Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-04-2018, 19:33   #5
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Kto by przypuszczał, że pierwsze minuty po powrocie do świata żywych przebiegną pod znakiem jednego, wielkiego nieporozumienia? Zbyt dużo informacji, zbyt obcych i dziwnych, niemożliwych wręcz - takich z rejonu zwykle zarezerwowanego dla kuglarskiego mistycyzmu mającego z porządna nauką tyle wspólnego, co przeciętna prostytutka z prawością.
Definitywnie von Noslitz nie była przygotowana na podobną pobudkę, tym bardziej poczucie zagubienia kumulowało się wewnątrz jej głowy, windując paranoiczne myśli na wysoce priorytetowy poziom.
Jedno pytanie rodziło kolejne, a te w postępie geometrycznym generowały cały szereg następnych pytań, niczym samonapędzająca się spirala, wydająca się nie mieć początku, ani tym bardziej końca. Za mało danych, za dużo niewiadomych, bądź domysłów. Do tego ból głowy, sączący się gdzieś z okolic skroni i oczodołów. Nie pozwalał się skupić, zebrać do kupy aby zacząć działać sensownie. Ułożyć harmonogram, potem punkt po punkcie go zrealizować… ciężka sprawa, gdy obraz dwoi się przed oczami, zaś mięśnie drżą od niekontrolowanych skurczy, będących pokłosiem długiej hibernacji.

Przespała wojnę? Koniec świata ludzi i początek ery widm i upiorów?
Dla niej brzmiało podejrzanie podobnie do masowej paranoi, wywołanej bronią chemiczno-biologiczną. Halucynogenne opary wszak mogły pomieszać w głowach nie tylko pojedynczym jednostkom. Musiała zdobyć dodatkowe dane, poskładać potłuczone, rozsypane puzzle w jakie ktoś zmienił jej głowę, o życiu nie wspominając.
- Nie tak… to wszystko nie tak - mruczała drewnianym tonem, pospiesznie korzystając z prysznica, aby zminimalizować ilość czasu straconego na techniczne zagadnienia aktualnego położenia. Próbowała nie myśleć o przeszłości, rodzinie i dawnym życiu. Nie wspominać i nie wytykać popełnionych błędów, począwszy od "po co się zgadzałaś?" na "zawiodłaś firmę".
- Nie... nie tak - westchnęła pod nosem, naciągając zimną jak diabli i przykurzoną podkoszulkę. Ubrała się pospiesznie, ładując do kieszeni garść drobiazgów i własne pamiątki z szuflady kriokomory.

Tak przygotowana opuściła teren sanitarny, niespełniający już żadnych norm ISO, lub zwykłego BHP. Jeżeli pozostała część świata tak wyglądała… nie, o tym na razie nie wolno było myśleć. Wolała wersję, że ktoś wycina hibernatusom paskudny dowcip.
- Mogę zająć parę minut? - w korytarzu odnalazła dziwnego mężczyznę w jeszcze dziwniejszym uniformie. Ubraniu. Zbieraninie przypadkowych elementów garderoby od dawna proszących o przepranie. Oraz odkażenie… a najlepiej wymianę na całkiem nowe.
- Wedle moich wyliczeń czas bazowy jeszcze nie minął - blondynka pozwoliła sobie na nikły uśmiech, stając przed obcym człowiekiem na odległość dwóch kroków - a… właśnie. Mamy cię jakoś tytułować? Wątpię by doktor… ale inaczej? W każdym razie na zajętego nie wyglądasz. W tej chwili. - przejechała spojrzeniem od góry do dołu jego sylwetki, po czym wróciła w rejony zarośniętej twarzy.

- Dwie minuty. I mówiłem już jak się nazywam nie wiem z czym masz problem. - odburknął facet zerkając na albinoskę przelotnie i dalej wydawał się bardziej pochłonięty zabawą swoim wisiorkiem. Sprawdził jednak czas na swoim zegarku zanim odpowiedział.

