Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-05-2018, 19:55   #14
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Nadmiar dobrobytu...
Tak jakoś okazało się, że rzeczy, które David zabrał ze skrytek, było jakby za dużo. Złośliwie nie chciały sie mieścić po kieszeniach, a po barwnym opisie trudności, z jakimi (według słów Nicka) spotkają się po drodze, David uznał, że lepiej pozbyć się paru rzeczy, ofiarując je tym, co mieli mniej, niż wyrzucać coś po drodze.

Na liście najsympatyczniejszych mężczyzn na świecie Nick (zdaniem Davida) plasował się gdzieś tak w pierwszej dziesiątce.
Od końca.
Czy tamten miał to od urodzenia, czy też może nabył tę cechę charakteru po katakliźmie - nie Davidowi było to oceniać. A może po prostu chciał pokazać hibernatusom, jakiż to paskudny jest świat, w którym parę minut temu otworzyli oczęta. Może już tyle razy otwierał sarkofagi, tyle razy prowadził (i tracił) przebudzonych, że było mu wszystko jedno, czy ktokolwiek dotrze do wspomnianej wcześniej, kryjówki, a potem za Mur.
David bez większych problemów opanował chęć opuszczenia grupki, pozostania w okolicach hibernatorów (wszak była tu i woda, i jedzenie) i przekonanie się, czy "w taki czy inny sposób" oznaczało śmierć, czy może zamianę w jakiegoś potwora, mutanta czy może coś w rodzaju ducha. Nie spieszyło mu się ani na drugi świat, ani do zmiany postaci.
Jego ciekawość też nie była aż tak wielka, a na dodatek przynajmniej część słów Nicka znajdowała potwierdzenie w tym, co ich otaczało. David znał się nieco na maszynach, a nawet laik zdołałby dostrzec, że zniszczenia, jakie widać było dokoła, nie powstały w ciągu dwóch czy trzech lat.
A z tego wynikało, że (nawet jeśli zachowanie Nicka pozostawiało wiele do życzenia) warto było dokładnie słuchać tego, co tamten mówi.

Na początek zanosiło się na to, że czeka ich zabawa w tutejszą wersję "Simon says". Padnij, powstań, skacz i biegnij... I broń Boże nie pytaj, co jest przyczyną takiego czy owego zachowania 'lalkarza'. A te całe pożal się Boże znaki ostrzegawcze chyba trochę się gryzły z poleceniem "nie palić światła". Na szczęście były tak łatwe do zapamiętania, że nawet przedszkolak by sobie dał z nimi radę.
Trudno było orzec, czy Nick nie miał ochoty wymyślić nic mądrzejszego, czy też jego wiara w zdolności umysłowe przebudzeńców były, delikatnie mówiąc, niewielka. Być może smutne doświadczenia z poprzednimi grupami skłoniły go do maksymalnego uproszczenia sygnałów... Chociaż David jakoś nie zauważył jakiegoś upośledzenia umysłowego u współtowarzyszy, ale po pierwsze - niewiele słów zamienił z pozostałymi, a po drugie - co on się znał na zaburzeniach umysłowych? Nic.

Wnet się okazało, że Nick nie do końca dba o swych podopiecznych. Wszak mógł dużo wcześniej powiedzieć o konieczności chronienia kolan i łokci. W szafkach było tyle koszul, skarpet i innych tego typu drobiazgów, że dałoby się stworzyć komplety ochronne nie dla dziewięciu, a dla setki osób. A tak to trzeba było improwizować...
Nóż i odrobina wysiłku... i już po chwili z plecaka zrobiły się ochraniacze na łokcie i kolana. Na rękawice zabrakło materiału, więc David odciął pas materiału z peleryny i owinął dłonie. A z reszty (większości zresztą) wspomnianej peleryny utworzył niezbyt gustowny turban, chroniący (jego zdaniem) głowę lepiej niż kask.

Nim minęło pięć minut był gotowy do dalszej drogi.
- Nick, która jest teraz godzina? - spytał, widząc, że ich przewodnik co chwila spogląda na zegarek.
Może w tym świecie istniały jeszcze dzień i noc, południe i północ?

Wiara Davida w to, że winda wytrzyma i nie zwali się komuś na głowę, nie była zbyt wielka.
Czy można było ją jakoś odchylić? Zablokować? Odciąć i zrzucić na dno szybu?
Trudno było orzec, czy Sigrun miała rację. Ale wyglądało na to, że nikt nie ma ochoty tego sprawdzać.
David oparł się o ścianę, niedaleko Aby, cierpliwie czekając na swoją kolej. Winda wisiała niczym miecz Damoklesa. Tylko szaleniec pchałby się do niej... w chwili, gdy była zajęta.
Ale ostatni też nie zamierzał być. To honorowe miejsce wolał zostawić dla tych większych od niego.
 
Kerm jest offline