Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-05-2018, 21:26   #18
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
- Raz, a porządnie, czyli wyciąć w pień, bo tak najłatwiej? - W głosie Ivora nawet najbardziej czułe ucho nie zdołałoby usłyszeć ani entuzjazmu, ani aprobaty.
– Jest to jakiś sposób, ale nie jedyny. Można je przepędzić, czy osłabić na tyle, by nie stanowiły zagrożenia. Tak, czy inaczej zapewni bezpieczeństwo trwalsze, aniżeli ten niepewny sojusz – odrzekł ze spokojem Arvan.

- rvanie wspomniałeś coś o zaklęciu broni, co dokładnie miałeś na myśli? Czasowe zaklęcie broni mocą Twojego boga. Czy też trwałe umagicznienie, stworzenie magicznego przedmiotu, tak jak to czynią magowie. W dodatku “Prawdziwe Bezpieczeństwo” - przy tych słowach krasnolud skrzywił się jakby zjadł coś zarówno gorzkiego i kwaśnego - mogą zapewniać wam właśnie te koboldy. W kopalniach z przejściem do Podmroku, tak jest. W miejsce słabszego inteligentniejszego wroga, napływa groźniejszy, ale głupszy. Zapewne wolałbyś koboldy z dobrze zabezpieczonymi pułapkami pieczarami, niż polujące na powierzchni stado hydr. A że w miejsce wybitego plemienia koboldów wprowadzi się inny wróg, jest to pewne, tak jak to, że słońce wschodzi na wschodzie. Chociaż koszmar to dla tych, którzy mają zdobywać zabezpieczane przez koboldy korytarze.
Kapłan Moradina pokręcił głową, westchnął spojrzał po towarzyszach.

- Sam pamiętam jeden taki. Straciłem w nim kilku dobrych towarzyszy. Wyobraźcie sobie wąski, stromo opadający, ciasny nawet dla krasnoluda korytarz, człowiek musiałby w nim posuwać się prawie na czworakach, do którego te gadzie pokurcze skierowały strumyk, tak że dodatkowo kamienie były śliskie. Wyobraźcie sobie ostrzał z kusz, prawie ze wszystkich stron, lub włócznie dźgające przez sprytnie ukryte szczeliny lub otwory, dodajcie do tego dwa wilcze doły, sprytnie ukryte, jeden w jednej trzeciej drogi, drugi na końcu korytarza, to poznacie jakie pułapki potrafią robić koboldy. Za same powolne wbijanie plemienia sto sztuk złota umagicznienie broni plus kamienie szlachetne nieznanej wartości, bez wchodzenia w ich korytarze byłaby to godna zapłata, lecz trwało by to bardzo długo, nawet kilka miesięcy. Doszło by wam też kilka gąb do wykarmienia tym czasie, a byle czego nie jemy. Chociaż kilka miesięcy niziołczej kuchni, którą uważam za jedną z lepszych. - przy tych słowach twarz Torina przybrała wyraz rozmarzenia i na chwilę zamyślił się - Waham się czy nie wybrać tego rozwiązania właśnie z powodu dobrej kuchni.
Przy tych słowach uśmiechnął się i sugestywnie mlasnął językiem

- Niewątpliwie macie najlepszych kucharzy, tak jak my krasnoludy mamy najlepszych kowali, zbrojmistrzów, płatnerzy oraz kamieniarzy i jubilerów. Dorzućcie coś jeszcze oprócz tego co proponujecie w tej chwili, bo w tym co mówicie jest haczyk, którego jeszcze nie znamy, być może nawet wy o nim nie wiecie.

a słowa Torina o potencjalnym ataku z Podmroku w oczach Dunina można było dostrzec najprawdziwszy strach aczkolwiek nie można mu się dziwić. Nie dość, że przeżywa trudne chwile związane z atakującymi koboldami, to do tego jeszcze widmo najazdu drowów.
– Naprawdę uważacie, że koboldy mogły dokopać się do samego Podmroku? Do… do drowów?
– Więc to tak mości krasnoludzie? Chcecie żerować na naszym nieszczęściu, co?!Arvan uniósł się na słowa krasnoluda. – Nie dość, że proponujemy wam wszystko co mamy, gwarantując do tego miejsce do spania i posiłek, to jeszcze ci mało? Gdzie trochę przyzwoitości, na dziewięć piekieł!
– Nie sądziłem, że to powiem, ale zgadzam się z Arvanem. Oferujemy wam co możemy.
– Nie zapominajmy też, że jak na razie niczego nie zrobiliście. Oczywiście warunki warunkami, ale przy tym ile obecnie wiadomo trzeba stawiać realne propozycje! Nie stawiać nam przed oczami wydumanego niebezpieczeństwa. Jak przyjdą hydry to będziemy płacić jak za hydry, a jak na razie są koboldy, więc będzie jak za koboldy!

