Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-05-2018, 22:21   #6
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację
Scena w wieży #2

SCENA W WIEŻY, część druga

Patrick w tym czasie obserwował okręt, podrzucając w dłoni laskę dynamitu. W drugiej dłoni już znajdowała się zapalniczka. Na szczęście/nieszczęście… nie było żadnego zagrożenie któremu mógłby podrzucić ten prezent. Rozmowa pomiędzy wirtualną adeptką a niemieckim synem eteru nie interesowała go w ogóle.
“Niepotrzebne detale hamują rozwój, zamiast go wspierać”- tak zrzędził jego avatar często. Niemiec, jak na gust Patricka, za bardzo skupiał się na szczegółach.
W trzasku rozdzielnej przestrzeni dane im było dostrzec kilkusekundową materializację robotów na szczycie wieży. Zbudowane ze srebrzystego metalu humanoidy o długich szponach jak kosy oraz głowie wyposażonej w szereg soczewek, niektóre nie emitowały światła w paśmie widzialnym, inne świeciły się na niebiesko, zielony czy - głownie - czerwono. Przyzwany przez hermetyka duch uderzył jednego jeszcze w połowie materializacji rozgrzewając metal do czerwoności. Smród gorącego metalu, spalonych przewodów oraz tworzyw sztucznych został szybko rozwiany przez wiatr, podobnie jak pierwsze płomyki. Zauważyli, iż w tym dziwnym miejscu ogień nie chce się łatwo rozpalać. Drugiego przeciwnika Pyriflegeton po prostu wyrzucił w dół Wieży. Zupełnie nie przyjmował się zadanymi mu ranami, które na chwilę buchały iskrami, a następnie zarastały się bliznami po oparzeniach.

Kolejne trzy cyborgi materializowały się trzy metry od magów.

Patrick znów nucąc jakąś melodię pod nosem, odsłonił zawieszone na pasku “ ustrojstwo”, stuknął w nie, zapalił lont trzaskając zapalniczką trzy razy, nim zaskoczył w niej płomień. Po czym rzucił dynamit w kierunku robotów z łobuzerskim uśmiechem. Wykorzystał bowiem prosty efekt mocy, by ukierunkować wybuch.
Wybuch rzuconego dynamitu nie tylko wprost rozerwał jednego z atakujących roboty na przypaloną kupę złomu, ale też poważnie ranił drugiego. Fala uderzeniowa odbiła się od tarczy z impetem odrywając jedną szponiastą dłoń. Ostatni z robotów, mimo, iż nie został trafiony bezpośrednio, przewrócił się i uderzył w balustradę. Światła na jego głowie zamrugały dziwacznie. Wydawało się, iż robot restartuje system.

Nic nie mogło być lepsze od desantu Technokracji w momencie tworzenia portalu. Mervi widziała jak dynamitowa agresywna obrona Patricka zajmuje się całą trójką, choć tylko jeden z tosterów został zniszczony.
Mervi miała zamiar popieścić elektrostatyką z powietrza pozostałe dwa, ale konieczność szybkiej reakcji nie sprzyjała odczytom urządzenia, jakie miało określić poziom tej siły w przestrzeni przy cyborgach. Jeden rzut oka na wyświetlacz wysuniętego sprzętu z kieszeni torby (przypominającego bardziej konsolę PSP niż profesjonalny aparat, wystarczył do zrozumienia, iż trzeba improwizować, zgadując dalszy ciąg wyliczenia, jakiego ostateczna wartość nie zdążyła się ukazać. Adeptka naprawdę tego nie lubiła.
A szczególnie, gdy przez brak obliczeń wyzwolona zostaje zbyt mała energia... jak i teraz było, gdy jedynym efektem starań Mervi było naelektryzowane powietrze. I stek przekleństw.

Jonathan skorzystał z bardzo klasycznej roty porządku. Ogólnie był bardzo klasyczny i nawet nie pokazał po sobie zdenerwowania poza wyjątkową bladością lic. W klasyczny sposób wycelował dłoń w kierunku jednorękiego robo-bandyty, klasycznie wyszeptał inkantacje, zamknął oczy, otworzył i… strzelił palcami. Grzmot był na tyle potężny, iż wszystkim momentalnie brzęczało w uszach. Piorun kulisty wyrwał robotowi wielką, spaloną dziurę w torsie.
Kolejne cztery roboty zaczęły się materializować na szczycie. Gospodarz wyglądał na coraz bardziej osłabionego starciem ze statkami technokracji. Wszyscy czuli potężne drgania rozchodzące się po podłodze, a i pewnie - po całej konstrukcji. Podobnie jak za pierwszym razem, duch wezwany przez hermetyka doskoczył do robotów. Jednemu wyrwał ręce, a z drugim wplątał się w nierówną walkę wręcz.

