwyczajona do takiego niepokoju.
Może i była córką króla, ale nigdy nie przypuszczała, że los postawi ją w takiej sytuacji.

Narada rozpoczęła się gdzieś około godziny dziesiątej i trwała od tego czasu. Wszyscy doradcy zebrani w namiocie dyskutowali zawzięcie, czasem przekrzykując się wzajemnie, lub zgadzając, co jednak nie odwracało jej uwagi od własnego toku myślenia. Esme nie miała w zwyczaju zabierać głosu zbyt często, uważnie jednak wychwytywała tematy, które poruszali pozostali.
Czarnowłosa lekko stukała palcami odzianymi w ciemną rękawiczkę, o podłokietnik fotela na którym siedziała. Przy jej boku, zaczepiona na pasie o poręcz spoczywała szabla. Młoda dziewczyna wodziła wzrokiem po mapie i figurach, które na niej porozstawiano. Ilekroć przesuwała wzrokiem po terenie, tyle razy żadna z obmyślonych strategii nie wydawała jej się dość bezpieczną. Utrata sił mogła mieć znaczący wpływ na przebieg walki, gdy dostaną się już do miasta…
Za każdym jednak razem, gdy księżniczka wybiegała w tym kierunku myślą, karciła się za dzielenie skóry na niedźwiedziu. Najpierw bowiem musieli przedrzeć się przez las… Las w którym nigdy się nie zgubiła i w młodszych latach obawiała co najwyżej lochy z warchlakami, teraz stanowił niebezpieczną pułapkę. Ogromną pomocą będą posiłki, które dotarły do obozu wczorajszego dnia. Dzięki nim, powinni zdołać przedrzeć się do granic murów. Pozostawało tylko pytanie: Co dalej?

Kiedy już przypuszczała, że odpowiedź nie nadejdzie i pozostanie im planowanie strategii w biegu, Wszechstwórca uśmiechnął się do nich. Do namiotu wszedł żołnierz z wieściami dla Lysandera. Na początek wszyscy zawiesili na nim oczu, niezbyt przejęci wieścią o orle. Kiedy jednak padło hasło jaki był to orzeł, wszyscy, włącznie z Esmeraldą opuścili namiot narad strategicznych i udali się do tego, w którym odpoczywało teraz stworzenie.
Esme nie przeszkodziła Sagilii w rozładowaniu frustracji i złości. Skoro Lysander zasłużył, to powinien sobie poradzić.
Alkazar przyniósł wieści, które rzucały nieco swiatła na sytuację w mieście. Esme jednak zamiast się ucieszyć, pogrążyła się ponownie w myślach.
Ponownie w namiocie narad, zasiadła na swym fotelu i skoncentrowała się na mapie. Przebiegła wzrokiem po dzielnicy Bram, gdzie zawzięcie bronił się bastion zamkniętych za granicami muru ludzi, może i teraz wytrzymywali, ale jak długo to potrwa?
Wtem Lysander wysnuł nowy plan. W pierwszej chwili, księżniczka była nieco zaskoczona, że tak odważnie chciał zadziałać. Jednak… Jednak miał rację. Doradcy w końcu przystali na ten plan i ich spojrzenia spoczęły na niej. Esmeralda zerknęła na Gaviela, który zwrócił jej uwagę na siebie. A następnie opuściła dłoń, ktorą do tej pory podpierala głowę
- Potrzebujemy sił, by przetrwać to starcie. Takie posunięcie, to naprawdę ogromne ryzyko - przemówiła stanowczym tonem czarnowłosa dziewczyna, co jakby nieco ostudziło zapędy zebranych w namiocie osób
- Jednakże… - znów zaczęła i wszyscy nieco zesztywnieli
- Jednakże lepiej jest nieco stracić, by zyskać wiele, niż siedzieć w miejscu i porzucić wezwanie o pomoc od naszych braci i sióstr. Dość już czekaliśmy. Oby bogowie mieli nas w opiece - to mówiąc wstała, a po namiocie rozszedł się metaliczny dźwięk wyciąganej z pochwy, ozdobnej szabli, którą księżniczka przyłożyła do złączonych nad stołem broni
- Rozesłać wieść. Wyruszymy godzinę po południu, według pomysłu Lysandera - oznajmiła i popatrzyła po doradcach królewskich, którzy wyraźnie już zgodnie zaakceptowali ten plan.

