Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-05-2018, 13:54   #15
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Godzina 292015148SY
Kwaśny ocean
Zaraz po wskoczeniu w purpurowy zbiornik cieczy, wokół kombinezonów zaczęły pojawiać się bąbelki wywołane reakcją kwasu z nieproszonym gościem.
Kosmiczny ocean okazał się znacznie bardziej przyjazny, niż sugerowałyby to właściwości fizykochemiczne wypełniającego go płynu. Kwas był przejrzysty, a wpadające przez taflę światło tworzyło smugi przeróżnych kolorów, formując tęczowe szlaki, które zanikały ku głębiną. Tam, gdzie znajdowali się Eddie i Victor było dość wysoko. Mogło to nawet być swojego rodzaju zatopione pasmo górskie. Piętnaście metrów pod parą znajdowały się podłużne ściany skalne z czarnego, chropowatego materiału. Między nimi powstawały labirynty podwodnych kanałów. W najwyższym punkcie ściana liczyła zaledwie dwadzieścia metrów od dna, które wypełniał szary muł. Była to prawdopodobnie najdrobniejsza frakcja piasku, jaką dwójka kiedykolwiek zobaczy.
Eddie i Corvus nie byli pierwszymi, którzy się tu znaleźli. Pomiędzy porami skalnymi wyrastała kosmiczna flora. Przypominające tradycyjne rośliny wstęgi złożone były z pałeczkowatych segmentów białej materii, falującej bezwładnie w wodzie. Przypominały szkielety palców, choć były znacznie bardziej gładkie, mniej ohydne, niż faktyczny szkielet.
Para nie miała w tym momencie żadnego punktu zaczepienia. Głównym pytaniem w tym momencie było czy mają płynąć razem, czy rozdzielić się, aby oszczędzić czas tak, jak sugerowała to Louise.
- Co Victor, jakieś pomysły w sprawie metod szukania? Rozdzielamy się? - często nawet wbrew woli niebieskoskórego zachowywał się zgodnie z żołnierską etykietą. Dla dobrego rekolektora są dwa typy akcji. Te z bezpośrednim przełożonym i takie, w których dana jest im wolna ręka. Eddie, tak samo jak większość osób wykorzystujących cesarstwo nie jako idealnego rodzica i opiekuna, lecz jako jednego z klientów, preferował drugi z nich. Mimo wszystko, gdy tylko posiadał przełożonego, zachowywał się niczym legionista. Przynajmniej póki nie groziłoby to jego śmiercią.
- Eddie… z przykrością stwierdzam że pływasz lepiej ode mnie, więc najlepiej będzie jak się rozdzielimy. W innym wypadku będę cię tylko spowalniał. Sprawdzę okolice tych ścian, a ty popłyń dalej. Raportuj każde znalezisko. - Zarządził były szlachcic. Co do jednego nie miał wątpliwości. Eddie tutaj będzie się czuł jak ryba w wodzie, więc to na jego umiejętnościach będzie polegał najbardziej.
- Ta jest - niebieskoskóry ruszył we wskazaną przez Viktora stronę. Płynął możliwie szybko, starając się zauważyć różnice w gęstości kwasu względem innych znanych mu cieczy. Co kilka chwil spoglądał na znajdujące się przy pasie noże, obserwując jak szybko postępuje ich korozja.

Laboratorium, Karasu


Krasau spędzał swój wolny czas nad badaniami. W pewnym momencie zadzwonił interkom jego pomieszczenia. Słychać było z niego szum wiatru oraz głos Lu.
- Hej. Jak wysyłałam drony, puściłam je do wszystkich okolicznych planet. Kawałek stąd, na krańcu sąsiedniego układu słonecznego, jest niewielka planeta. Wojsko miało kiedyś tam bazę, więc chciałam nawiązać kontakt, ale dron twierdzi, że jest opuszczona. Udamy się tam całą drużyną, jak skończymy tutaj, i tak jest po drodze do skidów. - wyjaśniła. - Jeżeli będziesz się nudził, możesz nas wyprzedzić i ruszyć tam sam. Acz nie jest to rozkaz. Nie wiem jak oceniasz swoje zdolności i bezpieczeństwo w misji zwiadowczej.
Karasu był zapracowany, dlatego dopiero po chwili dotarło do niego, co Lu mówi. Z roztargnieniem odpowiedział - Jasne, tylko aktualnie jestem po łokcie uwalony w robocie. Mam tutaj takie małe cudeńko, które chciałbym dokończyć i nie wiem ile mi to zajmie. Przy dobrych wiatrach chętnie się tam skoczę, ale jeśli nie uda mi się połączyć tych cholernych cząsteczek molekularnych, wtedy trochę tutaj zabawię. Będę się kontaktował jakby co. - dokończył medyk, całkowicie ignorując ton swojej wypowiedzi oraz fakt, że odpowiadał przełożonej. Był bowiem zajęty i nie chciał aby coś go rozpraszało.

Kronikarz drużyny zajęty był tworzeniem nowego specyfiku. Zaczął nad nim pracować już podczas swojego pierwszego pobytu na statku. Najpierw bowiem zrodziła się idea na nanoboost, czyli wzmacniacz organizmu. Karasu wymyślił, że można byłoby tymczasowo wzmocnić możliwości ciała. Szybko jednak okazało się, że nadmierne wzmocnienie męczy organizm, spala białko, a z czasem doprowadza do zgonu. W efekcie pomysł okazał się problematyczny i potrzeba było wielu testów, aby w ogóle móc zacząć. Przy każdej możliwej okazji medyk sprawdzał na szczurach różne substancje stymulująco-pobudzajace. Zachęcał gryzonie do nadmiernego wysiłku i badał, jak on wpływa na organizm. Kronikarzowi nieobce były metody szkoleniowe i znał się jak nikt na ludzkiej fizjonomii. Niemniej określenie kiedy ciało daje z siebie więcej niż 100%, a do tego nie uszkodzi się od nadmiernego wysiłku, wcale nie było takie łatwe.

Z czasem udało się mniej więcej określić o ile organizm można wzmocnić, aby zwiększona siła oraz prędkość były wyraźne, ale nie doprowadziły do śmierci osoby poddanej takiemu działaniu. Karasu miał różne substancje - działał na bazie syntetycznych, jak i naturalnych narkotyków, mieszał różne zioła oraz korzystał z całego asortymentu medykamentów cesarskiej armii. Problemem okazała się przemiana materii oraz szybkie spalanie tłuszczu w ciele. Żadna substancja stworzona w laboratorium nie była bezpieczna - szczury po kilku dawkach umierały.

Przełom nastąpił po powrocie z misji z artefaktem. Karasu badał wtedy Eddiego i wyleczył jego bark, a przy okazji pobrał kilka próbek. Okazało się, że komórki rasy niebieskoskórego są wyraźnie odporne na chemikalia medyka. Środek działał idealnie i pozwalał na wyraźne wzmocnienie. Niestety, nie było to doskonałe rozwiązanie, ponieważ przy nadmiernym użyciu komórki obumierały. Niemniej była to jakaś baza na której medyk mógł pracować. Z jego badań wynikało, że na minutę mógł wyraźnie wzmocnić ciało obiektu badań. Po tym organizm potrzebował trzech minut na regenerację i ponownie można było poddać je działaniu specyfiku. Niestety, nie więcej niż pięć razy w ciągu dwudziestu czterech godzin.

Po opuszczeniu załogi przez Opusa, Karasu wrócił do swoich badań. Nie dołączył do Victora i Eddiego, tłumacząc się brakiem umiejętności pływania. Było to oczywiste kłamstwo, ale nikt nie wnikał, a on nie odczuwał potrzeby tłumaczenia się. Jego głowę zaprzątały myśli na temat nanoboostera, więc nawet inne głosy były wyjątkowo cicho i nie naprzykrzały się. Medyk był przekonany, że rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki i zwyczajnie coś mu umyka. Dzięki komórkom Eddiego wiedział, że jego specyfik można stworzyć i nie będzie to zadanie wyjątkowo trudne. Trzeba było znaleźć tylko odpowiedni element, który odciąży organizm i sprawi, że substancja nie będzie tak bardzo szkodliwa.

Rozwiązanie przyszło samo - rozbić na molekuły komórki towarzysza i doprowadzić do ich reprodukcji. Regeneracja całych komórek była jeszcze poza zasięgiem Karasu - nie miał na statku odpowiedniego sprzętu - niemniej same molekuły można było dublować. Złożenie ponownie w całość to zupełnie inna bajka, ale medyk chciał czegoś innego. Potrzebował elementu komórki Eddiego, odpowiadającego za odporność na wzmacniający specyfik. Proces był jednak czasochłonny, samo rozbicie oraz utrzymanie w stanie użytku zajmowało czasu. To zadanie Karasu musiał wykonać ręcznie. Kolejny etap był prostszy, bowiem polegał na selekcji molekuł i wyszukanie odpowiedniego wzorca, który pasowałby do potrzeb kronikarza. Akurat ten element można było zostawić maszynie, uprzednio wprowadzając do niej schemat poszukiwanej cząsteczki.

W chwili, gdy dzwoniła Lu, Karasu był właśnie w trakcie rozbijania komorki Eddiego, dlatego nie mógł poświęcić swojej dowódczyni wystarczającej uwagi. Zabawa w molekułowego snajpera wymaga precyzji oraz uwagi, a on nie mógł pozwolić sobie na błąd - nie chciał marnować materiału do badań. Zwłaszcza teraz, gdy jego chodząca kolonia komórek postanowiła popływać w niepewnym kombinezonie w kwasie, którego nie zna cesarstwo. W takiej sytuacji medyk musiał liczyć na to, że uda mu się rozbić fragment ciała niebieskoskórego za pierwszym lub drugim razem. Więcej jego komórek mu nie zostało, a pracy również nie brakowało. Jak już wydobędzie odpowiedni molekuł, będzie musiał go powielić oraz złączyć z wyprodukowaną wcześniej substancją i to również na poziomie molekularnym, co oczywiście również zajmie czasu. Nie wspominając już o przymusie przeprowadzenia testów na organizmie żywym, czy umieszczeniem całości w nanobotach. To one zawsze bowiem były nośnikiem wszystkiego, co wyprodukował medyk.

Karasu zaśmiał się pod nosem, przypominając sobie powiedzonko “pamiętaj chemiku młody, wlewaj zawsze kwas do wody”. Kto by pomyślał, że kilkaset lat później będzie robił to samo, ale na poziomie cząsteczkowym. O dziwo, zasada pozostała wiecznie żywa.

Po niepokojąco długiej godzinie syntetykowi udało się rozbić komórkę na molekuły. Był wyczerpany, dlatego nastawił odpowiednie urządzenie skanujące i umieścić w nim próbki. Nie miał zamiaru szukać ręcznie, molekuł po molekule interesującego go elementu. Skoro mogła wyręczyć go technologia, uznał, że zajmie się czymś innym.

Problemem był tylko czas - sprzętowi zajmie chwilę przebadanie wszystkich cząsteczek. Z tego powodu odezwał się do Lu - Szefowo, muszę czekać aż maszyny wykonają za mnie robotę. Czy masz coś przeciwko, abym podleciał do Was na dół i zajął się badaniem tego kwasu na planecie? Wiem, że nie wpuścisz mnie z tym dziadostwem na pokład, a skoro ja i tak mam wolną chwilę, to sprawdziłbym co to za żrące gówno. - przekazał Karasu swojej przełożonej.
-Pewnie, na platformie możesz robić co chcesz. Może nawet chłopaki ci coś z dołu przyniosą. - zgodziła się Lu.


Eddie


Przemytnik mógł być zadowolony, że jego sztylety nie rozpadają się w kwestii sekund, lecz minut. Metal zaczął już odbarwiać. Powoli jednak czerniał, zamiast brązowieć. Chłopak będzie mógł przepłynąć dość sporo, zanim ostrza staną się kompletnie bezużyteczne. Drugą świetną wiadomością było, że ciecz wcale nie jest zbyt gęsta. Nie stawiała specjalnego oporu względem ruchu Eddiego, pozwalając mu pływać wyjątkowo szybko. Na pewno będzie stanowiła utrudnienia dla Victora. Eddie jednak nie musiał się martwić o zwrotność.

Płynąc na niewielkim zanurzeniu, Eddie mógł obserwować ogólną dystrybucję roślino-podobnych istot w skalnych kanałach. Za każdym razem, gdy kanał się otwierał, tworząc większą otwartą przestrzeń, wszelkie znaki życia z okolicy znikały. Takie otwarte baseny pojawiały się w sposób systematyczny, choć Eddie nie był pewien ich wzoru czy zależności. Same formacje kanałów wydawały się niemalże jednakowe pod względem szerokości, a głębokością zawsze dochodziły do pylistego dna. Przynajmniej tam, gdzie było ono na tyle blisko, aby dochodziło do niego światło. Co jakiś czas Eddie zdawał się też widzieć niewielkie, jaśniejsze formacje skalne w oddali.
- Występuje tu jakiś rodzaj fauny, za każdym razem znikają gdy rusza się podłoże - zakomunikował niebieskoskóry. Nie wiedział jak będzie wyglądać płynność komunikacji z załogą na statku, wolał więc sprawdzić to zawczasu. Przed ostatnim wynurzeniem warto będzie zebrać kilka próbek, tak wytrzymały organizm można sprzedać za całkiem pokaźną sumę.
Z braku lepszych możliwości Eddie ruszył w stronę błyskającego raz na jakiś czas światła.
Białe konstrukcje w oddali okazały się skupiskiem przypominającym...domy. Konstrukcje zrobione były z czarnego kamienia, który tworzył kanały, jednak były chaotycznie porośnięte białą skorupą, przypominającą wapń koralowy. Z tą różnicą, że kwasoodporny. Każda z konstrukcji wydawała się mieć nieco bardziej skomplikowaną konstrukcję od poprzedniej. Pierwsza, jaką znalazł Eddie, była właściwie kwadratem, druga już półkolem. Trzecia miała dwa piętra i schody. Czwarta uwzględniała też piwnicę. W ścianach budowli wyrzeźbione były ozdoby, choć z uwagi na porastający je koral ciężko było wyróżnić ich szczegóły.
Może kwasu musiało powstać w wyniku jakiejś ingerencji. Jeszcze kiedyś zapewne było tętniącym życiem miejscem. Pomimo niewątpliwie urokliwej atmosfery, niebieskoskóry nie miał jednak czasu na melancholijne rozważania. Wokół niego znajdowałą się śmiercionośna substancja, a on nie miał zamiaru przekonywać się jak długo wytrzyma skanfander.
Uważnie obserwował otoczenie, płynąc w kierunku coraz to bardziej skomplikowanych budynków.
Im bardziej skomplikowana budowla, tym mniej porośnięta. Z czasem swoich poszukiwań Eddie zaczął natykać się na budowle których płaskorzeźby były nienaruszone. Przedstawiały one symbole czaszek, nieskończoności, łańcuchów. Niektóre budowle były kolekcją ścian przedstawiających pełne obrazy wyrzeźbione w chropowatym materiale skalnym. Były tu obrazy bitew gwiezdnych, siedzących grup ludzi, a okazjonalnie... pornografia. Odległość między grupami budowli była dość spora, a każda znajdowała się nieopodal szerokiego skupiska mulistego.
Te przeglądy trwały na tyle długo, że broń Eddiego w końcu stała się bezużyteczna. Owszem, skorodowane sztylety były dalej ostre, ale przeżarty metal kruszył się w palcach pod słabym naciskiem. Co gorsza, ponieważ kwas był wszędzie, znacznie większy trójząb skorodował w tym samym tempie: mimo wszystko cała jego powierzchnia była poddana działaniu cieczy. Patrząc po stanie kombinezonu, który miał przetrwać osiem godzin...minęły jakieś dwie do tej pory.
Niebieskoskóry zmarnował już sporo czasu. Poszczególne lepiej zachowane budynki kusiły do dalszej eksploracji, jednak ich mnogość wskazywała, że nie są aż tak wyjątkowe. Eddie znalazł się w trudnym dylemacie. Wielu w tej sytuacji zostawiłoby decyzję losowi, podrzucając monetę. Niestety zarówno bycie całkowicie zanurzonym w morzu kwasu wykluczało tego typu rozwiązanie.
Dla pewności i świętego spokoju wpłynął najpierw do jednego z budynków posiadających obrazy zgromadzenia tubylców.
Oględziny wnętrza budynku na niewiele się zdały. W środku nie było żadnych przedmiotów ani miejsc na ich przechowywanie, jak szaf. Do bardziej absurdalnych znalezisk należała kanapa wyryta w skale, ustawiona naprzeciw podobnie wykonanej figury telewizora. Przy swoich oględzinach Eddie dostrzegł też powtarzalność trzech symboli w rycinach: czaszki, medalionu, oraz symbolu nieskończoności.
Jego poszukiwania zostały przerwane, gdy w pewnym momencie wszystko się zatrzęsło. W oddali Eddie dostrzegł ogromną rybę wyskakującą z podziemia. Miała kilka metrów długości i jakiś jeden do dwóch średnicy.
-[i] Lu, potrzeba mi zrzutu broni, trójząb jak poprzedni[/i - niebieskoskóry zakomuninikował znajdującej się wiele kilometrów nad nimi nadzorczyni. Jeśli to możliwe, wolał uniknąć walki z tą rybą, jeśli jej skóra toleruje ten kwas, to zapewne poradzi sobie również z ostrzem gównianej imperialnej broni.
Eddie zamierzał ostrożnie, nie zbliżając się za bardzo do jakże ciekawego zwierzęcia,, płynąć w stronę pobliskiego “skupiska mulistego”, które zdawało się znajdować przy każdym podziemnym osiedlu.

Victor

Pływając między skałami dowódca odkrył, że w niewielkich szczelinach czasami chowają się żywe kreatury. Te drobne stworzenia miały pancerze z białej materii, identycznej z tą okrywającą rośliny. Owe rybki znajdowały się tylko w tych dziurach, do których dochodziło światło słoneczne. Poza tym, w samych ścianach nie udało mu się nic znaleźć. Materiał, z którego były wytworzone, był jednakowy, a tunele prawdopodobnie powstały przez jego wyłamywanie, a nie roztapianie.z
Poza tym, co jakiś czas Corvus dostrzegał coś głębiej pod nim: niewielkie jasne obiekty w pyle, czy okazjonalne bąbelki.
Dowódca postanowił zawrócić i popłynąć w przeciwną stronę jaką obrał Eddie. Ta misja to istne szukanie igły w stogu siana, nawet nie miał możliwości obmyślenia jakiegoś planu działania, oprócz szukania na oślep. Było to bardziej frustrujące niż trudne.
Płynąc głębiej i dalej Victor zaczynał rozpoznawać więcej zasad w kontekście struktury podwodnego środowiska. Kanały w skałach dzieliły się na poszarpana, zaokrąglone korytarze w których zwykle nie było niczego, oraz znacznie mniejsze, wąskie drogi w których potrafiło coś gdzieniegdzie przepływać. Względem głębokości morskie stworzenia trzymały się wyżej, niż niżej. Pod sobą w mule zauważał tylko muszle z tej samej materii która ochraniała wszelkie inne stworzenia w okolicy. Nic jednak przy nich nie pływało, sugerując że martwe stworzenia opadają na powierzchnię.
Co jakiś czas Victor przepływał przez większe misy wolnej przestrzeni, które zawsze wydawały się kompletnie ciche i pozbawione nawet roślinności.
Postanowił sprawdzić te misy, cały czas mając w głowie że mogą tutaj sie znajdować pułapki zastawione przez piratów. Płynął powoli bacznie się rozglądając, na wszelkie nie miłe niespodzianki.
- U mnie bez konkretów. Jakieś świecące formy życia i poza tym nic. - Zakomunikował przez słuchawkę.
Pierwsze kilka mis było w gruncie rzeczy pustych. Poza muszlami znajdującymi się w mule Victor nie widział nic unikatowego. Zmieniło się to przy czwartej misie, do której dopłynął Corvus. Znajdowały się w niej pozostałości czarnej skały, z wyraźnymi śladami cięcia materiałem eksplozywnym. Przypominało to ślady, jakie zostawia moc Victora, gdy ten trafiał nią w ściany. Przypalone końcówki nierówno wybitego materiału, który kruszył się od siły uderzenia.
Warto było się temu przyjrzeć, być może to było miejsce zakopania przez piratów skarbu. Wystawił dłoń w przód, po czym zaczął ścinać metrowym promieniem krańce skały, by ułatwić sobie przesunięcie go.
Materiał dość bezproblemowo ulegał mocy Victora. W kilka sekund po odkrojeniu kamienia, muł na podłożu zatrząsł się, po czym niespodziewanie pod Victorem pojawiła się ogromna, otwarta gęba kosmicznej ryby płynąca prosto wzwyż: z Victorem na jej drodze.
Brwi Victora uniosły się w jawnym zaskoczeniu, gdy monstrum wystrzeliło w jego stronę. Nie mógł sobie pozwolić nawet na małe ugryzienie kombinezonu, co dopiero od takiego rybska. Czasu nie miał na naładowanie strzału, więc złączył dłonie i wymierzył nimi prosto w bestię, by zaatakować podtrzymywanym promieniem, którego siłę zwiększałby z każdą sekundą.
Wiązka energii wleciała w głąb bestii, ta jednak nic sobie z niej nie robiła i, płynąc nieprzerwanie w górę, połknęła Victora. Corvus oglądał umięśnione ściany gardzieli pnące się nad nim wzwyż z każdą sekundą, oświetlane przez wiązkę jego energii..i nie tylko! Z głębin organizmu kosmicznego stworzenia wydobywał się druga, niesłychanie podobna wiązka. Ta energia była jednak silniejsza od jego i z każdą sekundą wypychała moc Victora na niego. Były to zapasy, które powoli przegrywał.
To na pewno nie był zbieg okoliczności że wiązka jest identyczna do tej którą wystrzelił Victor.
- Rosarius. - Mruknął pod nosem, zaprzestając atakowania. Z utworzoną wokół siebie bańką energii napierał naprzód do źródła skąd nadchodził promień bestii. Bestia połknęła ostatni posiłek w swoim życiu.
 
Fiath jest offline