Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2018, 15:55   #21
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Tysiąc sztuk złota piechotą nie chodzi.
Darvan również nie miał zamiaru maszerować piechotą do Kaer Maga. Dlatego też ledwo pożegnał się z Araną, od razu wybrał się na zakupy. Korvosa była miastem, w którym można było (podobno) dostać wszystko. Oczywiście pod jednym warunkiem - że miało się odpowiednio zasobną sakiewkę. I się jej nie straciło przed dokonaniem wspomnianych zakupów.

Jak w każdym mieście, tak i tutaj na każdej ulicy roiło się od sklepów, a i w każdej uliczce można było trafić na jakiś sklepik. Jeśli jednak chciało się kupić od razu kilka różnych rzeczy, to należało udać się właśnie na targowisko. Darvan co prawda stałym mieszkańcem Korvosy nie był, lecz przbywał tu na tyle długo, że wiedział nie tylko, gdzie znajduje się targ i jak tam trafić, ale i u którego z kupców robić zakupy, by nie trafić na jakiegoś naciągacza.

Przebiwszy się przez zgraję drobnych przekupniów, oferujących wszystko - od maści na kurzajki po mapy skarbów - i minąwszy stragany z produktami spożywczymi Darvan wkroczył na ten zakątek targu, gdzie znajdowały się kramy z wyrobami bardziej poszukiwanymi przez tych, co przemierzali drogi i bezdroża, niż przez zwykłych mieszczuchów.
Na samym krańcu znajdowały się klatki i boksy ze zwierzętami. Przez moment Darvan się zastanawiał, czy nie kupić wielkiego, bojowego psa, lecz po chwili zrezygnował z tego pomysłu, podobnie jak i z chęci zakupu jakiegoś wielkiego kota, przydatnego podczas polowań, ale i nadajacego się na strażnika. Taka cętkowana bestia z pewnoscią wzbudzałaby respekt, ale i zbyt wielkie zaintersowanie w każdym miejscu, jakie by odwiedzili.
Darvan podszedł do zagrody, w której znajdowało się kilkanaście wierzchowców. Po kilku minutach oględzin i targów mag stał się właścicielem pięknego karosza o zgrabnych pęcinach i smukłej szyi. Czy Whizhii był (jak zapewniał właściciel) koniem szkolonym do walki, tego Darvan nie był pewien (dość trudno było to sprawdzić na targowisku, ale nauczył się paru słów (na których można było sobie język połamać), dzięki którym rumak wykonywał różne polecenia, w tym przybiegał do właściciela czy kładł się na ziemi.
Darvan dokupił jeszcze juki, derkę, siodło i całą masę rzemieni, składających się na rząd koński, a potem (z ciut lżejszą sakiewką) ruszył na dalsze zakupy.

Stworzenie, które siedziało w jednej z klatek, wyglądało jak kupka nieszczęścia. Miniaturka smoka spoglądała na Darwana takim smutnym wzrokiem, że mag wprost musiał się zatrzymać. Kup mnie, kup! zdawało się mówić spojrzenie czerwonego stworka.
- Za ile to... coś? - spytał.
- Coś?! Wszak to mały smok! - oburzył się właściciel. - Trzysta.
- Trzysta? Wygląda, jakby miał zaraz zdechnąć...
- odparł, z wyraźnym niesmakiem, Darvan. - Samo postawienie go na nogi kosztowałoby krocie.
- Na nogi?
- Właściciel zazgrzytał zębami. - On może latać. No, pokaż! - Szturchnął smoczka jakimś patykiem.
Smoczek machnął niemrawo jednym skrzydłem, po czym zrobił dwa niepewne kroki i rozpłaszczył się na dnie klatki.
A w głowie Darvana rozległ się głos: "No kup mnie! Wolę być z tobą, niż u tego durnia, co mnie zamknął w klatce!"
- Jaaaaasneee... Widać, jaki dziarski... - Darvan pokręcił głową. - Sto, ostatecznie...

Ostatecznie stanęło na dwustu sztukach złota, a pseudosmok ulokował się na zgiętym przedramieniu nowego przyjaciela i, nakarmiony kawałkiem mięsa, zasnął.

* * *

Kramów z magicznymi przedmiotami było na targu kilka. Darvan zrobił kiedyś już kilka zakupów u jednego z handlarzy i wiedział, że towar jest co prawda drogi, ale niezawodny.
Najpierw wpadła Darvanowi w oko pewna brosza. Coś, co mogło wchłaniać obrażenia od magicznych pocisków mogło się przydać podczas walki z czarodziejką.
- Tysiąc pięćset - padła odpowiedź na pytanie o cenę.
Darvan pokręcił głową. Kwota z pewnością nie była wygórowana, ale jego stać na to nie było.
- Rozejrzę się jeszcze za czymś innym - powiedział.
Po chwili wskazał na ciemną różdżkę, oplecioną srebrnym drutem i ozdobioną ledwo widocznym znaczkiem tarczy. Ta też nie była tania, ale na nią Darvana było stać. Podobnie jak i na trzy zwoje, mogące się przydać w pewnych określonych okolicznościach.
Schowawszy zakupy ruszył (z pustą niemal sakiewką) najpierw odebrać wierzchowca, a potem do domu.
 
Kerm jest offline