Ale piękne lato się zaczyna. Zimno, deszcz a oni w góry się udać zamierzają. Tu wśród umgi mało sensownej pracy było dla Duraka. Taka pogoda nie wróżyła nic dobrego. Kompani nie byli twardzi jak khazadzi i w górskim klimacie jaki za oknem się przedstawiał zbyt długo by nie pociągnęli. Martwiło to Duraka, ale teraz przy kufelku krasnoludzkiego ale z Karak Hirn i w cieple gospody można było zapomnieć o kłopotach.
Złoto w sakiewce się kończyło i nie mogli długo siedzieć tu w Górskiej Ostoi i musieli coś zarobić.
Jak za sprawą potarcia magicznej butelki pojawia się dżin tak teraz pojawił się nieznajomy z propozycją zarobku i to w sposób w który on i kompani najlepiej się czuli.
- Hrmmm.- Mruknął gdy Dietrich zaprosił przybyłego do stołu. Ten nie wyglądał na szlachetnie urodzonego. Coś mu tu nie pasowało i w normalnych warunkach by pewnie już na start podziękował za pracę. No teraz byli bez grosza w zasięgu planów.
- Okrągłą sumkę oferujecie człeczyno.- Przemówił gdy tamten usiadł wreszcie ścieśniając kompanów.
- A co sprowadziło w te strony o szlachetny?- Lekko kpił krasnolud z człowieka chcą wybadać czy jest drażliwy i jak będzie reagował.