- Przestraszył się burzy? Mało prawdopodobne. - pomyślał Valles, i przysunął się nieco bliżej kominka. Diabelsko zimno, cholera... Jakby demony zgasiły ognie w piekle. I ta burza... Niech mnie szlag traf... - Valles spojrzał na niebo za oknem. Niech mnie troll kopnie, jeśli bogowie nie mają czegoś z tym wspólnego. - dokończył.
Nie miał natury bogobojnego - ale nie odgrodzony miedzianą blachą nie przepuszczającej elektryczności wolał nie ryzykować. Nie wierzył w bogów - nie musiał. Wiedział, że istnieją. Mimo to był ateistą.
Był wysokim najemnikiem. Mimo swej profesji i wieku wyglądał młodo i... niemal przyjaźnie. Miał pięćdziesiąt lat, a z wyglądu można było wnioskować, że trzydzieści. Solidnie zbudowany, z jasną karnacją, ciemnymi, rozczochranymi włosami i krótką brodą - zwykły, szary człowiek. Nie lubił rozgłosu. Starał się być, jaki był przed ucieczką z domu. Choć nigdy nie lubił swego ojca, barona na włościach, wiele nauczył się o zachowaniu wśród ludzi. Starał się wszystko załatwiać dyskusją. Jeśli to nie działało - musiał użyć siły. Tego też nauczył go ojciec.
Choć w walce przestawał być miły i uprzejmy. To była jedna z jego stereotypowo krasnoludzkich cech - wszystkie chwyty dozwolone.
- Ciekawe kim oni są. Siedzą tu jakby na kogoś czekali... Tak jak ja. - przypomniał sobie tego faceta, który go tu ściągnął. Po co go tu przysłał? Miał dla niego misję? Być może - mimo tego, że Valles nie lubił sławy - znano go już gdzieniegdzie ze względu na jego sprawność działania i... żadnych pytań. Robota, jak robota - mówił czasem Valles. Choć nie zawsze tak było. Szara strefa, misje ocierające się o przestępstwo - normalka. Nigdy nie dał się złapać - bo nigdy Gwardziści nie wiedzieli, że to on. On zabił ważną personę w mieście, on odbił eskortowanego więźnia, on napadł na konwój z pieniędzmi.
Był najemnikiem. I kochał swoją pracę.
__________________ "Sousa kanashimi wo yasashisa ni
Jibun rashisa wo chikara ni
Kiminara kitto yareru shinjite ite
Mou ikkai! Mou ikkai!"
Ostatnio edytowane przez Mazurecki : 03-07-2007 o 01:07.
|