Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-04-2018, 07:27   #7
Lord Cluttermonkey
 
Lord Cluttermonkey's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputacjęLord Cluttermonkey ma wspaniałą reputację
Ku niezadowoleniu Dalalda i jego braci, którzy uważali się za ekspertów od wędrówek po tutejszych tunelach, popędzany Bombdin przejął rolę przewodnika po ruinach podmiasta Glimmerfell i poprowadził was wzdłuż wąskich chodników, gdzie jedno poślizgnięcie mogło sprawić, że wylądujecie na dnie któregoś z pustych kanałów lub - co gorsza - skończycie zanurzeni po szyję w parujących nieczystościach. Gnom zdawał czuć się jak w domu wśród niekończącego się labiryntu ścian i kanałów, was natomiast bolały plecy od godzin nieustannego pochylania się. Kiedy szliście tak pustym, wyślizganym przez lata dnem jednego z okrągłych, popękanych basenów, Bordert zaczął się rozglądać zaniepokojony - mimo że należał do Zuchwałego Stada, nie znał tej części tuneli. Odór ścieków nasilał się od wszechobecnej wilgoci.

Nagle Bombdin, który nie raczył skomentować wątpliwości szczurołaczych kompanów, stanął w miejscu, również zaniepokojony. Zerknął z niepokojem na swoje dłonie. Shillen spojrzała przez jego ramię, widząc, jak zamieniają się w szaro-zielony szlam. Odwróciwszy się w waszą stronę, gnom wydobył z miniaturowych płuc pełne przerażenia: “Pomocy!”. Półpłynna masa, w którą się cały zmienił, wsiąkła w drobne pęknięcia posadzki. Po Bombdinie została tylko sterta mokrych od śluzu ubrań i plecak. Bicie serca później Oscar i kilku z magicznych rycerzy złapało się za skronie, mrużąc oczy z powodu przeszywającego głowy bólu. Z jednego z korytarzy dobiegł maniakalny głos o wyraźnym, drowim akcencie, od którego po Katonie przebiegły ciarki:

- Żałośni niewolnicy kształtu, porzućcie tutaj swego galaretowatego przyjaciela i wynoście się, jeśli życie wam miłe! - po słowach nastąpiła inkantacja, tak znajoma Katonowi. Jestem martwy i w piekle, pomyślał elfi czarodziej. Ogromna kula ognia wybuchła tuż obok niego!

Kiedy błysk ognistej kuli ustał, a hałasy prowadzonej walki się nasilały, z posadzki pod Shillen wydobył się ten sam szlam, w który przekształcił się Bombdin. Tym razem było go więcej. I był obdarzony morderczym instynktem! Niedaleko niej na pomoście między chodnikami stanął drow. A może śluz w kształcie drowa - trudno było to ocenić. Zesłał na was nienawistne spojrzenie. Szaleńczym krzykiem rozkazał: “Poddajcie się mocy wybrańców z Llurth-Dreier! Na chwałę Budyniowego Króla!” Jego dłonie - galaretowate macki - wiły się, splatając zaklęcie, które sprawiło, że Noriflist po prostu znikł. Sam czarnoksiężnik zaś również wycofał się w cienie jednego z korytarzy, który wypełnił demonicznym śmiechem.



Rozdzieliliście się. Anlaf z Rahnulfem i magicznymi rycerzami zostali w miejscu, które jeszcze kilka bić temu wydawało wam się śmiertelną pułapką bez drogi ucieczki. Tarshyjczyk odetchnął po morderczych zmaganiach, ale serce wciąż głośno łomotało mu w piersi. Zapłaciliście za błąd śmiercią Shillen i kolejnych gnomów.

Warbel, który zamiast ratować własną skórę wykazał się w czasie boju charakterystyczną dla niego śmiałością, przyprowadził przed oblicze Anlafa “prawdziwego” Bombdina, oswobodzonego z krępujących więzów. Kanalarz był o wiele dziwaczniejszy i brzydszy niż jego imitacja. Zmęczony i przestraszony wyglądał tak, jakby zmierzył się z czymś, czego inni woleliby unikać i w miejscu, dokąd nikt inny by nie poszedł. Druid przeklinał pecha, przez którego wygnany Noriflist zmaterializował się akurat w tej chwili, kiedy zaczynał rozmawiać z uratowanym gnomem. Strach wywołany potwornością mutanta i myślą, co może zrobić svirfneblinowi, sparaliżował zaskoczonego Bombdina.

Anlaf skinął z podziękowaniem w stronę Warbela. Mimo śmierci przyjaciółki i doskwierających ran starał się być opanowany by nie spłoszyć oswobodzonego gnoma. Głaskał Rahnulfa częściowo by uspokoić zwierzę a częściowo by ukoić własne nerwy. Zwierzę od czasu do czasu cicho skomlało zerkając w miejsce, w którym ostatni raz widziało swoją panią. - Nie masz się czego bać. Noriflist to przyjaciel. Dotknęła go klątwa, którą próbuję zdjąć - zaczął podążając za wzrokiem svirfneblina. - Jesteś już bezpieczny. Powiedz mi proszę co tu zaszło Bombdinie. Moja kompania straciła druha ratując was. Myślę, że jesteś nam winny przynajmniej wyjaśnienie.

- Mego jedynego w swoim rodzaju przyjaciela Glabbagoola już poznaliście - podjął w końcu Bombdin. Wziął głęboki oddech i zaczął opowiadać o swym strasznym losie. - Kiedy szedłem się z nim spotkać w tym odludnym, ale bezpiecznym miejscu, które z racji niegdyś pełnionej profesji znałem nad wyraz dobrze, wpadłem w ich pułapkę. Te drowy wzięły mnie na spytki. Powiedziałem im wszystko, co wiem, na zgubę Glabbagoola - drżał. - Choć chyba bardziej niż o wiadomości chodziło im o mnie. Pamiętam, jak ten długowłosy śmiał się, szyderczo, okrutnie. Jakby mnie nożami dźgał. I wtedy coś, co przed chwilą wydawało się jeszcze tylko kałużą gęstego śluzu, stanęło naprzeciw mnie i wpijało się we mnie wzrokiem. Moim wzrokiem, moimi oczami! Miałem wrażenie, że rozsypuję się w proch. Nie, nie! - krzyknął. - Więcej nie pamiętam...

“Czy aby na pewno?”, zastanawiał się Anlaf. Chciałeś pozwolić Bombdinowi już nic więcej nie mówić, gdyż wydawało się, że nie był przygotowany na podobną przygodę i odniósł poważną szkodę. Tak jak inne gnomy wydawał się postrzelony, ale czy był postrzeleńcem uczciwym?

Wy tymczasem, jeden po drugim, zeszliście po linie przymocowanej do berła, które miało moc zawiśnięcia w bezruchu. Magiczna właściwość przedmiotu nie przestawała zadziwiać Katona. Czarodziej zastanawiał się, czy położenie buławy jest niezmienne tylko wobec Pierwszego Dzieła, czy również wobec pozostałych Planów Materialnych, a może nawet wobec całego Wieloświata? Jednak smród pełnego “gulaszu” basenu, nad którym musieliście się rozhuśtać, aby wylądować na niewygodnym, wąskim chodniku odebrał ochotę na intelektualne ćwiczenia nie tylko elfowi.

Oscar i Eol zaczęli polegać na migotliwym świetle błyskającym z rapiera Rashada, jego ulubionej broni. Zaczęliście już sobie wyobrażać, że nieodłączną broń wszczepiono w rękę wojownika, jak to czyniono w przypadku “maszyn mordu” Viridistanu. Poszukiwania wroga zdały się niestety na nic. Przeklęty drow uciekł jakby rozpłynął się w powietrzu. Podążaliście jeszcze jakiś czas “czystym” śladem zostawionym przez szlamowatego stwora na suficie, aż nie doszliście do potłuczonych resztek jakichś butelek, pewnie należących do drowki. Tutaj trop się urywał. Zbierało was na wymioty, kiedy zaczęliście sobie wyobrażać trawione przez czarną maź ciało Shillen, ale musieliście się pogodzić z jej stratą. Zaznała udręki powolnej, bolesnej śmierci.

- Przeklęci kultyści, jeszcze nam za to drogo zapłacą, nie ujdą mojemu ostrzu, na Smoczą Panią! - syknał wściekły i upokorzony Rashad, kiedy wrócili na górę, ociekający brudną wodą. Stwierdzili, że nie są w stanie skutecznie ścigać przeciwnika na nieznanym terenie, a rozdzielanie się na dłużej prosiło się o kolejne kłopoty. Dali się złapać w pułapkę i stracili Shillen, która, w przeciwieństwie do reputacji swojej rasy była lojalną towarzyszką, a jej zdolności tropienia i orientacji były w Podmroku nieocenione, ludzie z powierzchni byli tutaj niczym dzieci we mgle. Miał nadzieję, że nie była przytomna, kiedy pożerał ją ten plugawy budyń.

- Spokojnie, przyjacielu - Rashad poczuł jak drobna dłoń klepie go przyjacielsko po boku. - Chcieli zabić dwóch goblinów jednym kamieniem. Byli jednak na tyle nieostrożni, by rzucony głaz odbił się od ściany i trafił ich bezmózgie łby - przemówił arogancko Dralald, pukając się w rozświetlone magicznym symbolem czoło. - Złość często sama siebie złością niszczy.

- Przez ciebie zginęli nasi towarzysze! - Rashad wskazał mieniącym się szmaragdowym światłem rapierem oskarżycielsko w stronę Glabbagoola. - Jesteś bardzo cenny dla sług Budyniowego Króla, czy wiesz coś o nich co mogłoby nam pomóc?

Glabbagool zadrżał.

- Nie zrobiłem niczego ze złych chęci i w nadziei, że nic złego z tego nie wyniknie... - mówiło stworzenie, lecz nie słyszeliście głosu ani słów. - Przecież nie wiem nic o Budyniowym Królu ani jego sługach! A Bombdin mi powtarzał, żebym tu siedział, nie ściągał na siebie uwagi ani nie mieszał się do cudzych spraw, bo napytam sobie kłopotów za wielkich nawet na moją... kubaturę. Mogłem usłuchać jego rady.

- Co było, minęło... Co będzie z nami teraz? - zapytał się Bombdin, zgarbiony i strapiony. - Najchętniej bym znikł, ale nie mogę tak po prostu zniknąć - wzruszył ramionami i uśmiechnął się żałośnie. - Naprawdę odetchnąłbym, gdybym mógł zagwarantować bezpieczeństwo Glabbagoolowi. Na pewno macie jakiś pomysł godny prawdziwych bohaterów - rzekł zanim zdążyliście ochłonąć i pomyśleć. Spojrzał z nadzieją na Eola, którego ostatni raz widział na którejś z jego ognistych przemów na cześć Smoczej Pani. Z nadzieją jakby jeden ryk drakona miał wypędzić z Glimmerfell wszelkie demony.

- Najlepszym gwarantem bezpieczeństwa Glabbagoola jest namówienie go do współpracy. Wrogom na nim zależy, więc jeśli by to zależało ode mnie, najchętniej zamknąłbym go w Glimmerfell w miejscu, gdzie nikt go nie dostanie, ale to mógłby być też cel naszych wrogów. Najpewniej chcieliby wykorzystać Glabbagoola do swoich niecnych sprawek. Rozsądniej będzie, jak Glabbagool zechce pomóc. Śluz mógłby być przydatny w walkach przeciwko sługusom Puddingowego Króla, a w dodatku mógłby służyć nam jako szpieg jeśli będzie taka możliwość. Siedząc tutaj ryzykujecie, że w końcu tym plugawym drowom uda się was dopaść. Eol i Rashad może mogliby przekonać gnomy w Glimmerfell, by patrzyły na was łaskawym okiem... jeśli chcecie pomóc - czarodziej rzeczowo wyjaśnił temat, mając nadzieję na jak najszybsze rozwiązanie tej przedziwnej sytuacji. - Czasy są parszywe. Trzeba uczciwie zdecydować, czy stawić wrogowi opór, czy zginąć lub popaść w niewolę. Wybieraj Bombdinie.

- Wiem, że wasze sprawy to nie żarty. Rozumiem to, oczywiście! - stanowczo oświadczył Glabbagool. - Ale być zamkniętym w murach jak samotny więzień, na taki los zgodzić się nie mogę. Wolałbym już podsłuchiwać i szpiegować - stwierdził naiwnie. - Jeśli powody ku temu są uczciwe, rzecz jasna.

- Tak, teraz nie macie wyboru, jako wrogowie Puddingowego Króla przepadniecie bez wsparcia, jeżeli będziecie sami w kanałach. - Dodał surowym głosem Rashad, który po uspokajających słowach towarzyszy wydawał się być nieco spokojniejszy. - Jeżeli wciąż chcesz Glabbagoola za ucznia, Katonie, z nami będzie najbezpieczniejszy, pytanie czy jest gotów do wspólnej walki skoro brzydzi się przemocą - stwierdził z nutą ironii. - Zaś Bombdin najbardziej bezpieczny będzie moim zdaniem w Glimmerfell, pośród wyznawców Smoczej Pani. Chyba, że... czy potrafisz również tropić i orientować się w terenie poza Glimmerfell? Straciliśmy właśnie naszego zwiadowcę.

- Za ucznia? - mruknął Bombdin, który nic jeszcze nie wiedział o planach Katona. Przebiegł zmęczonymi oczami po zgromadzonych. Spojrzał na magicznych rycerzy zmagających się z pokłosiem zasadzki. - Jeśli możemy w czymś dopomóc, niech nasi bohaterowie nami rozporządzają.

- Wspomniał o takim pragnieniu przy naszym pierwszym spotkaniu - Katon zmarszczył brew - ale nie zamierzamy tracić czasu w tym parszywym miejscu na takie krotochwile. Wracajmy do Glimmerfell. Są tu o wiele większe problemy niż śluzowatość twojego przyjaciela a stojąc tu jedynie wystawiamy się tym drowom na kolejny atak. Skończyliśmy tu... na razie - elf dodał mrucząc, obiecując w duchu zemstę śluzowatym drowom.

- Słyszeliście. Pozbierać się i idziemy, im szybciej dotrzemy do miasta, tym lepiej. - Eol podsumował sprawę po żołniersku, władczym gestem pokazując gnom, czego od nich oczekuje - I lepiej żeby nikt nie opóźniał marszu... - rzucił jeszcze, przeciągle spoglądając na nowego “członka” kompanii.

 

Ostatnio edytowane przez Lord Cluttermonkey : 07-04-2018 o 07:31.
Lord Cluttermonkey jest offline