Randulf
Doskonale zdał sobie sprawę, że mężczyzna po prostu chciał naciągnąć bohatera na cene i zarobić na przejezdnym. Nie ukrywają bohater wyglądał na takiego, który nie ma problemów z pieniędzmi. Mężczyzna złapał się za czoło i po chwili dodał:
- Nie miej mi za złe, miałem na myśli dziesięć pensów za dwa konie. Czy taka cena będzie dla was panie zadowalająca?
Bohater podczas rozmowy zobaczył, że w wewnątrz stajni jest dużo słomy i siana, nie było to nadzwyczajne, bo przecież była to stajnia. Jednak w niektórych miejscach kupy były wygniecione, jak gdyby ktoś tam czasem mógł sypiać.
Oswald
Nagle do karczmarza podszedł jakiś kupiec położył na blacie dziesięć szylingów i dodał:
- Jedzenie ze stołu.
Karczmarz prędko położył na monetach swoją grubiutką dłoń i zabrał je z blatu, skinąwszy jedynie głową, że może się częstować.
Karczmarz lekko się zaczerwienił spoglądając na Oswalda, i na pytanie o pokój pośpiesznie odparł,
- Możemy tak się umówić. - wyciągnął tymsamym dłoń po monetę.
Czym prędzej zmienił temat odpowiadając tym samym na wcześniejsze pytanie:
- Oczywiście, że tak, sam wszystko przygotowuje. pewnie i tak byś mi nie uwierzył, ale kiedyś pracowałem na dworze pewnego panicza, to były czasy u panicza spod herbu trzech wron.
- Kupcy to większość tutejsi, wyjeżdżają do pobliskich miejscowości sprzedają, kupują i wracają. Dzisiaj chyba nie ma tutaj żadnych przyjezdnych prócz ciebie paniczu, prócz ciebie.
Otwin
Zainteresował swoją opowieścią gospodarzy
- Stary siwy dziadek powiadasz. - zamyślił się gospodarz - dużo tu takich, ale że przejezdny, to już mniej, musze popytać, bo coś było na temacie ostatnimi dniami. Ja ino w poluj żem więcej robił to nie za wiele wim. Ale popytam. Zrobię to z samego rana jak o nagrodę się rozchodzi.
Domownikom zaświeciły się oczy na widok złotej monety, która teraz spoczywała w rękach Otwina.
-Oczywiście, za tę monetę będziesz miał o co prosisz… - jednak nagle ludzie zaniemówili widząc stworzenie pod ich stołem.
Gryf dobrze się krył ze swoją obecnością, a to idąc tuż za nogami bohatera, przemykając się pod krzesłami czy stołem, jednak teraz gdy bohater zdradził jego obecność ludzie byli w niemałym zaskoczeniu.
- Panie, ten potwór, jak kto go tutaj zobaczy to jeszcze nas spalą. Przecie to nie zwierzę.
Gryf spokojnie przeciągał się nie za bardzo rozumiejąc o czym właśnie wieśniak mówił.
- Czy on nas nie zarazi niczym? - zapytał się niepewnie odsuwając dalej od stołu - przecie to jest zmutowane stworzenie.