- Widzisz? Miałam rację. Dwie minuty to szmat czasu - kobieta uniosła kąciki ust ku górze, biorąc dyskretny oddech. - Nie jesteś wojskowym, ani nikim ze służb mundurowych. Pytanie czy jeszcze istnieją? Tam gdzie… cywilizacja? Jak wygląda ustrój polityczny i ekonomiczny? Feudalizm? Coś… innego? O ile cofnęliśmy się w rozwoju jako gatunek? Z czego zrobiony jest Mur, skoro twierdzisz że po jego drugiej stronie ludzie są względnie bezpieczni? Słyszałeś o McKesson? Cokolwiek? Ktoś przeżył? - wyrzuciła z siebie serię pytań, zaciskając bezwiednie pięści aż do chwili, gdy poczuła ból przecinanej skóry wewnątrz dłoni. Wtedy dopiero wzięła głębszy oddech, wypuszczając powietrze ze świtem i przymykając podrażnione światłem i resztkami płynu z komory powieki.
- Wybacz… Nick. - otworzyła oczy, kotwicząc zmęczone spojrzenie u góry, tam gdzie oczy niechętnego rozmówcy - Doktor Keira von Noslitz… Keira, skoro tytuły nic nie znaczą w naszej aktualnej sytuacji. Mimo… - zacięła się, odetchnęła ponownie i kontynuowała z uśmiechem - Mimo dość niestandardowych warunków jest mi miło, mogąc cie poznać. Poza tym… dziękuję, bo z tego co zrozumiałam wcale nie musieliście nas budzić, ani zostawiać żywymi. Dawać szansy - obróciła głowę, spoglądając wgłąb ciemnego korytarza. Ściszyła też głos - Tym bardziej narażając siebie. Jaka pora roku panuje na górze? O ile wciąż są tu pory roku…

Facet podniósł na chwilę wzrok ze swoich dłoni i tego wisiorka jaki obracał na różne strony w palcach. Pokręcił głową słysząc litanię pytań i znowu spojrzał w dół na ten wisiorek. I jeszcze raz cicho prychnął i pokręcił głową.
- Tutaj? Tutaj w strefie to ciesz się, że mniej więcej co jakiś czas jest jaśniej. Wtedy mówimy, że jest dzień. I nie słuchałaś uważnie. Jak większość świeżyn. Za murem ludzie myślą, że są bezpieczni bo lubią tak myśleć. A Mur to Mur. Po prostu linia na mapie którą zdecydowali się kontrolować. Ładnie wygląda. I ta tradycyjna nazwa. Robi wrażenie stabilności i dobrze się sprzedaje. - facet mówił dość obojętnym tonem z jakąś pół-uchwytną fatalistyczną nutą w głosie. Jakby był świadom przeznaczenia ale nie był w stanie mu się przeciwstawić. Podniósł znowu głowę przesuwając po sylwetce albinoski. Od jej jeszcze mokrych włosów przez środek aż do jej butów. Tym razem zdawał się zrobić to uważniej.
- Już po ptokach. Odkąd odpieczętowaliśmy ten schron. Zostaniecie tu. Staniecie się częścią Strefy. Każdy kto nie zdoła się stąd wydostać. Zostawienie was w hibernatorach czy zabicie zmieniło by tu niewiele. Przecież mówiłem, że ołów, stal i ogień nie działają tu tak jak kiedyś. Jedna minuta. - Nick pokręcił znowu głową i wyjrzał za róg w głąb korytarza jakby sprawdzał czy ktoś jeszcze nadchodzi.
- Ostatnia minuta! - krzyknął w głąb korytarza gdzie była reszta towarzystwa. Potem znów wrócił do opierania się o ścianę i zabawy swoim wisiorkiem.

- Słuchałam równie uważnie, jak ty nas marginalizujesz przy okazji siejąc defetyzm. Pytam o detale - albinoska wzruszyła nieznacznie ramionami, a jej uśmiech doprawił kwaśny odcień - Każda legenda, teoria, abstrakcja, koncepcja, spekulacja i hipoteza skądś się biorą. Trzon, główny zamysł, pobożne życzenie. Zaobserwowany schemat działania. Mówisz o duchach, upiorach. Czymś… co brzmi jak magia, która za moich czasów nie istniała. Twoje talizmany - wskazała brodą wisiorek w jego rękach - To nie odpustowy bubel, przynajmniej to nam wmawiasz. Jednak działa, skoro żyjesz. W swoim świecie, tutaj. Ja pamiętam że jeszcze wczoraj siedziałam na ostatnim posiedzeniu rady nadzorczej projektu mającego odwlec wojny, głód, choroby i… - zacisnęła szczęki, zgrzytając zębami przez dobre dwa uderzenia serca - I dziś budzę tu, po obcej wojnie. Sama z piętnastki pierwotnej obsady. W Londynie, zamiast w Los Angeles i ponad pół wieku później. Gdzie rzeczywistość diametralnie odbiega od znanych standardów. Bądź więc proszę… przynajmniej na tyle wyrozumiały, aby dawać odpowiedzi, nie powielać niewiadome albo slogany, czy… - prychnęła, kręcąc głową - Co działa? Talizmany, magia, voodoo, woda święcona? Przeciwnik… ma słabe strony? Jakoś udało ci się tu przeżyć siedemnaście razy. Tak, słucham co mówisz. Słyszałeś o McKesson? I co umie twój wisior?

- Nie słyszałem o McKesson. Ani o LA. Ani o Stanach. Ale jak czegoś nie słychać z innych stron świata to pewnie tam nic nie ma. A nawet jak jest to to samo jakby było na Księżycu czy innym Marsie. To po co się tym zajmować?
- Nick wzruszył ramionami patrząc na Keirę. Patrzył jakby ciężko było zrozumieć sens zastanawiania się nad pytaniami jakie ona zadawała i jemu i pewnie sobie.
- I nie ma wroga jako takiego. Jest Strefa. A, żebym spędził cały rok w szkolnej ławie by was wyszkolić to byłoby mało. Więc nie ma sensu tracić na to czasu. Wszystko jest inne. Różne. Zmienia się. Za każdym razem działasz na czuja i liczysz, że znów się uda. Nie ma czegoś takiego jak wiedza o Strefie. Coś co się sprawdzi dziesięć razy może cię załatwić za jedenastym. To jak gra w ruletkę. Tacy jak ja czy Abi po prostu mają mniej kul w bębenku niż tacy jak ty. Ale gramy w tą samą grę, przy tym samym stoliku. Dobra czas minął. Przełaź dalej. - Nick machnął ręką w przeciwną stronę korytarza niż ten którym wyszli z sali z komorami hibernacyjnymi. Odbił się od ściany i popatrzył na korytarz wiodący do pryszniców.
- Czas minął! Kto chce wyjść niech wyłazi! - krzyknął i sam ruszył w stronę jaki przed chwilą wskazał albinosce.

Wbrew temu co sądzono, świat nigdy nie był ani okrutny, ani radosny. Był po prostu chaosem pędzących na oślep cząsteczek, mieszaniną reagujących ze sobą substancji chemicznych bez prawdziwego ładu. Keira wiedziała o tym aż za dobrze.
- Chaos... świat to chaos. Od zawsze. Zmieniają się detale, warunki środowiskowe, lecz sedno nie ulega przeinaczeniu. Grunt to odnaleźć nową perspektywę, dojrzeć schemat. Rozgryźć czynniki zmiennych. Poznać ruch bębenka żeby wiedzieć czy przy pociągnięciu spustu natrafi na pustą komorę, zamiast godzić się na obce warunki. Właśnie po to trzeba się tym zająć, przynajmniej spróbować. Poznać. Zrozumieć. Pokonać. Naprawić. Przywrócić normalność - ruszyła za stalkerem, doganiając go po paru metrach.
- Żywe trupy, widma, duchy. Ktoś próbował poddawać je BIA? Analiza impedancji bioelektrycznej, inaczej bioimpedancyjnej... powinno dać choć cień informacji, jeśli nie czujnik EMP. Wciąż lepsze niż ouija... - zamilkła, dostrzegając swoje odbicie w mijanej płaszczyźnie podobnej staremu lustru: drobna, niska sylwetka w przypadkowo dobranych ubraniach. Blada, prawie przeźroczysta skóra z widoczną siecią niebieskich żyłek pod spodem. Do tego mlecznobiałe, mokre włosy i podkrążone, rozszerzone niepokojem jasnoniebieskie oczy. Przełknęła gorzką od żółci ślinę, zachowując dla siebie najnowsze spostrzeżenie.
Sama niepokojąco przypominała upiora.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 22-04-2018 o 19:44.
Zombianna jest offline