Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-04-2018, 18:30   #1
RapMif
 
RapMif's Avatar
 
Reputacja: 1 RapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwu
[Zew Cthulhu 6 Edycja] Jezioro Lyck [18+]

Wiosna we Wschodnich Prusach zjawiła się późno tego roku, bowiem dopiero na początku kwietnia jak na rozkaz, wszystkie śniegi roztopiły się i trafiły z powrotem do tutejszych jezior. Zaczął się wyjątkowo niestabilny sezon, burze i zamiecie przeplatały się z leniwymi, letnimi dniami. To wszystko jednak czyniło, że do życia wracała przyroda, stosunki towarzyskie i ciężka, rolnicza praca.
Niestety, w tym samym czasie gdy świat nabierał witalności, pewne jedno życie, związane z tą krainą, lecz daleko stąd, zostało gwałtownie zakończone.

To właśnie Rosen Anna von Lindmann, 4 kwietnia 1925 roku odeszła z tego świata, jako ostatnia głowa swojej rodziny i powierniczka bawarskiego majątku, trwającego już stulecia. Zarówno zamek, folwark i okoliczne włości, w tej chwili nie spoczywają w niczyich rękach, gdyż właściwy graf, mąż Rosen, Heinrich von Lindmann także spoczywa w ziemi; zmarł mniej więcej rok wcześniej przed swoją kobietą, prawie tak samo tajemniczo jak ona. Nikt nie wziął udziału w jego pogrzebie na zamku, poza Rosen, tak samo mało kto poza nią zobaczył martwe ciało grafa na swoje oczy. Tak jak na przykład doktor, który orzekł, że Heinrich zmarł na zawał serca. Innym zakazano patrzeć na zwłoki. Wszyscy wzięli to za rozpacz żony po ukochanym mężu i bez większej ilości wysiłku, postanowili to uszanować.
Ale skoro graf zmarł "prawie tak samo tajemniczo" jak grafowa, to co spowodowało śmierć Rosen?

Nawet lekarzom ciężko było dociec, choć koniec końców silnie postawili na przerwanie akcji serca. Dziwne dopiero się wydało, odnalezienie jej ostatniej woli, spisanej na papierze. Ciężko dociec, kiedy dokładnie został napisany, lecz brzmi ona następująco:

Rodzino,

Kiedy przyjdzie i na mnie czas, wymagam od was, byście uczynili, tak jak tu instruuje.
Spisałam swój spadek, uważam że został sprawiedliwie rozłożony, obecnie powinien być w posiadaniu pani Emilly Winkler, prawniczki i mojej wieloletniej znajomej. Jej dom, tudzież jej kancelaria, znajduje się na pruskiej prowincji, w Lycku. Ona wyjawi wam treść pisma, lecz dopiero po uprzedniej rzeczy, czyli pochowaniu mojego ciała. Moje szczątki mają zostać złożone na Masuren, mojej dziecięcej ojczyźnie, broń Boże w Bawarii. Mszę odprawcie w miejscowym, kościele ewangelickim, wątpię żeby i tak był większy wybór. I ZAKLINAM JESZCZE RAZ: jeżeli będziecie grzebać mnie tu, obok Heinricha, pożegnajcie się z moją miłością i ze spadkiem. Żegnajcie.


Rosen


Rosen von Lidnmann każdy z otoczenia kojarzył jako dosyć zamyśloną, zdystansowaną i pragmatyczną kobietę (co po śmierci męża jeszcze się nasiliło). Rzadko się uśmiechała, nie okazywała za dużo emocji i wolała też słuchać niż mówić, co pokazywała na obiadach rodzinnych, świętach i innych, podobnych spotkaniach. Dużo czytała i choć nigdy nie skończyła żadnej szkoły, stała się w pewnym stopniu erudytką. Miała też rzecz jasna dzieci; dwóch synów i córkę. Nie często okazywała czułość swojemu potomstwu, lecz zainteresowanie i cierpliwość udzielała im przy każdej okazji, organizując im różne zajęcia jak grupowe czytanie, spacery, wycieczki, lekcje itp. To właśnie ich wydawała się rzeczywiście kochać...

...

Pociąg zatrzymuje się ze stanowczym podrywem, tak że pasażerów na raz pociągnęło do przodu. Drzwi otwierają się na delikatnie zdezelowany dworzec w aurze kiepskiej, pochmurnej pogody późnego popołudnia. I tak wygląda lepiej niż jeszcze parę lat temu, gdy wojska rosyjskie doszczętnie splądrowały zarówno dworzec, jak i wagony. W wielu Lindmannach, Ebellingach (od strony Rosen), Witzach i Zimmermannach (szwagrowie Heinricha) wywołuje to gammę emocji, od politowania, przez niechęć, po oburzenie i frustracje. Służba jednak uwinęła się dość szybko z transportem trumny z wagonu do automobilu, by uniknąć awantury.

Cały żałobny pochód, ubrany w rozmaite wariacje czerni i bieli, "smutku i zadumy" lokuje się w autach, jedno za drugim. Żwawo komunikują się, niemal od razu pojawia się wieża kościelna na samym końcu ulicy. Na zewnątrz nie ma w tej chwili prawie nikogo, jest dzień boży, a większość nabożeństw już dawno się odbyła; mieszkańcy zostali w domach, a lwia część zakładów i sklepików jest zamknięta.
Oto kościół.


Między gęstymi rzędami ławek, na wprost od ołtarza i na przeciw od empory z chórem i organami, wyżej nad wejściem, przygotowano miejsce, gdzie na parę dni spocznie trumna von Lindmann. Witraże tłumią i tak malutkie ilości światła, a oświetlenie elektryczne wewnątrz świątyni jest znikome, zastąpione tradycyjnymi świecami. Z tego względu panuje iście średniowieczny półmrok. Delikatny tumult stworzony przez nadejście całej familii, przywołało tu z salek kościelnych pastora; prezentuje się na podeszły wiek przez zgarbione, schorowane ciało. Miejsca siedzące są zajmowane od zaraz, od końca do przodu, tak że już za chwilę tylko przednie ławki zostają wolne. Znaleźli się tam między innymi...
 

Ostatnio edytowane przez RapMif : 24-04-2018 o 22:35.
RapMif jest offline