Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-04-2018, 20:13   #5
Aiko
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
330
Elżbieta obudziła się w masce. Chyba “gazowej”, bo gdyby była to maska przeciwgazowa, oddychanie w niej nie mogłoby być tak okrutnie ciężkie. Nie tylko twarz, ale i całe ciało kobiety okrywała ciasna i dość gruba guma, składająca się na jednoczęściowy skafander. Ktoś potrząsnął brunetką za ramiona, Elżbieta otworzyła powieki jednak szybki przezroczystych wizjerów nad jej oczami były zaparowane. Widziała tylko jasność. Boleśnie upierdliwą dla wzroku jasność. Obce dłonie brutalnie poderwały kobietę do pionu. Elżbieta szybko zrozumiała, że nie ma żadnej możliwości przejęcia inicjatywy gdyż a: wyglądało na to, że jej “kombinezon” jest raczej hermetycznie zamkniętym workiem w którym możliwość precyzyjnego poruszania rękami była żadna, b: Elżbieta wogóle nie czuła nóg… czy w ogóle je miała!? Panika spowodowała, że jej oddech przyspieszył. Było to o tyle nieprzyjemne, że przy problemach z oddychaniem momentalnie zakręciło się jej w głowie. Spróbowała się uspokoić oceniając w co dokładnie się władowała. Tylko jak mogła podchodzić do tego tak spokojnie. Jej głowa starała się rozczepić na dwie części. Pierwszą, która z uporem maniaka próbowała zrozumieć co się dzieje i drugą, która za wszelką cenę chciała się wyrwać, uciec, pobiec jak najdalej. Kusiło ją by samej sobie przywalić. Na razie mogła co najwyżej dać się nieść “tej dwójce”, kimkolwiek byli, więc racjonalna Ela wygrała.
“Opiekunów” musiało być przynajmniej dwóch, kobieta wciąż potrafiła wyczuć ilość dotykających… wróć, szarpiących ją dłoni. Z pewną ulgą Elżbieta zrozumiała, że jednak ma nogi, gdyż po pewnym czasie zaczeła odczuwać szuranie okrytych gumą lecz własnych stup po podłodze. Bycie traktowanym niczym worek lekko nadgniłych kartofli nie zachęcało do optymistycznego myślenia. Żyła, co dawało jej szansę… tylko właściwie na co? Jej głowa podpowiadała całe spektrum negatywnych scenariuszy, które mogły się zaraz rozegrać i jakoś nie mogła wykrzesać z siebie nic pozytywnego czym można by to zrównoważyć.
Przez wizjery maski wciąż niewiele było widać, jednak para zdążyła się skroplić. Z za mokrych szybek balował się obraz ciemnego korytarza kończącego się jasnym światłem… Sceneria niepokojąco znajoma. Oczami wyobraźni już widziała na końcu salę szpitalną z niemieckojęzyczną obsługą. Spróbowała szarpnąć ramieniem, chcąc się wyrwać jednak zwiotczałe mięśnie odmówiły posłuszeństwa.
Zmysły powracały Elżbiecie coraz bardziej, poczuła wolno wylewający się z uszu płyn, chwilę później słyszała już swój ciężki oddech. Czuła nacisk w piersi, spróbowała odkaszlnąć, coś powiedzieć.

- Less mich ge… - Z trudem rozpoznała własny głos, miał całą oktawę niższy ton niż… powinien! Przerażona zamknęła usta. Co się tu działo do cholery? Gdzie był Rafał i kim właściwie był Rafał?! Chciała się wyrwać. Uciec z tego miejsca. Wrócić do domu! Nagle zdała sobie sprawę, że nie wie co kryje się pod tym słowem.
Kobieta chciała poruszyć nogami ale te były jakoś okropnie ciężkie.. Elżbieta musiała zamknąć oczy gdy wprowadzono… wróć - wciągnięto ją do “świetlistego pomieszczenia”
Położono ją na plecach na średnio miękkim podłożu, które mogło być szpitalnym łóżkiem. Kobiecy, uprzejmy głos “gejszy” mówił coś po japońsku, chińsku, czy w jakiejś innej orientalnej mowie.
Nie jednej mowie, lecz wielu różnych, po jakimś czasie, Elżbieta zaczęła rozumieć poszczególne słowa, gdy “gejsza” bezbłędnie posługiwała się językiem dla polki zrozumiałym. Jakim? Elżbiecie trudno było teraz wychwycić, wiedziała tylko że głos mówi coś o “kalibrowaniu tłumacza” i prosi “prezentacje przykładowego słownictwa” - Elżbieta miała coś powiedzieć.
Nie wyglądało jak hitlerowski ośrodek badawczy, brakowało też charakterystycznych odgłosów rozmów, przypominających rąbanie drewna.
- Gdzie jestem? - Zadała pytanie powoli po polsku, znów czując nieprzyjemny dreszcz słysząc własny głos. Gardło odzywczaiło się od mówienia i teraz uparcie dawało o sobie znać.
 
Aiko jest offline