- Uważam, że w tej chwili potencjalny atak z Podmroku nie powinien nas obchodzić - powiedział Ivor. - Powinniśmy sprawdzić, co za zmiany zaszły wśród koboldów i, w zależności od tego, czego się dowiemy, zareagować. Wybić im, w taki lub inny sposób, z głowy jakiekolwiek ataki na wioskę. Uważam, że jeśli nie zajdą jakieś nieprzewidziane okoliczności, nasza zapłata powinna być wystarczająca.

- Zgadzam się z Ivorem - odpowiedziała milcząca dotychczas Shee’ra - Nie ma co gdybać o tym co zdarzyć się może, trzeba zająć się tym co jest. Jak dla mnie zapłata jest uczciwie zaoferowana. A o tym co należy zrobić przekonamy się jak rozeznamy się bardziej w sytuacji.

Jak mówił szacowny Arvan - powiedziała Astine, spoglądając Torina. - …tym, żeby płacono nam jak za polowanie na hydry, będziemy się przejmować gdy będziemy polować na hydry. Nie przeczę, jakieś wsparcie pokroju mapy podziemi na pewno by się nam przydało, jednak skoro nie jest ono dostępne, musimy zagryźć zęby i porazić sobie sami.

- A w jaki sposób wyobrażasz sobie zbadanie tej sprawy, Ivorze? - wtrącił się Xhapion malując iluzoryczne znaczki na podłodze domostwa. - Z tego co opowiadają nasi gospodarze koboldy są niezwykle bojowo nastawione. Bez przelewu krwi może się nie obyć, jeżeli zdecydujemy się wejść w paszczę lwa. Chyba, że chcemy ich wpierw zastraszyć, zmusić do rozmów bezkompromisowym pokazem siły.

-Co?! To wy mości Aravanie obstajecie nad jakimiś wydumanymi warunkami, od których uzależniacie zapłatę. Cóż to ma znaczyć to Wasze “Prawdziwe Bezpieczeństwo” w dodatku “trwałe”. Przypomnę wszystkich, że jako jedyny walczyłem pod ziemią, w dodatku z koboldami. Wójcie głupotą byłoby zakładać, że pieczary, kopalnie koboldów nie mają połączenia z Podmrokiem. Wszak coś musiał zmusić koboldy do zmiany zachowań, a jedną z przyczyn jest właśnie podporządkowanie się niewolnicze koboldów jakiejś silniejszej rasie, na ten przykład orkom. A one jakoś musiały by się tutaj dostać, a najprościej to Podmrokiem, w innym przypadku zostałyby jakieś ślady w okolicy, które byście zapewne zauważyli. No chyba, że wy Mości Aravanie zabiliście kogoś ważnego dla koboldów, o czym jeszcze nie wiemy i o czym nie raczyliście nas poinformować. Czy to aby nie Wasze działania Aravanie, nie doprowadziły do tragedii. Wszak słyszeliśmy już wcześniej, że dążyliście do zniszczenia koboldów. Szukajcie winy u siebie mości Aravanie a nie u innych uczciwie stawiających sprawę. Zgodzę się z Ivorem, że zapłata jest wystarczająca bez wcześniej wspomnianych przeze mnie waszych wydumanych warunków oraz jeśli nie zajdą wspomniane o mnie wcześniej przeszkody. - Torin z początku cały poczerwieniał, lecz w miarę przemowy się uspokajał.
- [i] Istnieje też możliwość, iż dzięki naszym działaniom wioska uzyska kopalnię cennych klejnotów, dzięki której stanie się bogata. Chcę się zabezpieczyć, aby i w tym przypadku zostaliśmy uczciwie nagrodzeni. Zaś dodatkowa zapłata niekoniecznie musi przyjąć formę pieniężną. Może być to na ten przykład prawo do osiedlenia się i stawiania wszelkich budynków, świątyń, karczm, warsztatów bez zwyczajowych opłat na rzecz społeczności, oraz zwolnienie z podatków na rzecz społeczności do końca życia osoby uczestniczącej w rozwiązaniu tego problemu.
Potem popatrzył po członkach drużyny, wzruszył ramionami.
- Tak, to w miarę spokojna wioska, może być dobrą ostoją na stare lata.

a słowa Torina Arvan huknął pięścią w stół.
– Kłamstwo! Kłamstwa i jawne oszczerstwa! Nie wierzycie w moją szczerość, tak? W moje intencje? To proszę! Załatwimy to inaczej! – z gniewem rzekł, po czym uniósł ręce i zaintonował słowa czaru. Symbol Arvoreena na jego piersi zajaśniał złocistym blaskiem, by po chwili zgasnąć. Wszyscy w pomieszczeniu poczuli delikatne muśnięcie energii.
– Od teraz nie można kłamać. Zatem powiadam wam, że od incydentu, kiedy pierwszy raz trafiłem tutaj na kobolda nie uczyniłem świadomie i z rozmysłem nic, co mogłoby zerwać pokój!
- I kto tu dramatyzuje? W dodatku nadużywa mocy swojego Boga, wiedząc, iż ta moc nie ma wpływu na ludzi o silnej woli. Arvanie jestem twoim ojcem oraz twoim Duninie. I co? Na Moradina niczego w ten sposób nie udowodniłeś, a ja mam coraz większe podejrzenia, iż jesteś w jakiś sposób winny całej tej sytuacji. Co nie zmienia jednak istoty sprawy. Macie poważny problem, a my jako rozwiązujący go chcemy tylko godnej zapłaty, adekwatnej do trudności oraz być może przyszłych zysków wioski z złóż klejnotów. Bez żadnych enigmatycznych kruczków w stylu “Prawdziwe bezpieczeństwo”,”trwałe”, które pozwoliły by Wam nie wypłacić nagrody. Możemy jedynie - tu odginał grube paluchy - a wybić plemię koboldów aktualnie rezydujące w pieczarach, b przywrócić porozumienie sprzed problemów, do czego okazać się może konieczne wydanie na ten przykład ciebie Arvanie, o ile zrobiłeś coś co spowodowało gniew koboldów.
Pogładził się po brodzie, chwilę się namyślał.
- Nienawidzę kruczków prawnych zresztą jak każdy krasnolud, a słowa takie jak “Prawdziwe bezpieczeństwo”,”trwałe” to sugerują. Czyli podsumujmy 150 sztuk złota dla każdego, plus klejnoty nieznanej wartości plus umagicznienie, po rozwiązaniu tego problemu, w taki sposób jak określiłem wcześniej, dla każdego nawet martwych w ich przypadku pieniądze, część klejnotów plus umagiczniony przedmiot, trafią do wskazanej uprzednio osoby z rodziny lub nie powiązanej rodzinnymi więzami. Dodatkowa nagroda w przypadku większych trudności niż określiliście lub znalezienia złoża klejnotów. Wierzę w waszą dobrą wolę wójcie Duninie, nagroda dodatkowa może być nie tylko w gotówce.

Ile razy mam powtarzać, że nie uczyniłem nic, by wywołać ten konflikt? Dlaczego miałbym to zrobić do cholery!? Dlaczego?! Arvoreen nakazuje bronić i zapobiegać zagrożeniu, a nie je sprowadzać! I nie ma żadnych kruczków! Powiedziałem co powiedziałem i jak powiedziałem, ale czy nie ustalamy właśnie, czego od was konkretnie chcemy, a to wy ciągle coś wymyślacie, że niby nie chcemy zapłacić. Otwórz, że oczy, odgoń przesłaniający wszystko blask monet i zrozum wreszcie, że zapłacimy ile tylko będziemy w stanie, byleby ochronić naszych ludzi!
Dość!Dunin zdusił wiszącą w powietrzu wrogość. – Waszym prawem jest domagać się godziwej zapłaty za swoje usługi, wszakże to my jesteśmy zależni od waszej dobrej woli i chęci pomocy. Nie macie jednak prawa na rzucanie bezpodstawnych oskarżeń względem Arvana. Różnimy się w poglądach, prawdą to jest ogólnie znaną, lecz nie zapominajcie, że celem kapłanów Ostrożnego Miecza jest obrona, nie agresja, a to o co go oskarżasz mości Torinie jest zaprzeczeniem doktryny tego kościoła Arvoreena. Tym bardziej, że przedstawiasz najzwyklejsze domysły nie poparte najmniejszymi dowodami, czy przesłankami. Wierzę, iż chcecie dobrze, ale takie oskarżenia nie pomogą naszej sprawie, a jedynie staną się zarzewiem niepotrzebnego konfliktuDunin spojrzał na Arvana. – Kolejnego…
W kwestii Waszego zadania i działań jakie chcemy byśmy podjęli zgadzam się z Arvanem – kontynuował kapłan Urogalana. – Dążymy przecież do ustalenia konkretów, a wasze, Torinie, słowa już po raz kolejny zbaczają z tematu. Nie mówię, że nie są to kwestie ważne, nie. Niemniej są ważniejsze, że tak powiem kwestie większej wagi, a taką niewątpliwie jest ustalenie wreszcie priorytetów, a obecnie tym najwyraźniej jest dowiedzenie się z czym tak naprawdę mamy do czynienia. Mogą to być zarówno skutki zmiany wodza w klanie, czy interwencja kogoś groźniejszego niż same koboldy, ale jeszcze coś innego o czym nie mamy najmniejszego pojęcia i w tej chwili to właśnie to jest największym problemem i przeszkodą w podjęciu jakichkolwiek konkretniejszych działań.

- Wiemy już, że nam zapłacicie - powiedział Ivor, nieco znudzony zbędnym (jego zdaniem) rozwlekaniem sprawy. - Proponowałbym jutro rano wyruszyć. - Spojrzał na swoich towarzyszy, ciekaw, czy ktoś ma jakieś wątpliwości.

- Nie dziwcie się. Jestem krasnoludem, zamiłowanie do złota, klejnotów i rzemiosła mamy we krwi. Zbyt często mnie i moich pobratymców próbowano nabrać gładkimi słowami, bym nie zwracał uwagi na dziwne sformułowania. Jestem krasnoludem. To co moje, to moje. Co mi należne, to mi należne i będę o to walczył jak smok. Ileż to razy wychodząc z bitwy z łupami lokalny władyka nakładał na nas jakieś podatki, albo nie płacił za rozwiązanie sprawy tyle ile było umówione. Przejdźmy zatem do sprawy - będziemy potrzebowali przewodnika do tych pieczar, chyba, że droga prosta jak strzała. Jaką dokładnie umowę zawarliście z koboldami, czyli jakie dobra mieliście wymieniać za jakie, czy też ta wymiana miał być tylko jednorazowa? - kapłan zaplótł ramiona na brzuchu.

Przede wszystkim wymienialiśmy część nadwyżki żywności, różnego rodzaju wyroby ze skóry oraz tkaniny, a w zamian otrzymywaliśmy klejnoty, bądź innego rodzaju dary gór, na przykład węgiel. Zawsze staraliśmy się pilnować tego, by obie strony były zadowolone z wymiany, a te jak już wspomniałem odbywały się pod menhirem, w lesie. Mniej więcej w połowie drogi między osadą, a siedzibą klanu. Poza paroma moimi wizytami u Kirkrima, lata temu, nikt inny nie był przyjmowany w ich siedzibie. Jednym z głównych postanowień naszej ugody było to, iż obie strony nie będą niepokoić domostw drugiej strony, chyba, że na jasne życzenie gospodarza. To też nie ma w Ostoi nikogo…


Moam? – nagle do rozmowy włączyła się Elely, która wyłoniła się z sąsiedniego pokoju. Podróżnicy mieli teraz chwilę dokładniej się jej przyjrzeć. Spod chusty spływały zaplecione brązowe włosy, a ciało opinał zakurzony skórzany napierśnik łączący się z futrem na ramieniu oraz barwionymi na zielono lnianymi ubraniami pod spodem. – Być może jego magia mogłaby pomóc?
Myślisz, że byłby skłonny pomóc?
Z nim to nigdy nie wiadomo, ale można by powiedzieć, że ma pewnego rodzaju dług u osady, czyż nie?

- A któż to taki ten Moam i w jaki sposób pomóc może w tej sprawie. krasnolud skłonił głowę i uśmiechnął się do kobiety. Ta odwzajemniła skinienie.

Elely – przedstawiała się. – Moam jest kimś w rodzaju… naszego wioskowego maga? Jakieś cztery lata temu przywędrował do Ostoi w poszukiwania spokojnego miejsca do osiedlenia się i prowadzenia badań. Badań nad stworzeniami z…
Innych Sfer – dokończył Dunin, a Elely podziękowała mu uśmiechem.
Właśnie – kontynuowała. – Naszym warunkiem było to, że te istoty, które zamierzał przywoływać nie będą niebezpieczne dla mieszkańców i jak dotąd z powodzeniem wywiązywał się ze swoich zobowiązań. Pomyślałam więc, że być może jego czary mogłyby w jakiś sposób podejrzeć koboldy, albo coś w tym rodzaju? Nie jestem pewna, nie znam się za bardzo na magii. Trzeba by się z nim rozmówić.

- W takim razie powinniśmy się do niego przejść i porozmawiać - stwierdził Ivor. - No i jeszcze powiedzcie, gdzie możemy coś zjeść i zatrzymać się na noc.

– Tym nie musicie się martwić – odpowiedziała Elely. – Już poinformowałam kogo trzeba, by przygotował Wam miejsce do spania. Mamy w osadzie świetlicę, którą to użyczamy podróżnym jeżeli nie mają się gdzie zatrzymać. Co do jedzenia to postaram się coś dzisiaj przygotować, a Wy w tym czasie możecie odwiedzić Moama.

- Gdzie go możemy znaleźć? - spytał Ivor. - I czy ktoś z was pójdzie z nami by ułatwić rozmowę?
– Mieszka na skraju osady. Mogliście już widzieć jego dom, to ten z zaniedbanym obejściem. – rzekł Dunin. – Ja pójdę z Wami.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 01-05-2018 o 21:53.
Cedryk jest offline