Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-05-2018, 17:41   #25
Cedryk
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
Na pewno coś tam już podejrzewają. W końcu ile można na kogoś napadać, nie oczekując, że ten ktoś w końcu odpowie siłą? - powiedziała Astine. - Chociaż to ryzyko przywołania czegoś innego mnie niepokoi… Wiem, że mówiłeś, że jest ono niewielkie, Moamie. ale mimo wszystko istnieje…
- Czy ktoś “z tamtej strony” może posiadać w ogóle informacje o takim niewielkim plemieniu? Bo ono jest niewielkie, tak?
- Helena skierowała ostatnie pytanie do Dunina. Wydawało się, że mała niziołcza wioska powinna mieć sojusz z równie małym plemieniem, ale kto wie, skoro tamte eksploatowały kopalnię klejnotów. - Wiesz, ile liczy osobników… znaczy osób? - trochę ciężko było przestawić się na tego typu myślenie. Sojusze między rasami agresywnymi (przynajmiej bardziej niż ludzie), a mało agresywnymi zdarzały się jednak rzadko i w wyjątkowych okolicznościach. Gobliny, koboldy, orki i inne tego typu rasy nazywano raczej “stworzeniami”, “potworami”, “istotami”… “Osoba” kobolda była konceptem... osobliwym.
Krasnolud pokręcił głową.
- Wchodzenie w konszachty z diabłami, czy też demonami nigdy nie jest bezpieczne. To dwie strony tej samej monety. Zła. Jeśli więcej osób zechce skorzystać z tego sposobu, mogę sprawdzić jakie krótkotrwałe konsekwencje będzie miała nasza zgoda na sprowadzenie jakiegoś diabła z jego planu na nasz. Jednakże przepowiadanie przyszłości również jest zawodne. Niemal tak zawodne jak czary uniemożliwiające mówienia kłamstw. Jak zawodne one są sami byliście świadkami. Sam jestem przeciwny przywoływaniu diabłów, zbyt wiele może pójść nie po naszej myśli.
Torin zakończył z chrzęstem “wyłamując” sobie palce u dłoni.
- A to się czymś różni od przywoływania stworzenia na przykład do walki? - spytała Helena.
– Minimalizuję taką ewentualność poprzez skoncentrowanie się na konkretnym rodzaju istoty – wyjaśnił Astine.
– Doprawdy nie wiemy. Kiedy byłem w ich siedzibie widziałem niewiele, ale raczej nie sądzę, by było ich więcej niż kilka dziesiątek, licząc oczywiście z dziećmi. Niemniej przy tym jak dobrze prosperowały do tej pory można by się chyba pokusić o stwierdzenie, że możemy mieć do czynienia nawet z setką, jak nie więcej – Dunin spróbował odpowiedzieć na pytanie Heleny.
– Gadoidy – Moam pomógł znaleźć kobiecie inne słowo na koboldy. – Co zazwyczaj świadczy o posiadaniu licznego potomstwa celem maksymalizacji szans na przetrwanie jakiegokolwiek wychowanka. Klasyczna selekcja, prawo natury jak mawiają druidzi.
Shee’ra skinęła na to zdanie twierdząco głową. Niemniej co się tyczy zadawania pytań diabłom, czy jakiejkolwiek spoza naszego planu egzystencji jest o tyle kłopotliwe, iż bez poznania konkretnego imienia akt przywołania działa niezwykle losowo, przez co można trafić na taką istotę, która akurat nic na interesujący nas temat nie wie, bądź zwyczajnie nie chce się taką wiedzą podzielić. Szczególnie jest to kłopotliwe właśnie w przypadku istot ze sfer niższych tak lubujących się w nieszczerości i kłamstwie. Co do samego rytuału przywoływania to klasyczną jego formą jest stosowanie tak zwanego *spętania*. Rodzaju zaklęcia, które siłą przenosi istotę z jego planu egzystencji na inny i więzi na nim, aż ta nie wykona konkretnego zadania, bądź odpowie na pytanie. Niestety nie dysponuję, *jeszcze*, taką mocą, lecz w toku badań opracowałem autorską metodę przywoływania. Nie miejcie mi za złe, ale szczegóły pozostawię dla siebie.

Mimo, że kapłani też korzystali z pomocy przywołańców Helena była bardziej praktykiem niż teoretykiem i zgubiła się gdzieś w pierwszej połowie wypowiedzi maga. Poza tym “autorskie metody” nieprzyjemnie kojarzyły jej się z wybuchajacymi pracowniami. Nieco bezradnie spojrzała na krasnoluda, potem na resztę najemników i na niziołczego kapłana.
- Może jednak najpierw spróbujemy pojmać i przepytać jakiegoś kobolda? - zaproponowała niepewnie. Setka koboldów nie brzmiała optymistycznie. Z drugiej strony gdy odliczyć samice… znaczy kobiety, dzieci, starców… to bitewnych gadoidów mogło być ze dwadzieścia-trzydziesci może? Nadal było ich jednak więcej niż najemników.
Torin zaplótł ręce na piersi.
- Moje zdanie już znacie. Zdecydowany brak zgody na przywoływanie złych istot. To przypomina mi próbę wyleczenia przeziębienia kulą ognistą. Niewątpliwie nie będzie już pacjent cierpiał na przeziębienie, lecz też nic już nie będzie czuł.
Po tych słowach uśmiechnął się krzywo pod brodą.
– Zaprawdę niepotrzebne i przesadzone porównanie. Niemniej zawsze można spróbować z jakimiś istotami z planów wyższych, bądź jeszcze innych. Niemniej z moich licznych doświadczeń z nimi jasno wynika, iż ich stopień zainteresowania Pierwszym Planem Materialnym jest o wiele niższy, aniżeli ich odpowiedników ze sfer niższych. Zdecydowanie częściej wykazują zainteresowanie tym, co czyną ich bezpośredni przeciwnicy, czy to na ich rodzimych planach, czy też na tych, na których to prowadzone są zmagania konfliktu pomiędzy Tanar’ri, a Baatezu.
- Całkiem udane porównanie. Po co zwracać uwagę istot z niższych planów na nasze działania. Zwrócimy uwagę na nas i jeszcze włączą nas, w tą swoją odwieczną wojnę.
Torin za nic nie zaufałby półorkowi zwłaszcza takiemu, który nawołuje do przyzwania diabłów. “Czyżby Ten czarownik miał coś wspólnego z kłopotami z koboldami”. Krasnolud przestał się uśmiechać i przesunął w takie miejsce, z którego mógłby jednym ruchem kontrolować czarownika. Wiedział, że przewrócony nie będzie już taki groźny.

Moam skomentował słowa krasnoluda jedynie przewróceniem oczami i cichym westchnieniem. Krasnolud miał właśnie okazję poznać trochę historii wykraczającej daleko poza Toril, lecz jak zwykle sprowadzało się to do najzwyklejszego strachu przed czymś, czego się nie zna. Niestety, tak niewielu było otwartych na poznawanie tego, co sięga dalej, aniżeli czubek ich nosa, bądź długość ręki. Niemniej taka właśnie była wada wolnej woli. Możliwość podejmowania złych decyzji, a przynajmniej złych w rozumieniu Moama.
Czekając co powiedzą inni powiódł po nich wzrokiem.
- Jeśli mówisz, że to bezpieczne, to w porządku. W końcu jesteś w tym ekspertem, wiesz lepiej… - mruknęła niepewnie Astnine.
- Ja również zaufałbym twojej wiedzy - wtrącił się w stosownym momencie czarodziej. - Proponowana alternatywa mości Heleny niesie za sobą również podobne ryzyka. Paliwem do rozwoju jest ryzyko. Jeżeli Moam jest w stanie zapanować nad przywołaniem to ułatwi to nam zadanie. Niech nie przemawiają przez ciebie uprzedzenia, mości krasnoludzie. A nuż doświadczysz nowego oświecenia w trakcie tej podróży?
Ja na pewno skorzystam z obserwacji “autorskich” metod półorka, dodał już w myślach, jak to na praktyka i pragmatyka przystało.

Na twarzy Torina malowało się lekkie znudzenie, w końcu nie chodziło o kwestie zapłaty. Odchrząknął.
- Decydujcie się szybciej, czy zaufacie czarownikowi, który nie jest całkowicie pewien swoich mocy, a ze skutkami jego błędów być może przyjdzie się nam się zmierzyć, może i zginąć. Dzięki łaskawości wójta Duninna, zmierzyć się za dodatkową opłatą, bo zwalczania demonów czy też innych mieszkańców niższych planów nasza umowa nie dotyczyła. Czy też wolicie zrezygnować wątpliwej w jakości pomocy stworów niższych planów, które to nie mają żadnych powodów by nam pomagać, a jako zdradliwe i kłamliwe mogą nas okłamać lub zatajając ważne informacje wprowadzić w pułapkę. Decyzja zresztą i tak należy do wójta, bo cóż on zrobi, gdy sprowadzony nieumiejętnie diabeł wyrwie się na wolność i nas pozabija? Czy do jednego niebezpieczeństwa grożącego wiosce chcecie dołożyć kolejne?
- Niezbyt mi się to podoba. - Ivor poparł przedmówcę. - Proponowałby uciec się do bardziej tradycyjnych metod.

Moam znów pokręcił głową. Słowa krasnoluda definitywnie wskazywały na to, iż jedyne co wie na temat przyzywania to to, że od razu sprowadzani są władcy piekieł do niszczenia miast. Na sam zarzut niepewności mocy chciał już zareagować śmiechem, gdyż słowa te padły najprawdopodobniej z ust kogoś, kto magią dysponuje z boskiego nadania oraz łaski, a jak wiadomo bogowie są kapryśni, lecz powstrzymał się. Takie konflikty powinno rozwiązywać się w akademickiej dyskusji. Niestety krasnolud najwyraźniej nie zamierzał w takiej brać udziału. Kolejna stracona okazja, by wstąpić na drodze ku oświeceniu.
– Pytaliście, więc przedstawiłem swoje możliwości, jak również zaznaczyłem, iż nie jest wymaganym kontaktowanie się z planami niższymi – rzekł pełen spokoju, po czym zwrócił się do Heleny i Shee’ry. – Panie jakie mają w tej kwestii zdanie?
- Skoro do tej pory pańskie eksperymenty były bezpieczne dla wsi… - zaczęła ostrożnie Helena.- To chyba można spróbować. Ale ostateczna decyzja należy do pana Dunina, tak myślę. - jeden diablik to nie stado koboldów. Jeśli tu niczego się nie dowiedzą można spróbować schwytać jeńca. Moam zaś później mógł nie być tak skory do współpracy jak teraz.
-Podobnego zdania jestem. - przytaknęła Shee’ra
- O bezpieczeństwo wioski zawsze można zadbać poprzez oddalenie się od niej przed rozpoczętym rytuałem. Jeżeli mość Moan nie potrzebuje do tego swojego laboratorium - wtrącił się coraz bardziej zainteresowany Xhapion.
– Rozwiązaniem to pewnym jest, aczkolwiek skrajnie niepraktycznym. Mianowicie praktycznie niemożliwym jest, by na trawie stworzyć odpowiednio dokładny krąg przywoływania, co jest podstawowym zabezpieczeniem w takim rytuale. Do tego otwarte przestrzenie utrudniają koncentrację, jak również nie jest pożądanym, by przywołaniec mógł zorientować się w tym, gdzie się znalazł, co stanowi kolejne z zabezpieczeń. W skrócie: Przy obecnych środkach nie będzie bezpieczniejszego miejsca do przyzywania jak moja pracownia.
- Jeżeli tak uważasz to zaufam twojemu doświadczeniu - zgodził się mężczyzna, ponownie kłaniając głowę, żeby ukryć uśmiech. Takie rozwiązanie nawet bardziej mu pasowało.
- Panie Duninie? - Helena spojrzała na niziołka. Rozmowa utknęła w martwym punkcie, a on znał półorka najlepiej i wiedział, czy można mu zaufać.
- W gruncie rzeczy to pan Dunin powinien podjąć decyzję - powiedział Ivor. - To on jest odpowiedzialny za wioskę.
Helena słysząc słowa Ivora stłumiła uśmiech.
Dunin powiódł wzrokiem po wszystkich, by ostatecznie spojrzeć w oczy Moama.
– Jesteście pewni swych umiejętności?
– Przez te wszystkie lata, które tutaj jestem i prowadzę eksperymenty, ani razu moje badania nie stały się źródłem nieszczęścia. Wedle ustalonej na samym początku umowy – odpowiedział półork.
Kapłan jeszcze chwilę bił się z myślami, po czym wreszcie przemówił:
– Zrób to – w głosie niziołka nadal było dostrzegalne wahanie, lecz najwyraźniej postanowił zaufać doświadczeniu maga.
Moam skinął głową.
– Jakie konkretne informacje mam postarać się zdobyć? Odpowiedzi na konkretne pytania?
- To chyba zależy jak długo zaklęcie utrzyma przywołańca na tym planie... Czy u koboldów zmienił się przywódca. Czy rządzi nimi teraz inna rasa? Dlaczego atakują i nie chcą rozmawiać? Co można im zaoferować by nakłonić do zawarcia pokoju. Czy ich kopalnia łączy się z Podmrokiem lub innym miejscem?
- Helena z grubsza podsumowała to, o czym mówił im Dunin. Ostatnie pytanie było ukłonem wobec krasnoluda, by go nieco udobruchać. - Torinie, mówiłeś, że przed rzuceniem zaklęcia możesz pomodlić się o przepowiednię. Na pewno to nie zaszkodzi. - uśmiechnęła się.
Krasnolud uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Jak długo zajmą przygotowania kręgu ochronnego Moamie? Poproszę o wgląd w przyszłość, jak najbliżej faktycznego przywołania. W chwili obecnej zapewne odpowiedź byłaby, beż żadnego wpływu, bo pół dzwonu (godziny) wypadło by zapewne na czas przygotowań.
-Czy coś jeszcze zrobić możemy, żeby zminimalizować ryzyko i wspomóc ciebie Moamie? - zapytała druidka
– Przygotowanie doskonałego kręgu do rytuału zajmie mi około trzy godziny. Do tego chciałbym przestudiować uprzednio wyniki moich badań dotyczących istot z niższych planów. Myślę, że maksymalnie zajęłoby mi to około dwóch godzin, nie więcej, a zapewne mniej. Jeżeli nie macie nic przeciwko, to w chwili, kiedy zakończę przygotowania, przyślę do was Kiro, moją sowę. Przekażecie jej rezultat waszych objawień, a ona powtórzy je mnie. W kwestii samych pytań mam rozumieć, iż w pierwszej kolejności pragniecie informacji o tym, kto przewodzi koboldom oraz przyczynę ich zachowania? – rzekł, po czym zwrócił się do Shee’ry delikatnie się uśmiechając. – Modlić się. I nie przeszkadzać, kiedy już rozpocznę przygotowania.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline