Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-05-2018, 19:26   #5
RapMif
 
RapMif's Avatar
 
Reputacja: 1 RapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwuRapMif jest godny podziwu
Paradoksalnie dopiero w kościele, ludzie stali się bardziej gadatliwi. Po znalezieniu swojego miejsca siedzącego, rozpoczęły się szepty między swoimi gałęziami znajomości. Półgłos łączył się z kolejnym półgłosem i z jeszcze jednym, tak że po zebraniu ich wszystkich, miało się wrażenie przebywania w pszczelim ulu. Ebellingowie z Ebellingami, Zimmermannowie ze Zimmermannami, a nawet służba z różnych domów rozmawiała między sobą. Tylko dawni przyjaciele spoza rodziny siedzieli raczej odosobnieni, niewiele mając ze sobą wspólnego z przeszłości. Tematy rozmów natomiast oscylują raczej w wąskich, nieciekawych dziedzinach, choć wytężając nieznacznie słuch, do uszu dolatują wątki na temat samej Rosen:
- Wiadomo już jak długo będziemy tu przebywać?
- Ponoć nawet cały tydzień. Tak naprawdę jeszcze się okażę, bo przede wszystkim rozchodzi się o spadek i o prawnika. Jak dla mnie możemy tutaj sobie pobyć; słyszałam, że jezioro jest tu hipnotyzujące.
Tak na przykład gawędziły między sobą służki od Lindmannów.
Kiedy jednak pastor pojawia się między barierkami, wszyscy jak zaklęci milknął. Duchowny reumatycznie unosi ramiona w stronę zgromadzonych, a jednym z nich zaczyna kreślić krzyż w powietrzu:
- W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego...
- Amen. - OdpowiadajÄ….
-Bracia i siostry, spotykamy się dzisiaj tutaj w bolesny dla nas czas. Wspólnie przeżywamy śmierć osoby, która niegdyś kroczyła razem z nami po tej Ziemi, która żyła dla nas i dla której żyliśmy my. I choć w doczesnym istnieniu już jej nigdy nie spotkamy, musimy zdać sobie sprawę, że taka jest kolej rzeczy; Bóg wręcza życie, i Bóg to życie potem odbiera. Z tego względu powinniśmy być o nią spokojni, w końcu sam Stwórca ma w opiece jej duszę, szczególnie gdy zmarła Rosen von Lindmann, była otoczona kochającą rodziną przez tak wiele jej członków...

...

Nabożeństwo wkrótce dobiega końca. Po ostatniej pieśni, większość ludzi bardzo żwawo opuszcza kościelne wnętrza, zostają pojedyncze osoby, którym nie było tak okropnie śpieszno. Pastor także jeszcze się nie ulotnił, wygląda jakby trochę zadumał się nad tym wszystkim; być może myśli o śmierci, zapewne jest już tak stary, że niedługo czeka jego podobny los co Rosen. Nie stoi tam jednak wieczność i bardzo ostrożnie zbliża się swymi starczymi krokami w stronę Artura, uprzednio jeszcze klęcząc na jedno kolano przed ołtarzem. Będąc tuż przy nim, uśmiecha się delikatnie i pozwala sobie zasiąść obok osieroconego panicza.
- Dobry Wieczór, pan ma na imię Artur, prawda? Mam na imię Adam. Jak się dziś pan czuje? - przemawia zachrypłym, wysuszonym głosem.

Z tyłu głowy sterczą mu siwe szczątki włosów, reszta głowy jest zupełnie łysa. Nosi wielkie okulary, prawdopodobnie jest bez nich absolutnie ślepy. Jest kruchy z budowy, mocno już przydeptany, ale mimo to rozbudza wokół siebie jakąś serdeczną, przyjemną aurę. Wydawać by się mogło, że sam bardzo przejął się całym tym wydarzeniem.

 
RapMif jest offline