Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-05-2018, 21:17   #26
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Post wspólny

- Reaper jest w windzie!

Priorytetowa wiadomość trafiła do wszystkich towarzyszy Ramireza. Proces który miał przygotowane programy do atakowania EGO przygotował wszystkie narzędzia i przygotował się do ataku na bojowy rękaw jeśli tylko zacznie on zagrażać ‘ infiltratorom’.

- To nie będzie tak proste jak ta recepcjonistka.
- Proponuję dywersję sir.
- Nanoboty ?
- Tak chmura małych…
- Zajmie go na chwilę wiem.

Nanoboty dostały nowe rozkazy, miały przedostać się szybami w stronę windy z której wyleci Reaper nie były to jednostki sabotujące ale dadzą pozostałym i mnie czas na kolejne działania, lub ucieczkę.

Bill w końcu wyrwał się z paraliżu decyzyjnego. Minął Smitha w drzwiach i razem pobiegli w stronę klatki schodowej - jedynym kierunku na którym nie musieliby się przebijać przez reapera. Gdy ich buty zadudniły na korytarzu usłyszeli cichy wizg otwierających się drzwi od windy, a następnie podobnie cichy wizg startującego siłownika elektrycznego napędzającego działko podczepione pod synthmorpha. Kule zaczęły walić po ścianach…

Opal musiała się ukryć, gdyż pierwsze kule zadudniły niebezpiecznie blisko niej. Widziała jak Smith i Bill wybiegają z pokoju… za późno. Winda otworzyła się ukazując lewitującą kanciastą kulę pochłaniającą światło matowym laminatem pancerza. Podwieszone działko skierowało złowrogo lufę w głąb korytarza.

Ramirez posłał nanoboty, które opuściły szyb wentylacyjny w chwili gdy pierwsze kule przecięły powietrze. Pierwsza sekunda starcia minęła bezkrwawo i Santana musiał wierzyć że to nowa zmienna na polu potyczki musiała zmylić system namierzania synthmorfa, który w normalnych warunkach nie miałby raczej problemu w wąskim, prostym korytarzu. To nie był przecież film akcji, w którym przeciwnicy głównych bohaterów nierealnie nie trafiają przez czysty przypadek. Strzelanina, czy też polowanie w burdelu odbywało się naprawdę. Naukowiec miał zaś przeświadczenie że w następnej sekundzie reaper ręcznie obierze cel, albo system namierzania dokona odpowiedniej korekty.

Dziennikarka widząc co się dzieje zareagowała instynktownie. Iluzje AR zaczęły intruzję. Opal wybrała biały szum. Zaraz potem po prostu zaczęła biec po swoje rzeczy zostawiając otwarte drzwi do klatki schodowej.
- Szybciej! Szybciej!! Szybciej!!!- Smith krzyczał, może do Billa, może do siebie. By zachęcić swoje ciało do wysiłku. Skoncentrował się do dobiegnięciu do drzwi owej klatki schodowej. Dopiero zza osłony ich lub ściany, mógł odpowiedzieć ogniem w kierunku reapera. Strzelanina na korytarzu byłaby samobójstwem.
Ramirez wstał został nie dokończoną porcję jedzenia i zebrał się do wyjścia.

- Zapłać za posiłek Moros.
- Tak jest sir.

Pieniądze zostały przelane a Ramirez skupił się na faktach, jeden proces ciągle pracował na pozostawieniem realnych logów na serwerze i czyszczeniem kamer z nadmiaru nie właściwych obrazów - czyli praktycznie całej operacji Opal oraz obecnej ucieczki z przybytku ‘wątpliwej rozkoszy’.

Drugi proces skupił się na obserwacji ruchu Reapera i pozostałych wyliczając i przeliczając ich prawdopodobny punkt wyjścia. Jeśli operacje Billa, Smitha i Opal nie zadziałają na Reapera ciągle był gotowy do wstrzyknięcia Spazmów.

Trzeci… skupił się na rzeczywistości i upewnieniu się, że jemu samemu nikt nie zagraża. Bot ochronny sfrunął i trzymał się w odległości ochroniarskiej… anioł stróż zostanie zmieciony, przez żniwiarza w kilka sekund ale zawsze lepsze coś niż nic. Ruszył spokojnym acz szybkim krokiem w stronę alejki gdzie układali swój plan i samochodu. Jednocześnie wysłał informację do pozostałych a dokładniej ich muz, żeby one były w stanie gładko im to przekazać w sytuacji bojowej.

- Korzystamy z poprzedniego samochodu czy mam zamówić nowy ?

Odpowiedź przyszła niemal natychmiast od Kelpie i Katona. Zamówienie nowego samochodu było zbyt czasochłonne na obecną chwilę i warunki. Obie muzy zgodnie sugerowały, aby stłoczyć się w zaparkowanym samochodzie lub odesłać boty, jeśli będzie taka potrzeba.

Tymczasem w środku przybytku kolejne kule wyrywały kawałki ścian, gdy obaj mężczyźni wbiegli na klatkę schodową. Znowu żaden z pocisków nie sięgnął celu. Opal zostawiła ich w tyle zbiegając na dół. Bill i Smith mieli co prawda możliwość skorzystania z drugiej windy w równoległym korytarzu, ale detektyw już zaczął zbiegać po schodach.
Spotkali się z Opal w okolicy trzeciego piętra. Jej kamuflaż wciąż był aktywny, więc poza załamaniami światła i obrazu, rozpoznali ją głównie po “lewitującym” w powietrzu tobołku wykonanym z torebki zawiniętej w ubranie.

Cała trójka kontynuowała ucieczkę słysząc jak gdzieś na górze zaczynają znów wizgać kule. Nie było czasu by się zastanawiać, jak szybko reaper może ich dopaść, gdyby chociaż na moment zboczyli ze ścieżki. Niemal zeskakując z półpiętra na parter, Smith wpadł od razu w drzwi otwierając je gwałtownie i wybiegając do recepcji. Wejście musiało być sprytnie ukryte w ścianie…
Blondwłosa recepcjonistka krzyknęła zaskoczona i przerażona podnosząc się zza biurka i osłaniając rękoma. Nie sięgała jednak po broń i nie stanowiła zagrożenia.

Wystarczyło przebiec przez hol, by znaleźć się na zewnątrz. Przed burdelem było pusto, zaś Ramirez już czekał na wszystkich w zaułku. Samochód już rozgrzewał silnik.
Smith się nie zastanawiał, nie było czasu.
- Kto pierwszy przy wozie, ten kieruje.- krzyknął do Billa, bo tylko siebie i jego brał pod uwagę. Należało wsiąść za kierownicę i wcisnąć pedał napędu do oporu, jak tylko cała czwórka znajdzie się w fotelach. I odjechać jak najszybciej, jak najdalej. Reaper miał wiele przewag nad nimi. Ale prędkość do nich nie należała.
Opal chciała przez moment pociągnąć za sobą recepcjonistkę. Wystarczyło jednak kilka kluczowych wspomnień aby z tego zrezygnować. Ona miała broń, dziennikarka nie miała ubrań i twarze Smitha oraz Billa sa na nagraniach przez cały czas.
- Ramirez usuniesz nagrania Smitha i Billa? Dasz radę?- kobieta zapytała psychologa przez ich wewnętrzne połączenie.
- Pracuje nad odpowiednimi logami z naszej wizyty. Wszystkie niepoprawne i bezprawne działania zostaną usunięte. Doświadczenie w sztuce podpowiada mi aby nie usuwać zupełnie waszej obecności bo to wzbudzi podejrzenia.

Proces Ramireza przywołał wszystkie pozostawione obrazy trójki do ponownej weryfikacji.

- Jeśli jednak chcecie mogę usunąć wszystko tylko wtedy nie gwarantuje, że ktoś się nie domyśli, że logi były modyfikowane.


Ramirez nie siadał na miejscu kierowcy, nie znał się na tym zgodnie z poradnikiem przygotował pojazd do drogi. Anioł Stróż zawisł na pojazdem, według standardowej specyfikacji powinien być szybszy od Reapera więc będzie w stanie służyć jako zmyłka w przypadku pogoni.

- Przypomnę ci tylko, że po wejściu do windy sama zaczęłam blokować kamery. To i tak będzie podejrzane. Z drugiej strony… z tego jestem znana .

