Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2018, 05:35   #2
shewa92
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację
Po wielu dniach nużącej i niezbyt obfitującej w atrakcje podróży, Anathem cieszył się, że może w końcu zająć się czymś innym. Miasteczko może i było niewielkie, ale znajdowała się w fazie, która prawdopodobnie zdecyduje o jego potencjalnej przyszłości.

Wiele spraw i losów ważyło się właśnie teraz. Wiele pytań właśnie zaczynało poznawać swoje odpowiedzi. Czy władze osady wykorzystają okazję by zapewnić Oakhurst bezpieczną przyszłość i pozwolą mu płonąć dalej jasnym blaskiem nawet, gdy gorączka złota minie? Czy mieszkańcy są zadowoleni z sytuacji, w której się znaleźli? Czy poradzą sobie z tym, co pojawia się zawsze tam, gdzie jest złoto? Jak intrygi, przemoc, gwałt i chciwość wpłyną na, do niedawna, zwykłych rolników ze zwykłego miasteczka?

Mnich uwielbiał takie sytuacje. Całe szczęście, bo w innym wypadku otaczający go tłum, hałas i nieraz smród doprowadziłyby go do szybkiej zmiany miejsca pobytu. Po przejrzeniu ogłoszeń i odnotowaniu w pamięci kilku z nich stwierdził, że wszystko może poczekać do jutra. Dzisiaj chciał czuć i poznać miejsce, w którym się obecnie znajdował.

***

Przyglądając się przechodniom, doszedł do wniosku, że ani on, ani większość jego towarzyszy nie wyróżnia się zbytnio z tłumu. Widać złoto przyciąga wszystkich, od dziwek, szulerów i alkoholików po szlachtę i rycerstwo.
- Dobrze... - mruknął pod nosem - Mniej uwagi zwrócę na siebie.

Czy Anathem Flame przyciągał wzrok w jakiś szczególny sposób? Niezbyt. Na pierwszy rzut oka był zwykłym młodzieńcem, który niedawno wszedł w dorosłość, no może poruszał się z większą gracją i świadomością swojego ciała niż rówieśnicy. Dobra budowa, średni wzrost, ciemne włosy i dobrze utrzymana, krótko przystrzyżona broda nie były cechami, przez które ludzie wytykaliby go na ulicach. Na pierwszy rzut oka wszystko w porządku.

Jeśli ktoś jednak pokusiłby się o drugi, to mogłyby zainteresować go bursztynowe, bardziej kocie niż ludzkie oczy, srebrny łańcuszek w kształcie wijącego się płomienia, bardzo dobrze wyrzeźbione mięśnie brzucha widoczne spod, nigdy nie zapiętej, skórzanej kamizelki z kapturem. Spodnie, sandały i plecak nie wyróżniały się spośród miliona im podobnych, za to metalowe bransolety osłaniające ręce niemal od nadgarstków po łokcie już zdecydowanie tak. Niby pancerz jakiego wiele, ale wykonanie tego konkretnego egzemplarza cieszyło wzrok. Dodatkowo można było czasem odnieść wrażenie, że emanują delikatnym, błękitno - zielonym blaskiem świadczącym o ich magicznej naturze.

Trzeci rzut oka, jeśli ktoś w ogóle widziałby sens w przyglądaniu się Anathemowi, ujawniłby jeszcze dwie niepokojące rzeczy. Przy wyraźniejszych oględzinach, można zauważyć, że ciemny sznur owinięty wokół pasa mnicha w tajemniczy sposób drży i porusza się, nie mając ku temu powodów i znika, niejako pod spodniami, gdzieś mniej więcej na wysokości pośladków. Druga sprawa jest równie zagadkowa, co niepokojąca. Ciało mnicha, w przeciwieństwie do przedmiotów i osób z jego otoczenia, postanowiło nie rzucać cienia. Tak to już bywa z Diablętami...

Świadomy swoich cech wrodzonych i najczęstszych reakcji otoczenia, zwłaszcza na dwie ostatnie, Anathem starał się za bardzo nie wychylać. Niestety wrodzone, żartobliwe i raczej radosne usposobienie młodzieńca, a także wysokie poczucie sprawiedliwości, a przede wszystkim zasady, jakie wyznawał, często krzyżowały jego plany.

