Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2018, 19:17   #4
Santorine
 
Santorine's Avatar
 
Reputacja: 1 Santorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputacjęSantorine ma wspaniałą reputację
Przebudzenie było czymś w rodzajem naprawdę ciężkiego kaca po parunastu tanich piwach zakropionych tu i ówdzie podobnego sortu gorzałą, wymieszanymi dokładnie razem i przyprawiającymi o odruch wymiotny. Jeden z tych mega rauszów, które czasem się robiło, żeby zapomnieć o wszystkim. Kobieta powstała ze stalowej trumny i splunęła. Ślina była ciemnobrązowa i przypominała szlam, który ich otaczał.

- Khurr… - Sigrun odchrząknęła i splunęła znowu. - Kurwa. To bhyło… N-Niezłe - przekleństwa i pomruki były wszystkim, na co mogła się teraz zdobyć.

Czuła się jak śmieć, był to jakiś szczególny rodzaj otępienia, który na szczęście wydawało się wolno mijać i z mieszaniny bezładnych świateł i dźwięków coś zaczęło się rysować. Jakiś facet, który gadał, że ma dziesięć minut na ogarnięcie się ze wszystkim i że jeśli jej się nie uda, zostaje. Nie miała pojęcia, co to wszystko ma znaczyć, jednak nie narzekała. Odległe i zamazane wspomnienia przypomniały jej, że w stalowej trumnie nie znalazła się w swojej woli. Więc wydostanie się z tego miejsca było już samo w sobie sukcesem. Jakimś tam śmieciowym sukcesem, który mogła teraz osiągnąć, ale mimo wszystko sukcesem.

Spojrzała wokół siebie i zauważyła, że byli też inni. Nie wszyscy zostali wybudzeni z metalowych trumien. Dlaczego to właśnie ich wybudzono, kim był ten facet, co się działo i wiele innych pytań musiało poczekać. Właśnie minęła pierwsza minuta.

Przypomniała sobie nagle o szufladzie w stalowej celi i schowanym w nim Glocku i nożu. Przypadła do metalowej celi i wzięła stamtąd oba, a także swoje ciuchy, które miała, zanim wpakowano ją do klaustrofobicznej celi. Przeładowała broń, a zimny dotyk metalu dodał jej pewności siebie.

- Czołem, czołem, koledzy - chciała machnąć ręką do pozostałych, ale jakoś nie wyszło zbyt dobrze. Ręce były sztywne od leżenia w zimnej celi przez pół wieku, a jej głos był zachrypnięty.

Na tyle szybko, na ile pozwoliły jej nogi, poszła w stronę pryszniców. Zdjęła z siebie żółty i śmierdzący kombinezon hibernacyjny. Wzięła prysznic niemalże byle jak, próbując pozbyć się dziwnego zapachu komory hibernacyjnej, co nie do końca się udało. Ale śmierdziała mniej. Niewiele mówiła, postanowiwszy zająć się sobą. Kim byli ci ludzie, ostatecznie? Jeszcze jedno z pytań, które miały poczekać

Wyrzuciwszy śmierdzący kombinezon w kąt, przebrała się w swoje zwyczajne ciuchy, to jest skórzaną kurtkę i dżinsy. Jako że zdawało się, że pozostało nieco czasu, przeszukała szuflady i znalazła parę rzeczy, zapewne pozostałości personelu medycznego. Wepchnęła je do swojej kurtki, widząc, że pozostali robią dokładnie to samo.

Nie mogła nie zauważyć, że to miejsce wyglądało… Inaczej. Kiedy zapakowali ją do lodówki, pamiętała, że wszystko lśniło światłem i wyglądało sterylnie. Teraz to miejsce wyglądało jak grobowiec. Dlaczego tak było? Kolejne pytanie bez odpowiedzi.

Wyszedłszy, w miarę czysta i czując się nieco lepiej, zameldowała się u gościa, którego w myślach nazywała kapitanem.

- Ay, ay, kapitanie - przytknęła do skroni dłoń. - Sigrun Krieghafen melduje się na posterunek. Może teraz nam wytłumaczysz, dlaczego to miejsce wygląda jak cholerny cmentarz?
 
Santorine jest offline