Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-02-2018, 14:48   #7
Taive
 
Taive's Avatar
 
Reputacja: 1 Taive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputacjęTaive ma wspaniałą reputację
Łunę od palonej chaty widać było już ze znacznej odległości, tak samo jak ze znacznej odległości czuć było jej swąd. Smród palonego mięsa czuć było jeszcze dalej. Z kłębów dymu wyłoniła się kobieca postać ubrana w ciemnoszarą szatę, której kaptur zasłaniał bladą twarz. Skrawki jej szaty dogasały już, zostawiając za sobą drobne iskry, kiedy kobieta pospiesznie oddalała się od płonącego budynku. Nie trudno było zauważyć, że to nie jej ciało spalało się tworząc ten nieprzyjemny odór - wręcz przeciwnie, pospieszny chód wskazywał na to, że poza przypalonymi fragmentamij ubrania nic się jej nie stało. Gdyby przyjrzeć się bliżej tej postaci, można było zauważyć pas, jakim przewiązana jest szata i całą masę skórzanych mieszków, czy pęków ziół, albo kości, które były na niej zawieszone. Postać nie miała ze sobą innych bagaży. No, może poza zawiniątkiem, które niosła w rękach przytulone do piersi niemal jak niemowle. Choć na niemowlę było ono zdecydowanie zbyt kanciaste. I w ten sposób, tuląc zawiniątko do siebie sylwetka zniknęła w lesie, a jej cichy szloch został całkowicie przytłumiony przez odgłos walącego się stropu chaty.

***


Odetchnęła dopiero, kiedy dotarła do pobliskiej jaskini. Usiadła opierając się o jej ścianę i powoli wyrównywała oddech, ocierając mokre od łez policzki. Jedynym co uratowała była zawartość zawiniątka - księga owinięta materiałem. Młoda dziewczyna położyła księgę na kolanach i odkryła poły materiału, dokładnie oglądając jej okładkę. Pozłacane okucia wyglądały solidnie i mistycznie, a pióro wpojone w jej grzbiet było przepełnione magią. Dziewczyna zbliżyła jedynie dłonie do księgi, jakby chciała ją otworzyć i szybko cofnęła je. Przyjrzała się bliżej własnym dłoniom i szybko zacisnęła je, jednocześnie zaciskając też oczy i wargi, które złączyły się w cienką linię. Siedziała tak, napinając mięśnie przez kilka chwil, a przez jej myśli przewijały się obrazy tego, co stało się wcześniej. Płomienie pożerające jej nauczycielkę, żarłocznie zjadające wszystko dookoła, ale nie parzące jej samej, potworny smród i dym, przed którym ochroniła usta i nos rękawem obszernej szaty. Ogień momentalnie pochłonął niemal wszystko co znała, nie było sensu ratować ziół, amuletów, ani ksiąg. W ostatnim momencie przypomniała sobie o tej jednej, którą to jej mentorka tak skrzętnie skrywała. Na szczęście nie dość szczelnie. Dziewczyna pospiesznie odnalazła ukrytą pod podłogą, zawiniętą w materiał księgę i po ułamku sekundy który potrzebowała na zastanowienie chwyciła ją i wybiegła z chaty, która niedługo później runęła zjedzona przez pożar. Z potoku nieprzyjemnych wspomnień wyrwano ją nagle. Jej przyjaciółka, niewielka sowa usiadła na jej przedramieniu i przekrzywiła głowę spoglądając na swoją właścicielkę. Zwierzę bez przeszkód
wyczuło troski trapiące jego właścicielkę i w sposób, w jaki tylko zwierzę potrafi patrzyło na nią swoim mądrym, pełnym empatii wzrokiem przynosząc drobne ukojenie. Sówka zahuczała cicho, domagając się pieszczot. Dziewczyna jeszcze raz spojrzała na swoją dłoń i niepewnie przysunęła ją do sowy, znów wahając się, jak wcześniej z książką. Sowa jednak nie wahała się ani chwili, przesunęła się bokiem na ręce dziewczyny i wtuliła głowę w jej dłoń, ku niewysłowionej uldze młodej wiedźmy nie zamieniając się przy tym w żywą pochodnię. Młoda wiedźma odetchnęła spokojniej, przestawiła ptaka na swoje ramię i po chwili wahania odważyła się dotknąć księgi. Księgi, a nie materiału, który ją zakrywał.

Potężna wizja uderzyła w dziewczynę, odbierając jej oddech na kilka chwil. Nie była to też do końca wizja, nie można powiedzieć, żeby Sidhe w tym momencie cokolwiek widziała swoimi oczami. To było bardziej coś przypominającego psychiczny zapach, smak czegoś nienamacalnego. Zniszczenie, szary, paskudny rozkład, pożerający istotę od środka, zaczynając od serca, a potem rozprzestrzeniający się na całe ciało. Komórki tego ciała jednoczyły się, żeby przeciwdziałać zarazie, tworząc niewielkie jaśniejące punkty na ciele, by ostatecznie spłynąć wszystkie do jednego miejsca. Razem miały szansę zwalczyć zarazę. Wiedźma opadła na ziemię, wyczerpana z sił. Dopiero po kilku godzinach umysł dziewczyny rozjaśnił się na tyle, żeby w jakikolwiek sposób uporządkować to, co widziała. Ciało, które było w niebezpieczeństwie… To nie było jej ciało, tego była pewna. To było coś większego od niej. W całej wizji ona sama czuła się… Hm. Komórką tego ciała. Jedną z tych, które jednoczyły się, aby pokonać chorobę. Zrozumienie tej wizji przyszło jeszcze później. Płomienie, które nagle wytrysnęły z jej palców w trakcie walki co prawda pomogły dziewczynie ujść z życiem, jednak spaliły też cały jej dobytek i młodej wiedźmie nie pozostało nic innego, jak udać się do pobliskiej wsi, żeby uzupełnić poważne braki. Od pożywienia, przez rękawiczki, żeby nic niepożądanego już więcej nie spłonęło, aż po torbę na większe rzeczy. Grupa ludzkich najemników przechodziła przez wieś, przynosząc ze sobą niepokojące wieści o tym, co działo się w stolicy. Umysł Sidhe rozjaśnił się, a jej wizja nabrała znaczenia. Ciało, które widziała w swojej wizji było ciałem królestwa, a ona w tej wizji była komórką, która jak i inne musiała stawić się pod wodzą księżniczki, żeby pomóc stawić czoła nieznanemu wrogowi.

Na miejsce dotarła wraz z ostatnimi grupami ściągających na miejsce zbiórki najemników, dzień przed ogłoszeniem wymarszu. O ile wśród niewielkiej grupy ludzi, gnanej do stolicy rządzą zdobycia sławy, bogactwa i poważania wśród płci pięknej czuła się tylko nieswojo, to na miejscu, w gronie setek absolutnie obcych sobie osób czuła się całkowicie zagubiona. W ciągu ostatnich kilku dni jej mentorka stała się jej wrogiem, jej życie spłonęło w wyniku całkiem nagle odkrytej zdolności, a ona właśnie podążała wraz z setkami a może i tysiącami zupełnie nieznanych jej osób na ratunek miastu, w którym nigdy nie zamierzała być, gnana niewytłumaczalną wizją, której nawet nie potrafiła opisać, mimo wszystko czując w głębi siebie, że postępuje słusznie.
 
Taive jest offline