***

Nie mając nic lepszego do roboty, postanowił iść dalej główną ulicą, chociażby po to, żeby sprawdzić, dokąd idą ci wszyscy ludzie. Tłum gęstniał, a duża ilość zbrojnych strażników zdawała się sugerować jakąś egzekucję, czy wymiar kary. Nie byłby sobą, gdyby nie spróbował dowiedzieć się, o co chodzi. Przeciskając się, wraz z towarzyszami, w stronę podestu szybko zorientował się, że pierwsze wrażenie było mylne, a rzeczywistość była jeszcze gorsza - handel niewolnikami.

Przyglądając się sytuacji i słuchając bezsensownych stwierdzeń w stylu "udowodnij swoją niewinność", Anathem Flame wiedział, że musi coś zrobić. Zaté - sztuka walki, którą trenował, łączyła się z filozofią postępowania, którą jego klasztor wyznawał. Jedna z zasad mówiła: "Sprawiedliwy raczej winnego wolno puści, niż osąd pochopny wyda". Czy tak się zachowywała społeczność, która oskarżyła tą dziewczynę? Czy przemawiała prawda, czy raczej zawiść? Wiedział, że to drugie. W momencie, gdy handlarz zerwał z dziewczyny koszulę, zaczął działać.

Mimo, że pośród tylu ludzi było strasznie ciasno, mnich rozpychając się rękami zrobił sobie trochę miejsca, a następnie przyklęknął na jedno kolano i wyskoczył w stronę strażników otaczających podest. W locie chwycił za barki, dwóch stojących obok siebie mężczyzn, improwizując wahadło, które wprawiło jego ciało w rotację, efektownie zamienioną w półsalto i zgrabne lądowanie na podwyższeniu.

Szybko ocenił sytuację i zadowolony z poruszenia jakie wywołał postanowił kuć żelazo, póki gorące.
- Jestem Anathem Flame, należę do Braci i Sióstr Czystego Płomienia i chciałbym zabrać głos, jeżeli można. - zabrzmiał spokojny głos - Nie chciałbym postąpić wbrew tutejszym zwyczajom, ale śluby, które składałem zobowiązują mnie do wyjaśnienia pewnych nieścisłości, zanim pozwolę wam sprzedać tę dziewczynę. - kontynuował, nie czekając na odpowiedź.

Krótki wdech.

- Uznaliście, że dziewczyna jest wiedźmą na podstawie oskarżeń osoby, która nawet nie umie uprawiać swojej ziemi tak, by dawała plony. Co jeszcze ciekawsze oczekujecie, że sama przedstawi wam dowód swojej niewinności. Takie zwyczaje panują w Oakhurst? Skoro niewinny musi dowodzić u was niewinności, a nie winę dowodzicie oskarżonemu to chciałem zgłosić, że zaginęła mi sakiewka z pieniędzmi. Widziałem u Was ludzie pieniądze. Udowodnijcie, że nie są moje. Niewinny jest dla mnie ten, kto nie ma ani monety! - kontynuował ignorując licytującego - Jeżeli nadal chcecie dowodu na niewinność dziewczyny to chętnie przedstawię wam jedyny dowód jaki można, gdy sąsiad, sąsiada posądza o szkodliwe czary. Oskarżycielu! Wyzywam Cię na pojedynek na śmierć i życie! Niech rozstrzygnie Sąd Boży. Biorę Kossutha i Tyra na świadków, że wierzę w niewinność tej dziewczyny i będę walczył z tym, kto ją oskarżył, jeśli słów sowich nie cofnie. Mieszkańcy Oakhurst! Wskażcie go i przyprowadźcie tutaj, a rozstrzygniemy to natychmiast i na waszych oczach.

"Chyba mnie trochę poniosło"- pomyślał Anathem. Niestety wiedział, że już za późno, by się wycofać. Na wszelki wypadek zaczął się rozglądać za pewną charakterystyczną Paladynką i ewentualną drogą ucieczki.
 

Ostatnio edytowane przez shewa92 : 19-03-2018 o 18:38.
shewa92 jest offline