Musik Pociąg wiozący rozkładające się ciało jego matki był potworem. Potwór połknął całą jej rodzinę, wszystkich bliskich znajomych i wiózł ich wszystkich w nieznane do swego legowiska nad jeziorem. A tam w ciemności ciało jego matki zacznie trawić czas. Artur Lindmann nie zamierzał na razie dyskutować z wolą matki. Mapa Prus Wschodnich leżała w jego kieszeni nierozpakowana i nierozcięta, jak gazeta, która uniknęła noża w falcowniku maszyny drukarskiej.
Artur Lindmann wiedział o śmierci tak wiele, że stała się dla niego rutyną. Codziennie w Instytucie Patologii, gdzie praktykował stykał się, ze zwłokami i stało się to dla niego rutyną. Gdy przed oczami codziennie przewijają się setki trupów wydają się bezimienną masą zimną i martwą. Ale praktyka w instytucie skończyła się przed kilkoma laty, a Artur zajmował się obecnie umysłem i nieświadomością. Leczył pacjentów metodą psychoanalityczną.
Artur siedział w przedziale pociągu, rozmawiał z krewnymi, jadł, pił i myślał. Ale te wszystkie czynności i rozmowy lokowały się, gdzieś obok w jakimś zapomnianym archiwum, gdzie zalegają zakurzone i zapomniane papiery składowane od wielu lat.
Tłum żałobników przystrojony we wszystkich kolorach czerni jak pisał włoski badacz mody w swoim dziele “Tutti i colori del nero” zajmował miejsca w ławach. Artur przyszedł nieco później niż inni. Intensywne spojrzenie Artura było utkwione w trumnie zawierającej ciało jego matki.
[MEDIA]http://savin-it.com/images/2016/01/21/texturesoiesatintissunoirplishd.jpg[/MEDIA]
Artur przyniósł ze sobą na pogrzeb pakunek. Wszyscy zwrócili na niego uwagę gdy kroczył główną nawą kościoła. Patrzyli na niego i oczywiście zastanawiali się, co tam niesie syn zmarłej. Zawiniątko przykryte było czarnym, lejącym się materiałem. Artur obchodził się z pakunkiem jak z czymś wyjątkowo cennym. Niósł ten przedmiot ostrożnie jak niesie się niemowlę. Zajął miejsce w pierwszej ławce i oczekiwał na rozpoczęcie ceremonii żałobnej.