-
Na pewno trafiliśmy do kartografa, a nie lokalnego herszta, co
ma z kimś na pieńku? - Dora też zauważyła ochroniarza, rzuciła pytanie do towarzyszy. Chyba średnio zadowoleni byli ci klienci, skoro Alfredo potrzebował zatrudniać osiłka do obrony własnego tyłka, żeby jakiemuś z nich nie przyszło na myśl "odwdzięczyć" się dosadnie kartografowi. Może nie bywała zbyt wiele razy u kartografów, ale nie spotkała jeszcze żadnego, co by zatrudniał "karka"; tych raczej widywała u takich, którym zdarzało się spotykać niebezpiecznych typów... i których było stać na ich zatrudnienie. Albo Alfredo na tyle dobrze prosperował, że sobie pozwalał na dodatkowych pracowników.
Niemniej Dora nie należała do wojowników i widok uzbrojonego jegomościa nie zachęcał ją jakoś specjalnie do przystąpienia w tutejsze progi. Wolała chyba pójść gdzie indziej po mapę.
Dora nie jest zachęcona do wejścia do lokalu Alfredo, widzi ochroniarza, któremu się źle z oczu patrzy i ma wrażenie, że może zostać ogłoszone polowanie na "wieloryba" albo "walenia".
Nie wiem jak reszta drużyny, ale:
- Dora jest za pójściem gdzie indziej po mapę,
- nie brałaby mapy tworzonej na podstawie powieści innych wędrowców. |