Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-03-2018, 10:06   #9
killinger
 
killinger's Avatar
 
Reputacja: 1 killinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputacjękillinger ma wspaniałą reputację
- Tylko najbliższa rodzina, proszę pana - Augustus wykonał szeroki ruch ręką, zagarniając rodziców Rebeki i jej dziadka, a odgradzając od wejścia do gabinetu gogusia z wąsikiem. Znał się na ludziach, od razu ocenił go jako potencjalne źródło kłopotów. Agent ubezpieczeniowy, może jakiś komiwojażer, albo tani prawnik, zajmujący się brudnymi sprawkami. Wyglądał na cwanego, a może tez bezwzględnego, a Augie cenił sobie robienie interesów na własnych zasadach. Te zaś były proste - zarabiaj i daj zarabiać innym, ale w razie czego nie bój się ostrej gry.

Gabinet zrobił z pewnością odpowiednio onieśmielające wrażenie na zdruzgotanej rodzinie. Kiedy matka usiadła jedynie na samym brzegu fotela, rozdygotany ojciec skulił się w sobie łypiąc w milczeniu spod oka na wielkie jak szafa dębowe biurko, którym odgrodził się od nich Gravesend, przedsiębiorca pogrzebowy poczuł, że odzyskuje nad wszystkim kontrolę.

-Sprawy skomplikowały się niespodziewanie, napijecie się państwo czegoś? - Wytoczył przenośny barek na kółkach, pełen przekąsek, oraz co ważne mieniących się bursztynową zawartością karafek. Zręcznie obsłużył panią Hollis, której łzy zmieszane z tanim tuszem do rzęs utworzyły malowniczą siateczkę czarnych żłobień na policzkach, upodobniając ją w dyskretnym oświetleniu gabinetu, do starej wiedźmy z celtyckimi tatuażami. Irracjonalnie pomyślał, że niepotrzebnie nalał jej porto, że mniejszym dysonansem byłaby jakaś torfowa whiskey, mocniej pasująca do archaicznej stylizacji kobiety.

Zatrzymał się na dłużej przy panu Hollisie. Wcześniejsza zadziorność, wynikająca z niepewności i frustracji, została zneutralizowana przez grzeczną postawę gospodarza, kojący ton, oraz co ważne, podwójną porcję alkoholu. Nie dodał celowo lodu do szklanki, licząc na szybsze działanie otępiające.

- Jak zapewne państwo wiecie, mieliśmy w okolicy silny wstrząs, który doprowadził do nieoczekiwanych dla nas konsekwencji. Widzieliście państwo relacje w telewizji, sprawa dość poważna, zginęli ludzie - odciągał ich myśli celowo od ich własnych kłopotów Augustus - Nie będę zadręczał was szczegółami, ale zgodnie z prawem stanowym muszę najpierw dokonać odpowiednich czynności technicznych dotyczących infrastruktury, nim pomożemy naszej nieodżałowanej Rebece udać się w ostatnia podróż. Wiem, że to dla państwa bardzo ciężki okres, dlatego służę pomocą w pełnym zakresie. Mamy pokoje gościnne, które pozwolą państwu przenocować, nim dokona się ostateczny akt połączenia Rebeki ze Stwórcą. Zapewniam obiad w cenie noclegu. Koszta związane z przebywaniem Rebeki pod moją opieką o dobę dłużej, niż zakładaliśmy, są pokaźne, ale wezmę je na siebie, by ulżyć Państwa cierpieniom. Dokładamy najwyższej staranności, by jutro sprawa zakończyła się zgodnie z waszymi dyspozycjami, lecz dziś nie uda mi się wiele zdziałać - przepisy techniczne wiążą nas wszystkich jednako, na pewno to pan jako fachowiec rozumie, drogi panie Hollis.
Ojciec Uśmiechniętej Beki na pewno pracował fizycznie, odwołanie do jego fachowości miało łamać kolejne bariery w umyśle sparaliżowanym niezrozumieniem i złością. Teraz trochę straszenia. Marchewka na koniec.
- Sprawy finansowe mają się następująco. Do umówionej kwoty 8250 dodać należałoby 1400 dolarów za kolejny dzień użycia aparatury, oraz trzy noclegi po 45 dolarów. Razem 1535 dolarów. Jako że jesteście państwo wyjątkowo miłymi klientami, w ramach wyjątku całą tę kwotę zminusuję, Rebeka na pewno byłaby z tego powodu bardzo zadowolona.
Otępiałe spojrzenia małżeństwa rozświetliły się przez chwilę błyskiem czegoś na kształt wdzięczności, tylko szare oczy dziadka skryły się pod zmarszczonymi, krzaczastymi brwiami.
- Domyślam się, że potrzebujecie państwo chwili na decyzję, pozwolę wam to przedyskutować w spokoju. Wracam za 5 minut.
Ponownie dolał szczodrze trunku ojcu denatki, zgarnął 2 szklaneczki które uzupełnił lodem i dwunastoletnim jamesonem. Podał jedną dziadkowi, ujął go pod łokieć i delikatnie wyprowadził za drzwi. Stary mógł zakłócić proces decyzyjny rodziców dziewczyny, w dodatku wyglądał na dostatecznie bystrego, by zmienić przebieg rozmów na niekorzyść Domu Pogrzebowego.

