Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-04-2018, 19:15   #5
Phil
 
Phil's Avatar
 
Reputacja: 1 Phil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputacjęPhil ma wspaniałą reputację
NIEDAWNO

- No klecho, gdzie jest ten twój bóg? Dalej Kruku, wygłoś kolejne kazanie! – umięśniony osiłek rechotał i prowokował współwięźnia korzystając z chwilowego braku strażników. – Nawróć mnie wielebny! - Wytatuowany na całym ciele łysy mężczyzna, zwany w dawnym, poprzednim życiu Rudigerem, powstał powoli z ziemi, mówiąc cichym głosem.

- Pytasz gdzie jest mój bóg? To ja zapytam ciebie i wszystkich innych, gdzie są wasi bogowie? Co dla was zrobili? Mieliście być szczęśliwi, mieliście ozdrowieć, mieliście wygrywać bitwy... Ile z tych obietnic wam złożonych spełniło się? Mój bóg składa tylko jedną obietnicę. Umrzecie. I zawsze, dla każdego, spełnia swoją obietnicę – osiłek zaśmiewał się do łez nie słysząc jak głos Kruka nabiera mocy. – Mój bóg jest Panem śmierci, a zatem jest i Panem życia, nie ma bowiem jednego bez drugiego. Gdzie jest mój bóg, pytasz? – mięśniak Karl ocierał załzawione od śmiechu oczy, nie widział tego, co widzieli inni pracujący w kopalni, złamanego trzonka łopaty w rękach Kruka.

– Pokażę ci mojego boga! – ostatnie zdanie Kruk wykrzyczał i zaakcentował je przebijając na wylot Karla drewnianym trzonkiem. Korytarze wypełniło potępieńcze wycie zranionego mężczyzny. – Widzisz go? Widzisz? – Karl klęcząc próbował desperacko wyciągnąć tkwiące w nim drewno, jego ręce ślizgały się po zakrwawionym trzonku. Osadzeni patrzyli w milczeniu, niektórzy przerażeni, inni zupełnie obojętni. Krzyki Karla zmieniły się w jęki, a te w ciche łkania. Kruk krążył wokół niego patrząc na resztę więźniów.

- Powiedz im! Czy już widzisz?

- WidzÄ™...
– wyszeptał Karl plując krwią.

- Głośniej!

- WidzÄ™!

- Ja jestem Kruk, wybraniec Morra, Pana Życia i Śmierci! Ja obiecałem pokazać swojego boga niewiernemu i obietnicy swej dotrzymałem, tak jak uczy mnie Pan! Jesteś gotowy?
– pytanie skierowane było do klęczącego mężczyzny. Ten pokiwał tylko głową. Kruk jednym uderzeniem podniesionego przed chwilą młota zmiażdżył mu skroń. Karl padł na ziemię, w agonii ryjąc piętami podłoże przez kilka sekund.

Ktoś zwracał pod ścianą posiłek. Ktoś wzruszył tylko ramionami dłubiąc sobie paluchem w uchu.

Kruk ukląkł przy Karlu, wziął jego zmasakrowaną głowę na swoje kolana i zaczął płakać.



PRZED MIESIÄ„CEM

- Panowie zróbcie miejsce, macie kogoś do towarzystwa, może odchamiecie przy niej.

Kobieta. Krukowi było obojętne, z kim przebywa w celi, ale to nie było codzienne wydarzenie. Po raz nie wiadomo który zmusił ręce do wypchnięcia ciała wyżej nad podłogę. I jeszcze raz. I jeszcze raz. Aż fizyczny ból oczyści umysł.

- Masz coÅ› dla mnie?

A więc o to chodzi? O zapomnienie? To nie tak, trzeba pamiętać. Trzeba być świadomym. Kruk wyszedł z cienia. Harma nie znała go, ale słyszała o natchnionym wyznawcy Morra, tatuaże czyniły go rozpoznawalnym. Dla jednych był prorokiem, dla innych wariatem. Kucnął w pewnej odległości od posłania Kastrata, poza zasięgiem ciosu.

- Kastor, po co ci to? Musisz zachować trzeźwość umysłu. Proszek zlasuje ci mózg jeszcze szybciej niż wóda załatwiła Pluskolca. Chcesz być jak Pluskolec? Chcesz być słaby? Patrz na niego, patrz jak się ślini i zaspokaja popęd, jak zwierzę. No powiedz, chcesz tak skończyć?

Stanął przed Harmą, dziwnym spojrzeniem swych bladych oczu przewiercając ją na wylot. – Połóż się w kącie za moim posłaniem. I zanim zaczniesz bajdurzyć o samoobronie... Nie dasz rady się obronić sama. Nie przed nimi – kiwnął głową w kierunku innych więźniów w celi.


OBECNIE

- Panie, królestwo Twoje nie jest z tej ziemi. Wiem, że ujrzę go, gdy przyjdzie mój czas. Póki jednak jestem tu, pozwól mi głosić chwałę imienia Twojego. Oczekuję codziennie znaku, by poznać wolę twoją.

- Ranaldowi dziÄ™....
– Kruk klęcząc na ziemi pochylił się nisko dotykając czołem ziemi, słysząc głuchy odgłos ciała padającego na ziemię.

- Jam jest sługa uniżony, gnę się w pokłonie za łaski, którymi mnie obdarzasz. Nie jestem godzien, ale wybrałeś mnie, więc jestem dla ciebie, dziś i każdego dnia do mojego końca.

Kruk powstał płynnie z kolan, ruszając w stronę kraty. Złapał Harmę za ramię, odsuwając ją delikatnie od metalowych prętów – To nie bogowie wybierają, kiedy giniemy, tylko inni ludzie. Nie daj się zabić.– Nie odwracając się rzucił cicho w tył – Kastor, mam nadzieję, że nie jesteś w tej chwili na proszku. Schwarzwasser, Pluskolec, chyba nadszedł dzień, na który wszyscy czekaliśmy.

Kruk ze spokojem obserwował przebieg wydarzeń.
 
Phil jest offline