- Mervi pospiesz się z tym przejściem!- krzyknął Irlandczyk, po czym nucąc sięgnął po kolejną laskę dynamitu. Syk palącego się lontu. Rzut. Pięć sekund. Buum!
Ruchy jak w zegarku. Proste, nie pasującego do typowego maga podejście. Bo w końcu po co komplikować sobie życie i roty?
Ciekawiło Patricka czy Technokraci przewidzieli taką sytuację. Że zamiast napotkać habiciarzy deklamujących wierszyki i ciskających kule ogniste, ich automatony zmierzą się z rzucanym pod ich “stopy” dynamitem? W każdym razie efekt był zadowalający. Kolejna eksplozja rozerwała następnych dwóch metalowych “ludzi” na strzępy.

Mervi chyba chciała coś niemiłego fuknąć do Patricka, ale zmieniła najwyraźniej zdanie co do tonu, rzucając zamiast tego coś innego w jego stronę.
- Patrick, jak dam znać to musisz zabrać stąd... Einara - imię Mistrza wypowiedziała z wahaniem, jakby próbowała sobie je przypomnieć - Brama będzie otwarta krótko, a on po prostu sam zejdzie szybko. - spojrzała na zegarek naręczny, którego wiele tarcz określało czas. A czasu było im trzeba.
Healy zerknął na starca niepewny czy ma szansę go zabrać. Stary mag wydawał się mu chętny do śmierci wraz z wieżą, niż rejterady.
Einar chyba wiedział o co chodzi. Wykrzyczał zdartym głosem jakieś niezrozumiałą, bulgotliwą inkantacje. Niebo rozświetliły błyskawice. Jeden ze statków z trudem trzymał tarcze. Stary mag oparł się o balustradę, nogi drżały mu jak osika. Był blady, spocony i potwornie przerażony.
- Zostanę tu. Moim przeznaczeniem jest umrzeć wraz z końcem Wieży. Nie sądziłem jednak, że sam będę zmuszony strącić ją w otchłanie pyłu aby nie dostała jej Unia… - dyszał - To miało wyglądać zupełnie inaczej. Ocalcie uczniów.

Wezwany przez Jonathana duch przyśpieszył i sprawnymi, zapaśniczymi chwytami podszytymi ciosami rozgrzanych do białości pięści zlikwidował pozostałe roboty. Jonathan spojrzał na starego hermetyka wzrokiem jakby bardzo chciał zaprzeczyć. Chyba jako Mistrz Czasu nie mógł - nie kłamiąc.
Powietrze zadrżało. Na szczycie właśnie zmaterializowały się cztery jednostki bojowe, jak poprzednio… oraz coś dużego, na oko ponad dwumetrowego, o rozmytych, ludzkich kształtach, srebrzystej poświacie i sporej masie. Na tym etapie trudno było określić dokładny kształt istoty, wyposażenie oraz klasę jednostki.

- Zabierz Jonathana. Ja pójdę za wami.- zadecydował Irlandczyk sięgając po kolejną laskę dynamitu i oceniając sytuację, by najlepiej wykorzystać ów wybuchowy prezent.

Mervi wyglądała w tym momencie, jakby ktoś ją uderzył w twarz - i nie mogła się zdecydować czy być wściekła, czy zbolała.
- Gówno prawda... - szepnęła po słowach Einara, a gdy skończył mówić Patrick jej wypowiedź była już wyraźna - Gówno prawda z tym całym chrzanieniem o przeznaczeniu! Bzdura! - mimo wszystko nie zaprzestała kreacji portalu, pozostawiając dalsze słowa niewypowiedziane.

Wskazania wyświetlane na urządzeniu kojarzącym się z MP3 przestały zmieniać wartości zatrzymując się na konkretnej w momencie, gdy kreowane przejście w przestrzeni zostało ustabilizowane.
- Patrick, zabieraj upartego, czasu nie ma! - odwróciła się na chwilę do eteryty - Szybciej przedszkole z nim znajdziemy, kij z tym bzdurzeniem o przeznaczeniu. - spojrzała na Jonathana - Mistrz też śmierci szuka czy pożyjemy jeszcze? - wykonała ironiczny gest kamerdynera zapraszającego do środka.
- Słyszysz mistrzu naszą odźwierną… musimy stąd zmiatać. Nie można jakoś wieży zdetonować zdalnie lub z kilkuminutowym opóźnieniem? Gdy my już będziemy bezpieczni?- negocjował słowami, ale już w ramach czynów pochwycił starca za ramię i ruszył w kierunku portalu, by rzucić laskę dynamitu z palącym się lontem w ostatniej chwili.

Ponieważ starzec nie stawiał wystarczającego oporu, Patrick zaciągnął biedaka przez portal. Przed nim pozostała laska dynamitu z dopalającym się lontem. Akurat po to by zastopować wszelkie roboty próbujace podążyć za nimi.
Wraz z Patrickiem i Mervi przeszła przez portal, ustawiony czasowo, by się zamknąć w odpowiednim momencie, którego wyjście akurat zostało umiejscowione przy zniszczonym witrażu w pomieszczeniu, gdzie był Klaus.


