Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-04-2018, 20:30   #26
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Jak ci na imię? - spytał cicho smoczka, gdy malec otworzył oczy. Znajomość smoczego ponownie na coś się przydała.
"Toor" - odpowiedź smoczka zabrzmiała w głowie Darvana. - "A Ty?".
"Darvan." - Mag odpowiedział dokładnie w ten sam sposób.
"Dokąd idziemy?" - zainteresował się Toor.
"Teraz szukamy jeszcze kogoś do pomocy" - odparł Darvan - "a potem wrócimy do domu. Poznasz moich przyjaciół."

Darvan doszedł do wniosku, że przydałby się ktoś, kto zadbałby o ich żołądki podczas podróży, a później pomógłby im utrzymać porządki w domu i zajął się kuchnią. Nie żeby miał coś przeciwko umiejętnościom kulinarnym Gwendy, ale sam zawsze miał ochotę na wymiganie się od tego typu obowiązków, które od czasu do czasu przypadały i na niego.
Znalezienie kogoś, kto zechciałby się wybrać w nieokreślone bliżej miejsce w nieokreślonym bliżej celu, okazało dość trudne. Na dodatek mag sam nie do końca wiedział, czy szuka tylko kucharki, czy może kobiety pracującej, która zajęłaby się wszystkimi pracami domowymi.
Nieco mętne wyjaśnienia Darvana co do przyszłych warunków pracy zaowocowały niespodziewaną ofertą.
- Szuka pan pomocy domowej? - Człowiek, który zaczepił Darvana, nie wyglądał na kogoś, kto pośredniczył w zatrudnianiu osób. Ale pozory czasami myliły. - Mam coś specjalnego. Kawałek stąd... - powiedział.

Dom, przed którym się znaleźli, zdecydowanie nie wyglądał na biuro pośrednictwa pracy. Ale też nie na melinę. Nie różnił się niczym od sąsiednich domów. Może ilością okien...
Przewodnik zastukał do drzwi w pewien specyficzny sposób. Ktoś zerknął przez judasza, po czym drzwi się otworzyły.
- Szuka kucharki, służącej i w ogóle kobiety do wszystkiego - wyjaśnił mężczyzna, który przyprowadził Darvana. - I stać go na najlepszą.

* * *

Niewolnictwo było w Korvosie nielegalne, ale to nie znaczyło, że go w ogóle nie ma. Oczywiście nie odbywało się to na jakąś dużą skalę i nikt się z tym nie obnosił. Ale jeśli się miało szczęście, to można było trafić na jakąś okazję.


Stanowiąca taką 'okazję' dziewczyna wyglądała na równie nieszczęśliwą, jak wcześniej Toor. I Darvan wcale się jej nie dziwił. Też by się tak czuł z mało gustowną ozdóbką na szyi i podobnymi błyskotkami na przegubach.
- Sześćset sztuk złota.
Darvan przyjrzał się dziewczynie i skrzywił się. Nie chodziło o stosunek ceny do wyglądu. Nie lubił niewolnictwa i tyle.
- Zdrowa. Ma wszystkie zęby. I wiele różnych talentów, nie tylko kulinarny. - Gospodarz źle zrozumiał wyraz twarzy potencjalnego klienta i spróbował uzasadnić wysokość kwoty.
Zapewne by zademonstrować wspomniane talenty, do tej pory nie do końca widoczne, zdarł z niej górę nędznej sukienki, w którą była odziana. Dziewczyna spojrzała na niego nienawistnym wzrokiem i spróbowała zasłonić piersi. Opuściła głowę, a potem drgnęła, jakby jej ktoś szpilkę wbił w plecy. Spojrzała najpierw na Darvana, potem na Toora, potem ponownie na Darvana. Na jej twarzy malowała się obawa i nadzieja zarazem.
Mag słyszał, że wykwalifikowany niewolnik owszem, wart był kilkaset sztuk złota, ale ta dziewczyna musiała mieć - prócz wielu talentów - jakiś feler, bo inaczej kosztowałaby dwa razy drożej.
"Pomóż jej. Tak jak mi" - odezwał się Toor.
"Łatwo ci powiedzieć" - odpowiedział Darvan. - "Nie ty za to zapłacisz".
"A tam... Te parę krążków złota" - odparł Toor.
"Powiedz jej, że będzie musiała odpracować. Co do grosza".
Po chwili Toor ponownie się odezwał.
"Ona się zgadza".
- Trzysta - zaproponował mag. Za taką kwotę można by spędzić dobry tydzień w najlepszym burdelu w mieście, z paroma panienkami równocześnie.
Gospodarz pokręcił głową.
- Żartujesz chyba. Pięćset pięćdziesiąt - powiedział. - To dziewica.
Dziewczyna spłonęła rumieńcem.
- Można to zaraz sprawdzić - dorzucił gospodarz.
Dziewczyna dla odmiany zbladła i obrzuciła Darvana błagalnym spojrzeniem.
- Dziewictwo to towar przereklamowany, poza tym jednorazowego użytku. - Darvan machnął ręką, jakby nie był zainteresowany ani dziewictwem, ani kwestią jego sprawdzania. - Za taką kwotę to dziesięć panienek mi dostarczą, albo i więcej. Jedna w drugą dziewica. Nie wspomnę już o tym, że taka dziewica niewiele w łóżku potrafi. Trzysta pięćdziesiąt.
- Pięćset. To minimum.

Darvan wiedział z doświadczenia, że minimum to pojęcie bardzo względne.
- Czterysta - podniósł cenę.
Gospodarz pokręcił głową.
- Pięćset. Przez rok w burdelu więcej mi przyniesie, a potem dalej będzie zarabiać.
Dziewczyna zrobiła się blada jak ściana.
"No zgódź się! Na co czekasz?" - Toor wkroczył do akcji.
- Czterysta pięćdziesiąt. - Mag przedstawił kolejną propozycję. - Sam mówisz, że przez rok. Przez ten czas wiele rzeczy może się zdarzyć. A tu masz pieniądze od ręki. Piękne złote, brzęczące krążki...
- Czterysta siedemdziesiąt pięć i ani sztuki złota mniej.
- W głosie mówiącego zabrzmiało zdecydowanie.
- Dziewica...? - Darvan potarł brodę, po czym z zadumą spojrzał na dziewczynę. - Mam nadzieję, że naprawdę dobrze gotujesz.
Sięgnął do sakiewki.
Falavandrel powie, że nie na to pożyczał mu pieniądze. A Coyra? Ich drużynowa panna niedotykalska odsądzi go od czci i wiary. I całkiem przestanie się do niego odzywać.
"Nie otruje mnie czasem?" Pytanie nie dotyczyło Coyry.
"Nie" - odparł po chwili Toor.
- Tytuł własności poproszę - powiedział Darvan, odliczając pieniądze i układając je w równe stosiki. - I zdejmijcie jej te... ozdóbki. Wszak nie wyjdę tak z nią na ulicę.
- Jak ci na imię? - zwrócił się do dziewczyny, gdy obroża i kajdany zostały zdjęte.
"Jaelle".
- Jaelle, panie.
Obie odpowiedzi padły niemal równocześnie.
- Ubierz się i idziemy - powiedział.

Gdy ponownie znaleźli się na ulicy Darvan obrzucił dziewczynę wzrokiem i westchnął.
- Chyba trzeba ci kupić coś do ubrania - powiedział. - I wykąpać...
Dobrze, że zostało mi jeszcze trochę złota, pomyślał.
- A przy okazji porozmawiamy. Umiesz pisać?
- Tak, panie.


W drodze na kolejne zakupy Darvan dowiedział się, że pochodząca z wielodzietnej rodziny Jaelle, gdy miała dziesięć lat, została "spłatą" za długi rodziców. Potem trafiła do posiadłości pewnego kupca, na północ od Korvosy. Umiała nie tylko sprzątać, prać i gotować, ale też czytać i pisać. I trochę śpiewać.
- Jego żona kazała mnie sprzedać - zakończyła opowieść.
- Dlaczego?
Jaelle opuściła głowę.
- Zrobiłam się za ładna - odparła po chwili. - Tak powiedziała.
Darvan już dalej nie wypytywał.

- Siadaj i pisz - powiedział, gdy zdołał zorganizować kawałek pergaminu i coś do pisania. A potem zaczął dyktować. - Ja, niżej podpisana...


Darvan zwinął pergamin i dołączył go do zakupionych wcześniej zwojów. Jego zdaniem dokument był co najmniej tyle samo wart, co aktualni "mieszkańcy" futerału.
- Nie mów do mnie "panie" - powiedział. - Mam na imię Darvan. I nikomu ani słowa na temat tego, jak się poznaliśmy.
- Tak, pa... Darvanie
- poprawiła się.
"Ciebie to też dotyczy, Toorze. Nawet nie wspomnij, że kupiliśmy Jealle".
"Nie jestem plotkarzem". Toor się nieco naburmuszył.
"Jestem tego pewien". Darvan pogładził smoczka po łebku. "Chodzi o to, żebyś się przypadkiem nie wygadał. Mogłoby jej być przykro".


Kolejny wierzchowiec (ale nie tak drogi jak Whizhii), ubranie podróżne, suknia, druga, w innym kolorze, strój domowy, bielizna, ekwipunek, grzebień, parę srebrnych drobiazgów, jakaś broń... Pieniądze wyciekały z sakiewki jak woda z dziurawego wiadra. Na szczęście Jaelle nie była rozpuszczoną pannicą i nie trzeba było wydawać na nią setek sztuk złota.

* * *


Do domu wrócili jako ostatni, w porze kolacji.
- Poznajcie Jaelle - powiedział. - Miała pewne... kłopoty, więc jej pomogłem. W zamian za to od dziś ona będzie mi pomagać w niektórych pracach. A to jest mój przyjaciel Toor - przedstawił pseudosmoka.
 
Kerm jest offline