Już za drzwiami Augustus upił mały łyk whiskey, pozwalając sobie na chwile zastanowienia. W końcu spojrzał w oczy dziadka i rzekł bez ogródek:
- Pewnie domyśla się pan, że mamy poważny kłopot. Rodzice Beki nie muszą w tym uczestniczyć, bo są zbyt obolali po utracie córki. Pan kochał to dziecko pewnie nawet mocniej niż oni, widzę to wyraźnie. Gram więc w otwarte karty. Wstrząs w kopalni uszkodził mi komorę spalania. Nie mogę ryzykować wybuchu. Cholernie mi przykro, ale choćbym chciał, dziś nic nie załatwię.
Tym razem staruszek podniósł szklankę do ust, nie przestając przyglądać się badawczo Gravesendowi. Augie czuł, że najlepiej rozegrać sprawę szczerością, ludzie starej daty wciąż hołdowali pięknym, archaicznym zasadom.
- Co więc będzie się działo dalej? - spokojnym głosem zapytał nestor.
- Jeśli rodzice się zgodzą, przenocujecie dziś u mnie, po południu zjawi się ekipa z Salt Lake City, usterkę usuną i dokonamy kremacji wieczorem.
Staruszek pokiwał głową. Myśl, że spędzi jeszcze trochę czasu z Rebeką podziałała na niego dziwnie kojąco.
- Tak, kochałem Becky mocniej niż własne dzieci, może dlatego że była mądra, wrażliwa i bardzo przypominała moją żonę, nieboszczkę - upił kolejny łyczek otwierając się - Wie pan czemu ćpała?
- Była zbyt wrażliwa? Artystka? - zaryzykował Augie, przypominając sobie śliczny kolorowy tatuaż pod pępkiem zmarłej.
- Gdzie tam, pracowała jako kasjerka w markecie, żadna artystka. Parę lat temu została zgwałcona. Terapia, antydepresanty, coraz większe dawki, na koniec crack. Nie radziła sobie z przeszłością.
- Odpływała więc w teraźniejszości. By zapomnieć. By nie bolało. W końcu znieczuliła się ostatecznie, a pan został sam - W empatycznym przypływie przytulił starego. Pachniał tytoniem i jakimś odcieniem smutku.

Stary Hollis spojrzał na niego najpierw nieco zdziwiony, a potem przytulił się bezradnie do przedsiębiorcy pogrzebowego. Poklepał go po plecach.
- Dobry z ciebie człowiek, Gravesend. Zmarnowała swoje życie, a ja nie umiałem jej pomóc. Moja biedna dziewczynka, która padła ofiarą chuci jakiegoś cholernego negra.
- Zasrane czarnuchy

Nawiązali porozumienie. Bez słowa zaprowadził dziadka do piwnicy. Przeprowadził go do kostnicy. Otworzył drzwiczki chłodni, wysunął Rebekę i odchylił prześcieradło. Wyglądała spokojnie, choć w pamięci Augustusa wciąż miała na obliczu ten szeroki domalowany uśmiech. Przysunął krzesełko, okrył ramiona dziadka fartuchem laboratoryjnym i zostawił go na prawdziwe, ostatnie pożegnanie, gdy już wyzbył się złości na kochaną wnuczkę.