- Mógłbym sprawić, że weszłaś do jednego z pokojów za nim zniknął obraz z kamer. Mam dość materiału na coś takiego, na chwilę obecną trochę za mało na podmianę nagrań które udowodnią, że odbyłaś tam jakiś ‘opłacony stosunek’ ale mogę przygotować później stosowny plik do umieszczania na serwerze. Precyzując - mógłbym wymienić twoją twarz z jednym z innych pobranych materiałów wiesz do czego zmierzam ? Dodatkowo są już luki w rejestrze wideo, kolejne braki wpisują się w smutny standard.
- Mniejsza, niech będzie. Nie ma na to czasu- Cała rozmowa pomiędzy Opal i Ramirezem odbyła się w przyspieszonym tempie. Liczyła się wszak każda sekunda.
- Ustaw tak, by wyglądało na atak hakerski z zewnątrz. Nieudany atak w wyniku którego jednak część zapisów ochrony została uszkodzona w sposób uniemożliwiający. Trochę losowych zapisów po prostu zniekształconych, inne ozdobione hasłami o wyzwalaniu niewolników; “Pleasure - pody to też ludzie” et cetera. Ogólnie nie powinno to dotyczyć tylko nas, ale i paru innych klientów i zupełnie przypadkowych miejsc. Uszkodzenia i braki w zapisach tylko z czasów naszej obecności... będą za bardzo podejrzane. Uszkodzenia takie w różnych miejscach i czasie, oraz dotyczące różnych osób da im inny ślad do podążenia. A nam alibi w razie czego… przecież i nas mógł atak hakerski dotknąć… poprzez ich programy.- stwierdził beznamiętnie Smith ruszając gwałtownie pojazdem z miejsca. Jego ciało było spięte i skupione. Przeciwieństwo beznamiętnego głosu jakim mówił. -Pytanie tylko co z reaperem. Czy on mógł nas zidentyfikować. Czy też sama recepcjonistka.



Samochód wyjechał z uliczki za burdelem, minął główne wejście i ruszył w kierunku centrum kopuły. Spojrzenia rzucane na wsteczne lusterko, ani przez tylną szybę nie wyłapywały żadnego ruchu, ani kształtu reapera. Ramirez skupił się na wprowadzaniu konkretnych zmian w nagraniach i tuszowaniu. Z każdą kolejną sekundą wychwytywał coraz większe opóźnienia w połączeniu z siecią. Struktura meshowa pozwalała jeszcze podtrzymać połączenie, ale nie było ono zbyt efektywne. Santana mógł jedynie dokończył główne poprawki. Jeśli chciał się zająć kosmetyką, musiałby do tego przysiąść dysponując nieco większą ilością czasu.

Pojazd mknął niezatrzymywany, aż w końcu ruch na pasach pozwolił się stopić z tłem. Poczucie bezpieczeństwa jak wygodnickie zwierzę zaczęło się układać we wszystkich EGO. Udało im się umknąć... przeżyli spotkanie z reaperem... bez żadnych strat. Smith wyrównał prędkość, kilka kolejnych spojrzeń na boki i w lusterka pozwoliły upewnić się, że w istocie nikt ich nie śledzi. Czas zaczął płynąć spokojniejszym tempem. Była pora na refleksję.

