- Jestem pewien, że w takim razie zadbasz należycie o nasze wierzchowce - powiedział Randulf. Niby odruchowo poprawił pas, na którym wisiał miecz. - I mam nadzieję, że uważasz ze światłem i nie podpalisz stajni - dodał.
Postanowił, mimo wszystko, za jakiś czas upewnić się, czy stajenny należycie zapracował na swoją zapłatę.
* * *
Jedzenie kusiło, ale karczmarz zapewne nie uwierzył, że nowy gość jest w stanie zapłacić za to, co zje. Albo też miał smutne doświadczenia z innymi gośćmi, co to wymknęli się chyłkiem nie uiściwszy rachunku.
- Oswaldzie, ile płacimy za kolację? - Randulf spytał kompana, stojącego przy zastawionym stole.