"Aleś go kurwa załatwił na szaro Złotko" - głos ojca tym razem nie brzmiał złośliwie, wyczuwał w nim coś na kształt uznania. Uśmiechnął się w odpowiedzi i ruszył na górę, wiedząc, że problem z rodziną jest już zażegnany.

Zadzwonił do Serwisu, jeszcze raz upewniając się, że ekipa zdoła pojawić się na czas. Potem wybrał numer swojej agentki ubezpieczeniowej. Marsha Clark była jedyną czarnoskórą osoba jaką tolerował. Odebrała szybko, sprawdziła jego polisę i potwierdziła, że naprawa pieca, oraz strata jaką poniósł w wyniku opóźnienia kremacji mieszczą się w zakresie ubezpieczenia.

Czyli jeszcze na temacie zarobi. No i co ty na to cholerny ojczulku? Kto jest królem interesów?

Wrócił do gabinetu, spisał szybko ugodę z państwem Hollis w pełni akceptujących zaproponowane warunki. Do przybycia transportu z Salt Lake miał jeszcze kilka godzin, a żadnych zaplanowanych interesów. Zadzwonił do Michaeli, proponując wypad do kawiarni. O dziwo zgodziła się bez protestów.

Granatowy Lexus z podwójną klimatyzacją dawał uczucie komfortu. Za oknem słońce starało się udowodnić, że to ono gra pierwsze skrzypce na pustyni Mojave. Augustus uniósł zamykany kubeczek z kawą z ekspresu, jaką nalał sobie w hallu przed wyjściem. Upił łyk, kiedy Mika zadała mu pytanie.

- Tato, czy to prawda, że jeśli chcę zostać dziewicą, to muszę zgadzać się na seks analny z moim chłopakiem?
Plunął kawą przed siebie, utracił na chwile panowanie nad autem i przy sporej prędkości zjechał na pobocze. Koła straciły przyczepność na mieszaninie szutru i piasku, zabuksowały żałośnie i auto wpadło w korkociąg. Odbijał panicznie kierownicą, zastanawiając się niemal chłodno, co do cholery robi ABS i cały katalog głupich trzyliterowych oznaczeń, gwarantujących bezpieczeństwo jazdy. Pasy wpijały się w jego klatkę piersiową, świat wirował żałośnie, ale on myślał tylko o dwóch rzeczach. O bladej, przerażonej twarzy ukochanej córeczki, oraz o tym, że Glock 27 z rękojeścią z masy perłowej w końcu mu się przyda.

Tajemnicze trzyliterowe systemy zatrzymały auto w poprzek drogi. Trzęsącymi dłońmi pogłaskał pozostającą w szoku Michaelę. Zjechał powolutku na pobocze, by nie stać się celem jakiejś rozpędzonej osiemnastokołowej ciężarówki.

Resztki kawy ściekały ciemnymi smugami po kremowej, skórzanej tapicerce.
- Zupełnie jak makijaż pani Hollis - powiedział na głos, przez ściśnięte gardło.
Córka spojrzała na niego z przestrachem.
- Kocham cię Mika. Porozmawiamy przy lodach w "Hope". Wtedy powiem ci, co zrobimy a przede wszystkim co ty masz zrobić kochanie.

Pan Glock nie będzie spał spokojnie, o nie, przemówi wielkim głosem, tuż przy uchu zasrańca Pearce'a.
 
__________________
Pусский военный корабль, иди нахуй

Ostatnio edytowane przez killinger : 10-03-2018 o 12:02. Powód: literówki
killinger jest offline