***

Przygotowania do wymarszu kolumn trwały w najlepsze. Każdy z orszaków miał sobie liczyć około tysiąca istot. Środkową kolumnę stanowili najemnicy, wsparcie, które przybyło poprzedniego dnia, jednak największe zainteresowanie wzbudzał odpoczywający w swej niesamowitej zbroi olbrzym, który również stanowił część przybyłych poprzedniego dnia posiłków. W kolumnie przemieszczać się miały także wozy z bronią, żywnością, oraz opancerzeniem. specjaliści wszelkiego rodzaju przemieszczali swe wozy, ustawiając się w szyku. Na swym miejscu w orszaku zajął już także oddział gwardii królewskiej, który towarzyszył księżniczce podczas wyprawy i tym razem również miał nie odstępować jej na krok. Sztandary z Białą Niedźwiedzicą, przechadzającą się między trzema drzewami na ciemnozielonym tle łopotały rytmicznie na wietrze, do rytmu z uderzeniami kopyt wyczuwających zbliżające się wydarzenia koni, tworzyły niesamowitą muzykę. Pył wzbijał się i opadał, gdy kolejne grupy, czy pojedyncze jednostki przegrupowywały się na swe miejsca, zaczynając tworzyć odpowiedni szyk. Brakowało jednak jednej osoby.

Namiot do narad, oraz jej ‘prywatna kwatera’, jak żartobliwie nazywała zajmowany przez siebie, następny płócienny domek, zostały zwinięte i już zabrane do szyku. Wzdłuż kolumny zbierającej się na środku, kompletnie z boku, powoli szła, równym stępem, śnieżnobiała klacz. Zapewne nie zwracałaby na siebie uwagi, gdyby na jej grzbiecie zasiadał ktoś inny, ale widok młodej, bo zaledwie dwudziestojedno letniej, odzianej w ozdobny lekki pancerz, dziewczyny wyraźnie wzbudzał zainteresowanie.
Cichy szmer rozniósł się wśród tych, którzy pierwsi ją zauważyli
‘Księżniczka’, ‘Wasza Wysokość’... Jak przedziwne echo, rozniosło się i popłynęło falą dalej, wyprzedzając jej spokojne przemieszczanie się w stronę punktu, gdzie zatrzymała się gwardia.
Czarne włosy dziewczyny, zebrane były rzemykiem na wysokości jej karku. Jej zielone, zawsze zamyślone, szczere oczy wpatrzone były gdzieś daleko, poza linię kolumny. co jakiś jednak czas, przesuwała wzrokiem po mijanych osobach. Nie wyglądała jak wojownik. Nikt by zapewne nie przypuszczał, że poza kampaniami politycznymi nadawała się do tego, na co właśnie się porywała, jednak ci którzy ją znali, wiedzieli lepiej, iż myślenie, że się nie nadaje, to ogromny błąd. Esmeralda dotarła do swych przybocznych i poprawiła się w siodle. Pozostało już niewiele czasu. Po raz trzeci już rozbrzmiały rogi. Czas się zbliżał. Esme podniosła wzrok w górę i oceniła położenie słońca. Oby Wszechstwórca miał nad nimi pieczę, albowiem porywali się by ratować dom i pozostałych tam braci. Zaraz spuściła głowę i pogładziła białą klacz po szyi
- Obyś mnie dziś nie zawiodła, tak jak i ja postaram się nie zawieść ciebie - odezwała się cicho. Czy mówiła to do swego wierzchowca, czy do kogoś, kogo tak naprawdę nie było tu obecnego, to wiedziała tylko ona.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline