Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2018, 21:23   #26
Guren
 
Guren's Avatar
 
Reputacja: 1 Guren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputacjęGuren ma wspaniałą reputację
Po Nadaniu Szczeniecych Imion

Potem wrócili do rezydencji i do świata materialnego
- Pakuj się wnusiu! - rzekł dziadek, a Diana podbiegła do Jill.
- Hej, gdzie mieszkasz? Odprowadzić cię?

Jill zdała sobie sprawę z tego, że oblizywała zęby nawet w trakcie przemówienia starszyzny. Cała ta procedura z pożarciem łosioryby brzmiała dla niej jak sen na haju. Nie żeby brała choćby gandzię w collegu. Nie musiała - fajki dziadka miały różne ziółka. A zdarzyło się na niego trafić w trakcie "wypalania fajki pokoju" z kumplami. Opowiadali różne rzeczy... Sama Jill po spróbowaniu jednej widziała różowego wieloryba latającego? ekhm... pływającego(?) po niebie, by wykonać efektowne salto przy zachodzącym słońcu.

Świat Realny
W każdym razie powrót do świata realnego przyjęła z ulgą. Świat gdzie są zasady, sens i widoki nie udowadniające że ćpuny i schizofrenicy po prostu ujrzeli inną rzeczywistość, czy wręcz prawdę o Wszechświecie.
Jej przemyślenia przerwała dopiero Diana. Za co nawet wnuczka Szamana była jej wdzięczna. Zwłaszcza, że (o ironio losu) dziewczę na tyle walnięte by się ubierać jak cowgirl wydawała się mieć najwięcej oleju w głowie i najszersze horyzonty. Skoro akceptowała fakt, że ma dwóch ojców: -[ Dziadek miał mnie odwieźć... Gdzie się zatrzymałaś, Diano?

- Na początku miałam zamieszkać u państwa Woods. - wymieniła nazwisko sąsiadów Jill, ludzi przygotowanych na przetrwanie absolutnie każdego rodzaju apokalipsy, których dzieci od czwartego roku życia uczyły się samoobrony i sztuki przetrwania - To moi krewni, ale dostałam pracę w Blue Mountain Club i nie dość, że mogę śpiewać Country, to jeszcze mam pokoik na zapleczu. To fajne, bo wiesz, chłopacy. Na farmie to bali się bo wiesz, to jak z tym ojcem ze strzelbą, a u mnie jest ich dwóch i dziadek ma kartaczownicę, więc wiesz!
- Państwo Woods to bardzo niekonwencjonalni ludzie, ale.... też bardzo Mili! - zapewniła Jill, którą naszła w tej chwili myśl, czy Woodsowie pozostaną równie mili, gdy dowiedzą się o tym, że ich sąsiedzi są wilkołakami? Czy też - co znając Dziadka byłoby możliwe - łączy ich jakiś pakt z Dziadkiem o nieagresji? Czy raczej Pakt o Nieagresji?
-[i] To czy cię podwieźć? [/I)
- Nie, dojadę do domu na Rosi… Do motelu znaczy się, albo raczej baru. Dziś jest noc taco więc trzeba będzie iść do łazienki wcześnie… Jak zostanie to podać wam chili? - zapytała
- Oczywiście! - odparł dziadek. Potem udali się samochodu, choć Jill usłyszała, że pisze do niej Lloyd.
- Łał! Legenda piękna, ale czemu potem cicho było?

- Gdzie byliście?! - odpisała.
Starała się zakryć dłonią ekran przed Dziadkiem. Niby dla lepszego światła.
- No wiesz, George miał na mnie czekać, alu musiał wracać do pracy, bo potrzebujemy przykrywki… nawet nie uwierzysz, jakie bogacze rzeczy wyrzucają. -napisał Lloyd - Wiesz, kto rozdeptał pudełko po pizzy?
- Jeśli był na nim ślad obcasu, to pewnie Amanda...
- No nie wiem, nie widziałem go. Strasznie dużo tu u was pająków

- To dlatego, że miejscowi bardzo wierzą w to, że zabicie pająka przynosi pecha. Miejscowe legendy itd. - odpisała. W sumie, to nie było kłamstwo. Wolała nie wiedzieć, czy Abigail zemści się za uszkodzenie jej pobratymców, czy wręcz części ciała...
- Strasznie przesądna jesteś… Kiedy się spotkamy. - zapytał.
Córa Watersonów się zamyśliła. Miała do odnalezienia totem opiekuńczy... Czemu by nie zasięgnąć języka u Nerdów? Może znają z jakieś gry czy serii podobny motyw. I coś podpowiedzą? W po za tym, to intrygujące, że nie dali się wytropić stadu wilkołaków jednocześnie podsłuchując smaczki w trakcie sabatu (czy jak się tam zwie spotkanie wilkołaków?) I trzeba im zmyć głowę za tak niebezpieczną akcję jak przebieranie się za dostawców pizzy!
- -Dacie radę jutro? - zsmsowała.
- Tak, gdzie? Może nie wiem, w jaskini?
-[i] Dobrze. Co z George'm? [/I
- No rozwozi pizze, przywieźć ci kanapkę z resztkami, które weźmiemy z pracy? Będą całkiem świeże! - zapytał.

- Ok. -wysłała. Po chwili spanikowała - uświadomiła sobie, że wysłała do Lloyda całuśne emoji. Zawstydzające... W sumie nie są w Takiej relacji by pomyślał coś innego niż, że to pomyłka. W sumie... To czemu dodała "W sumie nie są" do określenia Ich Relacji!?
Wsiedli do samochodu i dziadek pogwizdując wesoło zawiózł ją do domu, przed którym czekał już ojciec Jill rozmawiający z panem Woodsem. Dziadek zaklął.
- Gestapo przybyło. Jakby co, to nie mów mu o niczym. - rzekł ponuro.
- Cześć Jill. - zawołał radośnie Tony Woods, wysoki mężczyzna noszący czapkę z daszkiem i kurtkę w piaskowym kolorze, wyjątkowo z powodu upałów zamienioną na koszulę w kratkę i Nie czekając na jej ojca wcisnął jej coś w rękę
- To zegarek z wbudowanym licznikiem Geigera, wykrywaczem tlenku węgla, gazu i sarinu. No i pokazuje godzinę. - poklepał Jil po ramieniu.

Spotkanie z ojcem Jill
Charles Freeman, pracownik policji podatkowej chodzący gdzie tylko można w garniturze o włosach spiętych w kucyk.
- Jill! Córuś… Trzymasz się!
- Dziadek! Gdzie?! Tato? A ty co tutaj robisz? - dziewczyna miała bardziej chęć spytać "Kto ci doniósł?! I co?". A w ogóle to najchętniej by poszła za przykładem Dziadka i też dała nogę.
 
__________________
You are braver than you believe, stronger than you seem, and smarter than you think. Kubuś Puchatek aka Winnie the Pooh

Ostatnio edytowane przez Guren : 25-04-2018 o 21:53.
Guren jest offline