Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-02-2018, 20:53   #8
Warlock
Konto usunięte
 
Warlock's Avatar
 
Reputacja: 1 Warlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputacjęWarlock ma wspaniałą reputację
Spotkanie w karczmie "Górska Ostoja"

Słysząc przyjazne słowa Dietricha, Karl uśmiechnął się lekko w odpowiedzi i zaczął rozglądać się uważnie po karczmie, w poszukiwaniu wolnego krzesła. Z pomocą przyszedł mu Słowik, który wskazał swoje własne miejsce, po czym sam udał się do karczmarza, prosząc o wolny taboret.
- Więcej już nie mam - poinformowała węglarza Gretta po wręczeniu mu swojego ostatniego krzesła, jakby spodziewała się, że niedługo zrobi się tu prawdziwy tłum spragnionych przygód awanturników. Kiedy Słowik wrócił do stołu, Karl grzecznie mu podziękował za jego miły gest, następnie zawiesił swój przemoczony płaszcz na hakach w pobliżu paleniska, po czym wrócił do stołu i wreszcie usiadł.
- Rad jestem, że jest ktoś skory mnie wysłuchać - zwrócił się do poszukiwaczy przygód. - Spodziewam się, że macie mnóstwo pytań i na wszystkie, jeśli czasu starcza, postaram się odpowiedzieć. Wyruszyć chciałbym nazajutrz, najlepiej jeszcze przed świtem. Spytacie dlaczego tak wcześnie? Cóż… Narobiłem sobie wrogów ostatnimi czasy, a właściwie nie tyle ja, co moja rodzina. Wiecie jak to jest w tych stronach? Wszystkie konflikty rozwiązywane są na własną rękę, nie ma sądownictwa, ani żadnej sprawiedliwości, liczy się tylko siła, którą dysponuje twoja familia. Moja, tak się składa, jest całkiem potężna, ale nie jest jedyną taką w tych stronach i od czasów niezbyt udanego wesela mojej siostry, toczy krwawy bój z rodem Viddlebergów. Nie pytajcie dlaczego… To zbyt skomplikowane nawet jak na moją głową - powiedział z uśmiechem rozbawienia, przez chwilę wspominając w myślach swojego despotycznego, upartego jak osioł ojca i równej mu pod tymi względami głowie rodu Viddlebergów.
- Chyba spotkaliśmy się kiedyś, przed laty - odezwał się Dietrich, przerywając wywód nieznajomego. - Zapewne lepiej pan znał mojego ojca.
- Ach, to możliwe. Często podróżuję po Imperium, spotykam wielu ludzi, a twoja twarz od początku wydała mi się znajoma, ale mam nadzieję, że się nie obrazisz, kiedy powiem, że nie potrafię przypomnieć sobie jakichkolwiek szczegółów naszego spotkania - odpowiedział mu mężczyzna, po czym zwrócił się do reszty:
- Wybaczcie mi. W pośpiechu zapomniałem się przedstawić... Nazywam się Karl Lehman, syn Sigmunda Lehmana z Scharmbeck.
- Okrągłą sumkę oferujecie, człeczyno - wtrącił się Durak z wyczuwalną w głosie nutką kpiny, którą Karl przeoczył lub puścił mimo uszu. - A co was sprowadza w te strony, o szlachetny?
- Mówiąc w skrócie; depcze mi po piętach nasłana przez Viddlebergów banda groźnych prostaczków, która zwietrzyła mój trop jeszcze w Wusterburgu. Gościniec wzdłuż rzeki Soll jest obstawiony, więc zmuszony jestem iść okrężną drogą przez Przełęcz Lodowego Wichru. Stary Viddleberg najwyraźniej cholernie się uparł, aby dopaść pierworodnego Lehmanów, psubrat chędożony.
- Nierozsądne jest głośne gadanie o gotówce jaką przy sobie posiadasz - zauważył Hans, mając na myśli głośną przemowę, którą Karl zaserwował wszystkim tuż po wejściu do karczmy.
- Być może… ale któż poza wami miałby uczynić mi tu krzywdę? Ta banda obwiesi przy szynkwasie, którzy potrafią posługiwać się co najwyżej cepem? - Nieznajomy pokręcił głową.
- Moja oferta jest jedynie wstępem do jeszcze większej nagrody. Jeśli z naszej wspólnej podróży wyniknie coś więcej niż krajoznawczy spacerek, to moja rodzina wynagrodzi hojnie wasze trudy. Jeśli ubijecie przy tym kilku Viddlebergów, to tym bardziej uradujecie mojego ojca, a słynie on z rozrzutności, jak większość szlachty w tych stronach. A jeśli jesteście najemnikami i lubujecie się w rozwiązywaniu rodzinnych kłopotów, to możemy też nawiązać trwalszą współpracę - powiedział z tajemniczym uśmiechem na twarzy.
- Nie mamy żadnych wozów, ni rumaków. Mimo najszczerszych chęci, podejrzewam, że podróż z nami wcale nie będzie szybsza. A ponoć na czasie ci zależy - odezwała się elfka, która dotychczas siedziała cicho.
- Czy może bardziej na bezpieczeństwie? - Dodała, pochyliwszy na bok głowę.
- Zdecydowanie to drugie - odparł jej Karl, przytakując głową. - Sam przyjechałem tu konno, ale im wyżej w góry, tym większym utrapieniem staje się wierzchowiec i pewnie będę zmuszony go porzucić. Viddlebergowie wiedzą, gdzie mieszkam, więc na pewno ktoś od nich będzie się kręcił w pobliżu Scharmbeck. Ojca nie zdołałem ostrzec, zostawiłem za sobą wszystko co miałem w Wusterbergu, nawet gołębia pocztowego nie zdążyłem wysłać, więc w obliczu grożącego mi niebezpieczeństwa zdany jestem tylko na siebie - powiedział surowym głosem, a na jego twarzy pojawił się grymas powagi. - I na was, jeśli zgodzicie się mi towarzyszyć.
 
__________________
[URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019
Warlock jest offline