Krasnolud przy stole był niski nawet jak na krasnoluda, wzrost nadrabiał barami. Obok niego stał wielki dwuręczny młot. Przy pasie miał przypięty tasak i sztylet nerkowy. Mieszek wisiał mu na szyj. Nie miał koszuli, całe ciało miał pokryte bliznami i tatuażami. Największy tatuaż był na piersi i przedstawiał krasnoluda ucinającego łeb toporem dla dwa razy większego potwora ze skrzydłami i baranimi rogami. Krasnolud zdawał się nie zwracać uwagi na innych. Siedział lekko zgarbiony i mówił coś pod nosem od czasu do czasu pieniąc się. Nagle przestał. Wstał chwycił swój młot, wstał i rozejrzał się po sali. Wbił swój wzrok w karczmarza, powoli usiadł i odłożył swój młot. Tym razem siedział w milczeniu.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |