Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-04-2018, 20:30   #68
Ehran
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Victor postukał palcami po metalowym blacie rozkładanego stolika.
- Pir ma rację. Bycie wilkołakiem, to ekstra. Ale nie gwarantuje ci darmowego piwa. Na to trzeba sę zapracować. - Victor zamilkł na chwilę.
- Dobra młody, robimy tak. Bierzemy cię na próbę. Będziesz się słuchał, będzie dobrze. Jak nie, kopa w zad i do widzenia.
Victor miał złe przeczucia, co do młodego. Z drugiej jednak strony, wolał mieć go tam, gdzie mógł mieć go na oku. Nie wątpił, że Grit podąży za nimi, gdyby go teraz odprawił.
- Masz Krótkofalówkę? Jak nie, to ci jakąś znajdziemy. - komunikacja była kluczem. Victor nie zamierał pozwolić by ktokolwiek z grupy szlajał się bez tego.

Wilkołak zerknął na małą dziewczynkę. Potem spojrzał ponownie na Grita. - Udowodniła swą moc. Może się przydać. Odnaleźć białą panią nie jest łatwo, po drodze czekają nas wrogowie, kryjąc się w mrocznych dziurach i węsząc naszej krwi. Może mała pomoże nam, może nie. Je niewiele, więc zaryzykuję. A i będzie miała lepiej niż tu w tej noże. Masz z tym jakiś kłopot Grit?

***

Rano
Victor stał z Pir 'em na dachu ich jadącej ciężarówki. Był to dość dogodny punkt obserwacyjny. Naczepa była wysoka i miała składane barierki, których można było się trzymać i które chroniły przed wypadnięciem.
- popaprani amatorzy. - warknął Victor. Chwycił za radio i skontaktował się z Bilem. Bądź co bądź, to był jego chlebodawca, zatem należało go uprzedzić.

Gruba Berta zaryczała głośno poprzez syreny i przyśpieszyła. Wzbijając w powietrze tumany kurzu wysunęła się na przód karawany. Gdy ciężarówka oddaliła się nieco, ponownie rypnęły syreny, a ciężarówka zatrzymała się w poprzek drogi tarując karawanie przejazd.
Victor zeskoczył z dachu i wyszedł na przeciw nadjeżdżającej karawanie.
Stał i czekał spokojnie, aż pojazdy podjadą. Jeden po drugim ciężarówki zatrzymywały się. Niektóre trąbiły. Kilka lżejszych pojazdów pojechało dalej, zataczając koła. Pełen chaos. Dokładnie to czego Victor się spodziewał.

- Zapraszam korowców i obstawę do mnie! - ryknął nad gwarem Victor.
Niechętnie ludzie zaczęli wychodzić z szoferek. Zapewne by tego nie zrobili, gdyby nie Bil, który został wcześniej poinformowany.

- Dobra, słuchać patafiany. Co to do kurwy nędzy było? - ryknął Victor na kierowców i szefów obstawy. - Jak zwiecie ten szyk? He? Głośniej bo kurde coś niedosłyszę!? Nie nikt? To ja wam powiem. Luźne gówno. Koniec z tym. Chcę zwiad z przodu, co najmniej 3 do 5 kilometrów. Torwar w środku kolumny. Na Z przodu ciężkie pojazdy zdolne do taranowania. Całkiem z tyłu kilka, które mogą posłużyć jako platformy strzelnicze na wypadek ataku od tyłu. Pojazdy mają trzymać równe odstępy. Wozy bojowe na flankach, z przodu i z tyłu.
Victor przechadzał się raz w lewo raz w prawo. asfalt pod jego ciężkimi butami chrzęścił nieprzyjemnie.
- Jest nas dużo. Ale nie możecie polegać na liczebności. Widziałem większe karawany rozszarpane i rozwleczone po pustyni. Wiecie jaki jest trick? Oddzielić kilka wozów i wystraszyć resztę. Tak robią wilki, gdy atakują duże stado. - Victor zamilkł, by dać im to przetrawić. Nie byli na pewno żółtodziobami. Widzieli swoje w swych podróżach.
- Dlatego my pokażemy zęby. Jeśli nas zaatakują. Macie słuchać komend przez radio. Ciężarówki zewrą szyki, a obstawa będzie odpędzać wroga. Lecz jeśli jakaś ciężarówka zostanie w tyle, reszta zawraca i i robi koło dookoła niej. Mur z ciężarówek. Taki własny pierdolony fort. Złamią sobie zęby na nim i odjadą. A my będziemy mogli przeprowadzić naprawy i może nie stracimy ciężarówki. Zrozumieliście? Nie!? Nic nie szkodzi. Zaraz to przećwiczymy. Do wozów.

Victor wpatrywał się przez chwilę jak ludzie niechętnie wracają do pojazdów. Dopiero potem wrócił na dach pojazdu.
Zaczął od nadania każdemu pojazdowi numeru. Trudno w ferworze walki wołać, hej ty kierowco tego żółto czarnego pickupa, nie, tego po lewej... masakra... a w walce każda sekunda się liczyła.
Potem wraz z Pirem rozstawił pojazdy. Tak by każdy wiedział, gdzie jest jego miejsce. Jak daleko ma się trzymać od jakiego pojazdu i co jaki czas ma meldować swój stan.

Z Bilem sprzeczał się przez jakiś czas na temat częstotliwości ćwiczeń. Victor chciał przeprowadzać je często... Bil mniej... wiadomo. Manewry kosztują. Zżerają czas, spalają paliwo... lecz Victor nalegał. To mogło być różnicą między dojechaniem w całości a utratą połowy karawany. Czas i benzyna nadal były tylko ułamkiem kosztu pojazdów i ich towarów. O ludziach znów jakoś nikt nie pomyślał... ludzkie życie było tanie w tych smutnych czasach.

Po pierwszych manewrach, Victor przekazał pałeczkę dowodzenia Pir' owi, tak by ten też się wprawił. Victor był ciekaw, jak pójdzie młodemu.
Ćwiczyli różne scenariusze. Zator w zwężonym miejscu. Przejazd przez tunel. Odnalezienie wraku wraz z załogą wołającą o pomoc. ćwiczyli atak od tyłu, od przodu i z boków. Ćwiczyli nawet scenariusz zakładający miny lub desant bestii z jakiegoś pagórka czy motolotni bezpośrednio na dach ciężarówek w centrum kolumny.
 
Ehran jest offline