Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2018, 18:54   #8
waydack
 
waydack's Avatar
 
Reputacja: 1 waydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputacjęwaydack ma wspaniałą reputację
Krater w ziemi wielkości małego miasta, powodował u Joela autentyczne ciarki. Z miejsca skąd obserwował kopalnię, wydawało się, że otchłań sięga do samego wnętrza ziemi. Albo piekła.

Wróciły wspomnienia z wiosny 1996 roku. Tego dnia wyrwał się z Jane i Samem z lekcji, Sam zabrał z garażu ojca parę piw. Siedzieli nad strumykiem, kiedy nadjechał radiowóz. Policjant powiedział, że w kopalni był wypadek a jego ojciec i bracia zaginęli. Odwiózł Joela do domu, mama siedziała na telefonie, rozmawiała z kimś i płakała, nawet chyba nie zauważyła że wrócił. Nie mógł siedzieć bezczynnie, dlatego z garażu zabrał rower i pojechał na miejsce katastrofy. Ciągle miał nadzieję, że to pomyłka, że tata, Barry i Matt wyszli jednak na powierzchnię a teraz pomagają w akcji ratunkowej. Coraz bardziej zdesperowany rozglądał się po twarzach ludzi, którzy biegali tam i z powrotem między szybem a wozami strażackimi. Przy ambulansie zauważył Jamesa Devina. Z trudem go rozpoznał. Twarz górnika była umazana kurzem i błotem, uniform podarty, zakrwawiony. Podbiegł do niego i zapytał o tatę i braci. Nigdy nie zapomni jego wyrazu twarzy. Czasem jedno spojrzenie potrafi opisać więcej niż tysiąc słów. Chwilę później Joel stał odrętwiały odprowadzając karetkę wzrokiem, kiedy zaczepił go Jack Wood, szef ochrony. Nie wiedział czyim jest synem, więc szarpnął Joela za koszulę i w dosadnych słowach kazał opuścić teren kopalni. Od tego czasu, nie licząc powtarzających się koszmarów, nigdy już tam nie wracał. Do dzisiaj.

Strode miał odchodzić w stronę auta, kiedy zauważył przy siatce znajomą twarz. Nie pamiętał jego imienia, ale często widywał pod Wall Martem, parę razy dał nawet kasę na jedzenie. Joela nie zdziwiło, że Indianin jest w stanie wskazującym, zdziwiło go gdy podszedł do ogrodzenia a potem rzucił czymś w stronę ochroniarza stojącego po drugiej stronie. Ten nagle wyciągnął broń a nauczyciel na chwilę zamarł. Chyba go nie zastrzeli, nie przy tych wszystkich dziennikarzach? Mężczyźni zaczęli się kłócić a po chwili Indianin ruszył w kierunku miasteczka mamrocząc coś pod nosem. Joel wrócił do samochodu, gdy zadzwonił telefon. Popatrzył na wyświetlacz. Lisa Haworth.
- Cześć Lisa, co tam?
- Odbywam właśnie nieprzyjemną rozmowę z radnym Dillane. Szykują się kłopoty
- Możesz mówić jaśniej?
- Pan radny ma pewne zastrzeżenia co do twojego wczorajszego zachowania. Podczas wstrząsów opuściłeś klasę i zostawiłeś uczniów samych, narażając ich na niebezpieczeństwo.
No tak, Joel mógł się spodziewać, że Greg Dillane tak łatwo mi nie odpuści odkąd jego syn został na miesiąc zawieszony w prawach ucznia. Ktoś musiał w końcu zrobić porządek z małym, wrednym sukinsynem. Junior znany był z tego, że lubi wyżywać się na słabszych. Klasyczny typ szkolnego prześladowcy, brakowało mu tylko futbolowej kurtki, mięśni i wzrostu, reszta się zgadzała. Trener koszykówki Jack Tully ostrzegał Joela, żeby z nim nie zaczynać i przez długi czas nauczyciel stosował się do jego rady. W końcu nikt w Diamont Taint nie zadziera z rodziną Dillane’ów. Miarka się przebrała gdy na lekcji Joel zarekwirował telefon Patricka Olsena, najlepszego kumpla Juniora. To co zobaczył porządnie nim wstrząsnęło. Młody Dillane, Olsen i Mark Hoffman nagrali kilkuminutowy film, na którym dręczyli syna Mirandy Cooper. Chłopiec miał zespół Downa a te gnojki tarzały go w trawie i psich odchodach. Greg Junior wszystko filmował, zachęcając kolegów do zabawy i podśpiewując wesoło „Obladi-oblada”. Nagranie Joel pokazał Lisie i wicedyrektorowi Schusterowi. Schuster oczywiście próbował zamieść sprawę pod dywan, Lisa jednak go poparła i wezwała policję. Syn Dillane’a został zawieszony w prawach ucznia a Olsena i Hoffmana, którzy wzięli całą winę na siebie wyrzucono ze szkoły. Od tego czasu zaczęły się problemy z radnym. Regularnie nasyłał na braci Strode opiekę społeczną a podczas sesji rady próbował przeforsować swój pomysł na odcięcie dotacji dla szkoły. Co oznaczało kolejną redukcję etatów. Joel domyślał się, że będzie pierwszy w kolejce do zwolnienia.
- Zostawiłem ich tylko na chwilę. To nie było trzęsienie ziemi rodem z San Francisco
- Wiem, ale znasz Dillane’a. Od dawna szukał na ciebie haka. Pamiętaj, że jestem po twojej stronie i zawsze ci pomogę
- Dzięki Lisa, doceniam to

Schował telefon do kieszeni, odpalił silnik i ruszył z powrotem do miasteczka.
Zjeżdżając ze wzniesienia Joel zauważył mężczyznę, który przed chwilą wdał się w pyskówkę z ochroniarzem.
Indianin zataczał się poboczem, ale dziarsko parł do przodu. Strode wyminął pijaka, jednak po chwili naszła go refleksja. A co gdybym to on szedł nachlany w prażącym słońcu pustyni? Pewnie modliłby się o taksówkę.
Nauczyciel niechętnie zatrzymał się, cofnął na wstecznym i otworzył okno od strony kierowcy.
- Nie potrzebujesz przypadkiem podwózki wodzu?
Indianin zupełnie nie zwrócił uwagi na samochód, który jechał teraz wolno obok niego. Był stary i chudy, jeśli nie powiedzieć - wychudzony. Długie, przesuszone włosy spływały mu swobodnie na plecy. Pierś zdobił naszyjnik z białych kości. Szedł niespiesznie, lekko się zataczając, patrząc uparcie przed siebie.
- Hej, ja nie gryzę - odparł Joel - Jadę w stronę miasta, możesz zabrać się ze mną jeśli chcesz
- Nie - burknął Indianin.
- Nie to nie, na razie-
Joel zamknął szybę i popędził na zachód, prosto do domu. Chyba rozumiał co tak rozjuszyło czerwonoskórego. Jeśli planeta to żywy organizm, człowiek musi być jej nowotworem. A czarny, wydrążony maszynami tunel dobitnie temu dowodził. Joel pozostawał jednak optymistą. Ktoś kiedyś w końcu zasypie to dziadostwo i kopalnia przejdzie do historii.
 

Ostatnio edytowane przez waydack : 09-03-2018 o 21:19.
waydack jest offline