Karl Lehman?
Dietrich nie pamiętał dokładnie imienia, ale nazwisko kojarzył, więc uznał, że tamten nie kłamie.
A zresztą... Po co miałby kłamać i narażać własne zdrowie? wszak mogli go złapać i za wyższą kwotę, na dodatek bez ryzyka, oddać w ręce Viddlebergów.
Historia sporu między tymi dwoma rodami była dość znana, a od nieudanego wesela, które miało ze sobą połączyć latorośle obu rodzin, stosunki między Lehmanami a Viddlebergami trudno było nazwać przyjaznymi. Nawet słowo 'nieprzyjazne' nie do końca oddawało głębię konfliktu.
Porzucić wierzchowca... To się niezbyt spodobało Dietrichowi.
Przywiązany był do swojego konika, który - chociaż nie był wspaniałym, rycerskim rumakiem - wiernie mu do tej pory służył. Siedemdziesiąt sztuk złota, podzielone na siedem osób, raczej nie rozwiązywało problemu.
- Tak się akurat składa, że ja mam wierzchowca - powiedział - i porzucenie go po drodze niezbyt mi odpowiada.
A to oznaczało głos na NIE.