Nasilające się buczenie zaczynało powoli niepokoić Klausa. Spojrzał na Hannah i ucznia.
- Stańcie za mną, schnell. - sięgnął ponownie do swego płaszcza wyjmując kolejną latarkę i jakiś dziwny przyrząd. Urządzenie przypominało… w sumie nic. Było to metalowe pudełko, do którego Eteryta właśnie przyczepił latarkę, do którego dołączone były kable i rurki prowadzące do dyszy od drukarki. Włączył latarkę i wycelował w podłogę. Po chwili z dyszy wystrzelił strumień światła, który zaczął odkładać się na podłodze tworząc, warstwa po warstwie, konstrukcję ściany. Klaus zakończył kiedy cała trójka była dokładnie zasłonięta pionową płachtą twardego światła. Na środku ściany był niewielki otwór, na tyle, aby dało się przez niego wycelować z broni palnej. Oczywiście Hannah i uczeń mieli problem z zauważeniem tego, gdyż ściana była przeźroczysta z ich strony, dając dokładny widok na drzwi, zza którego wydobywało się buczenie. Klaus przykucnął i wyciągnął KOLEJNĄ latarkę. Przyłożył do przyrząd, którego użył wcześniej do zrobienia mieczy świetlnych.
- Nie wiadomo co stamtąd wyjdzie. Nie zgrywajcie bohaterów.

Ledwo Hannah miała wskoczyć za osłonę, do pokoju wskoczył humanoidalny robot, identyczny z tymi, z jakimi zmagali się magowie na szczycie. Wyhamował impet na postawionej w futrynie barierze, dopiero drugi, taki sam wpadający na plecy towarzysza wepchnął go do środka tuż pod świetlne ostrze dzierżone przez Hannah. Kobieta z jakimś dziwnym szczęściem przecięła torsy technokratycznych konstruktów i wskoczyła za osłonę. Dopiero za osłoną dostrzegła, iż posiada na ramieniu paskudne, głębokie rany. Broczyła krwią lecz nawet nie skrzywiła się, a tylko urwała elegancką bluzkę i zacisnęła opatrunek.
- Zajmiemy się portalem na ziemię. Jesteś w stanie… - głos się jej łamał - ...dać opór?
Czuli jak wieża wibruje, drży i kołysze się. Uczeń wyglądał na człowieka w ciężkim szoku. Tylko resztą woli trzymał się aby pomóc w aktywacji portalu, lecz było to niewiele.
- Reszta żyje? Żyje… - sam sobie odpowiedział spuszczając wzrok na podłogę.

Buczenie osiągnęło apogeum. Kolejne trzy roboty wskoczyły do pomieszczenia. Wszystkie soczewki na ich głowach przybrały szmaragdową barwę. Czegoś szukały. Za nimi stał… człowiek. Chyba człowiek. Wyglądał jak futurystyczny komandos, na plecach nosił ciężki, buczący osprzęt, prawdopodobnie generujący pole siłowe. Potężnym laserem celował po pomieszczeniu. Nie widzieli twarzy, całość przysłaniał wizjer oraz maska.

Klaus odliczył do trzech, po czym podniósł patrząc przez okno strzelnicze.
- TO jest laser. Auf Wiedersehen! - płynnym ruchem wymierzył latarką w trzy roboty i komandosa i odpalił ją. Strumień światła pokrył maszyny i technokratę zmieniając ich w parę w przeciągu ułamków sekund. Klaus sam był pod wrażeniem destrukcji swego dzieła. Dmuchnął w latarkę i schował ją z powrotem do płaszcza.
Eteryta spojrzał na Hannah i uczniaka po czym zarzucił żartobliwie - Nie potrzebowaliśmy tamtej ściany prawda?
Hannah zacisnęła zęby w bólu. Rana mimo prowizorycznego opatrunku, wciąż mocno broczyła krwią. Uczeń wbijał mętny wzrok w podłogę lecz zaczął kończyć jedną z pieczęci brakujących do otwarcia portalu. Hermetyczka zaczęła szukać w swej torbie jakiś narzędzi do czynienia Sztuki.
Z głębi korytarza dobiegły odgłosy strzałów z broni konwencjonalnej.

Barbarzyństwo pomyślał Klaus. Spojrzał na ranę Hannah po czym sięgnął po kolejną latarkę, ta była szersza, a kiedy ją włączył wydała z siebie światło czarne. Wymierzył nim w ranę hermetyczki, po czym delikatnie przekręcił czołówkę i światło zmieniło kolor na zielony. Hannah po chwili uświadomiła sobie, że ból odszedł i z nielada zdumieniem poczuła jak rana zasklepia się.
- Nie zaszkodzi poprosić o pomoc następnym razem. - Eteryta poklepał dziewczynę po ramieniu i wrócił do swojej ściany. Zastanawiał się czy byłby w stanie naładować konstrukt tak mocno, że straciłby stabilność i wybuchł… eksperyment na następny raz.

 

Ostatnio edytowane przez Zell : 08-05-2018 o 23:17.
Zell jest offline