- Więęęęc… co odkryliśmy? Nie ma czegoś takiego jak prawdziwa “Celeste”. To nakładka serwowana na kolejne umysły. Fantazja serwowana z wirusem. - stwierdził Smith, gdy już był pewien, że im nic nie grozi. -Tam była serwowana w winie. Ale podczas przesłuchania nie byliśmy przecież upijani. Więc… rozwiązanie jest jeszcze inne. Dozowniki feromonów zamontowane w modelu “Celeste”. To one rozpylili wirusa, który namieszał nam w głowie podczas tego przesłuchania. Nie działały tak mocno i szybko jak duża dawka w winie. Ale kto je rozpylił? Nie sama Celeste. Ta nawet nie była w pełni świadoma swojego ciała. Więc odpowiedź nasuwa się jedna. Każdy z nas ma muzę, podprogram kontrolowany przez naszą świadomość, ale czy tak musi ? Może w tym przypadku jest na odwrót, muzy są nadprogramami czuwającymi nad przebiegiem symulacji, decydując o rozpylaniu feromonów i wysyłając odpowiednie informacje do umysłu, by ten reagował tak jak powinien. W ostateczności nawet przejmując całkowitą kontrolę nad ciałem. W tym przypadku dla umysłu ciało jest więzieniem, a muza bezlitosnym strażnikiem.
Była to bardzo odważna i dość kontrowersyjna teoria, pozbawiona przy tym solidnych dowodów. Ale jedyna jaką Smith miał na chwilę obecną.
Opal wciąż była w kamuflażu. Słuchając negocjatora zaczęła się ubierać. Ubranie nie zmieniłoby jej ochrony, a trzeba było być czujnym, póki nie będą “bezpieczni”. Nie ważne jak dziwnie cię przy tym czuła, cała reszta mogła obserwować jak czarna bielizna zakrzywia się na krągłościach morfa. Dziennikarka bardzo starała się nie przedłużać momentu ubierania się. Gdy założyła na siebie czarne body jej skóra przestała odzwierciedlać otoczenie. Opal unikała spojrzeń towarzyszy kiedy zakładała na swoje ciasno zaplecione warkoczyki fioletową perukę.
- To… nie wiem. Może. Niestety nie zapewniliśmy żadnej z osób pracujących w burdelu. Nie mamy jak tego sprawdzić. Wiemy, że ten wirus działa zarówno biologicznie jak i wirtualnie. W jaki sposób dokładnie? Zabrałam butelkę, to może ktoś będzie w stanie sprawdzić. Możliwe, że Elektra potrafiłaby nam coś więcej na ten temat powiedzieć. Była w końcu wykorzystana… wykorzystana przy stworzeniu tego wirusa.
- Powinniśmy sobie wpierw zapewnić w pełni izolowane środowisko do takich badań. Wirus to broń obosieczna. Bardzo potężna, ale i trudna w kontroli.- ocenił Smith opierając się na swoich doświadczeniach, a może wspomnieniach z tego co widział w filmach? Z czasem przeszłość trochę zaczęła mu się zacierać, zwłaszcza ta z jego najmłodszych lat. Gdy nie miał jeszcze morpha, a ciało.

Udało się włamać do burdelu i potwierdzić, że wirus jest tam obecny, a dokładniej ukryty w trunkach, którymi szprycują się dziewczyny i którymi szprycowana jest klientela. Tymczasowa kwarantanna, którą udało się zbudować była jednak tylko tymczasowa. Kolejne bezpośrednie spotkanie z programem który ma zdolność ewolucji, może nie skończyć się tak optymistycznie. Zaprojektowanie poprawnej szczepionki to była robota na o wiele więcej czasu i spokojniejsze warunki, niż te jakie zastali (czy też sprowokowali) w przybytku. Zdziwienie mogło budzić też samo miejsce. Kontrast pomiędzy nędznymi zabezpieczeniami meshowymi, a dysponowaniem reaperem na zawołanie, a także pieczołowitym usunięciem danych dotyczących zabójstwa... ten kontrast był zauważalny.

Santana kończył właśnie "naprawiać" nagrania, które od razu przesyłał na serwer w burdelu. Miał właśnie przejść do tej części w której pojawia się opancerzony synthmorf, by zastanowić się jak ugryźć ten kawałek. Tylko że... synthmorfa tam nie było. Nie było go na żadnym nagraniu.

- Czy ktoś ma ochotę kichnąć ? Bo chyba znowu mieliśmy zwidy.

Pytanie mogłoby wydawać się wyjęte z kontekstu ale takie nie było. Ramirez udostępnił fragmenty nagrania z ucieczki które nie uwzględniały reapera. Wyszukał też pliki z własnego rejestratora i jeszcze raz zweryfikował zachowanie i sygnały wysyłane przez nanoboty które czysto teoretycznie zostały uszkodzone i zniszczone przez salwę pocisków reapera… czy one ciągle były aktywne ?

- Obawiam się, że nie jesteśmy całkiem wolni od problemu wirusa. Czy macie aktywne backupy w firmach ubezpieczeniowych ?
- Mam. Bill też ma mam nadzieję - głos Opal wszedł na odrobinę chłodniejszy ton, a spojrzenie skierowane na policjanta świadczyło o tym, że Bill MA mieć backup opłacony.
- Jesteś pewien, że reaper nie może też się wykasować z nagrań? Coś jak ja pilnowałam aby nie było mnie widać? Albo miał jakiś kamuflaż? - dziennikarka sama przyjrzała się nagraniom zwracając uwagę na “ostrzał” i ściany. Jeśli to była faktycznie wizja od wirusa to nie powinno być żadnych odprysków. Jeśli reaper miał jakieś cammo to powinny się pojawić odpryski.
- Albo nagrania były od razu… “upiększane” przez usunięcie reapera. Możliwe że system ochrony jest zintegrowany z ochroniarzami i z miejsca ich nie zauważał. Możliwe że… reapera nigdy nie było. Albo był wytworem naszych zawirusowanych umysłów. - stwierdził zadziwiająco spokojnie i potarł czoło w irytacji i zmęczeniu. Po czym spojrzał na Ramireza mówiąc.
- Ostatecznie ty tu jesteś specjalistą od meshu i zabezpieczeń. Rozwiąż więc tą zagadkę.
- Obawiam się, Eryku, że wszyscy stykamy się tutaj z czymś kompletnie nieznanym. Mamy Próbkę wirusa w alkoholu może ktoś z F będzie wiedział jak do tego podejść jeśli nam się nie uda. - dziennikarka upewniła się, że butelka grzecznie siedzi w torebce.
- Niemniej ja nie mam żadnych kompetencji w kwestii wirusów organicznych czy komputerowych. Przypuszczam, że ty też nie. Ani Bill.- Smith potarł podstawę nos zamyślony. - Jedynie Ramirez zna się na tym. Na razie jednak nie ma co… martwić się na zapas. Potrzebujemy przegrupować siły. Odpocząć. Przemyśleć następne działania.
- W takim razie możemy do mnie pojechać. Ech… ostatnią opcją jaka mogła się zdarzyć, to iluzje AR. Daliśmy się im wykurzyć. Mam naprawdę dość wszystkiego co zmienia percepcje. Potrzebuje odpocząć - stwierdziła dziennikarka mimo, że dzień tak na dobrą sprawę był dopiero w połowie.
- Najbezpieczniejsze byłoby skorzystanie z dostępnych wersji zapasowych. Nie wiem jak głęboko sięga lub może sięgać skażenie wirusem. Nawet te zabezpieczenia które teraz stosuje to tylko tymczasowe… to trochę jak walka z komputerowym szachistą który zna wszystkie kombinacje i kontr ruchy.

Ramirez byłby zdenerwowany i wyraźnie to okazywał, gdyby nie wymuszone wszczepami warunkowanie.

- Sprawdzę te nagrania ponownie, prześledzę dane które pobrałem z ich serwera, upewnię się, że po naszej wizycie zostało jak najmniej śladów... zacznę przygotowywać specjalny zapis z naszych wszystkich działań na wypadek konieczności skorzystanie z zapisu.
- Przez skorzystanie z opcji zapasowych masz na myśli… zabicie tej osobowości i wgranie nowej ? TO jest twoja rada? - Smith starał się hamować emocje, ale nie udało mi się ukryć narastającej wściekłości na sytuację, pod zwyczajowym płaszczykiem sarkazmu.- Doprawdy GENIALNA rada. Nie przyszło ci do głowy ostrzec nas PRZED pakowaniem się na oślep do tego burdelu? Że może lepiej nie korzystać z ich usług, bo mogą nas zatruć jakimś wirusem. Albo jeszcze lepiej… zanim zaczęliśmy badać Celeste. I co to wszystko do CHOLERY znaczy? Celeste na posterunku miała być badana w całkowicie izolowanych i kontrolowanym przez ciebie środowisku… a tymczasem nawet nie podłączonym osobom zaczęło odbijać. Wychodzi na to że specjalista przysłany przez F. totalnie SPARTACZYŁ robotę.
Zamknął na moment oczy rozważając na zimno sytuację. - Nie… Nie ma sensu kasować tych osobowości na rzecz backupu. To zamtuz… Jakiekolwiek nam wirusy wpakowali, to z pewnością nie wywołują trwałych efektów. Bo gdyby rozeszło się, że dziewczynki z niego roznoszą Cyber-HIV pies z kulawą nogą by tam nie zajrzał.
Opal wytrzeszczyła oczy słuchając gniewnego słowotoku Eryka.
- Na litość boską! A skąd on miał to wiedzieć? Skąd którekolwiek z nas mogło wiedzieć co dokładnie się stanie, z czym mamy do czynienia i jak temu zaradzić? Nie zrzucaj wszystkiego na niego, bo SAM JESTEŚ SOBIE WINNY! Nie przyszło ci od razu do głowy aby nie pchać chuja między drzwi?! Mieliśmy się czegoś dowiedzieć od dziewcząt, a nie skorzystać z ich usług! A jeśli dobrze pamiętam to ja ganiałam po korytarzach szukając wskazówek to jeszcze potem WAS! - tym razem dziennikarka nie wytrzymała.
- I znalazłaś jakieś? Bo dziewczęta… okazały się bardziej wyprane z osobowości niż ta “Celeste” na posterunku. Poza tym ja od razu wspomniałem, że nie ma szans żebym coś uzyskał od pracownic. Szedłem jako zasłona dymna dla twoich działań. Nie wiem po co Bill poszedł jednak.- odparł zmęczonym głosem Smith. I spojrzał na Opal dodając.- A Ramirez powinien to wiedzieć, bo jest specjalistą. To jego robota… wiedzieć i być przygotowanym. Jeśli nie możemy polegać na naszym specu od meshu i wirusów, to… na kim możemy polegać w tej materii? On miał być najlepszy, a jego jedyna obecnie rada, to popełnienie samobójstwa.
Bill odchrząknął stukając palcem w szybę.
- W zasadzie to… wszyscy jesteśmy takimi samymi agentami ef - zauważył. - Pan fał pozostawił nas samych sobie i wszyscy jesteśmy... - pokręcił głową. - Nieważne. Wiem tylko tyle, że burdelmama szprycuje dziewczyny jakimś soczkiem. Pewnie alkoholem. Nic poza tym się nie dowiedziałem podczas pchania chuja między drzwi - dodał patrząc wymownie na Opal.
Dziennikarka prychnęła cicho.
- Przynajmniej mamy alkohol z próbką tego wirusa. Może dzięki temu uda się czegoś więcej dowiedzieć - kobieta powiedziała to niemal takim tonem jakby to była jej zasługa, że w ogóle mają cokolwiek.
- Tak, tak, masz większego Opal. - mruknął Bill wzdychając.
- Pytanie… co z nią zrobimy. Komu ją damy do zbadania. - mruknął Smith.- Jakieś pomysły?
- Ramirez się tym zajmie. Kto inny? - Opal puściła uwagę Billa pomimo uszu.
- Nie jestem wyrocznią i nawet mesh lub cała technologia ma swoje ograniczenia.
Ramirez nawet nie przejął się wybuchem Smitha. Wynikał on braku zrozumienia i nadmiaru buszujących emocji… czy też nawet bezsilności i chęci znalezienia ujścia gniewu.
- Nie jest to sugestia którą rzucam bo to łatwe. Myślę o tym co jest bezpieczne. Ten wirus przekracza wszystko z czym do tej pory pracowałem , tak samo jak i wy. Zresztą nikt nie mówi o samobójstwie. Sugeruje skorzystanie z ubezpieczenia które zapewni nam tymczasowa powłokę. Obecne powłoki można przechować w bezpiecznym miejscu razem ze stackami i po wejściu w nową powłokę będziemy mogli wszystko zbadać oraz przeanalizować bez ryzyka, że wirus wprowadza przekłamanie.
- Nigdy nie istnieję w dwóch osobach. Nieważne czy jedna z nich jest wtedy w uśpieniu czy nie. To rozwiązanie dla mnie nie wchodzi w rachubę. - burknął stanowczym tonem Smith - To moja zasada, której nie zamierzam złamać.
- Mogłeś zatem od tego zacząć zamiast zarzucać niekompetencję i dopisywać zbędne insynuacje. Szanuję poglądy i decyzję. *- odparł haker.
- Aaaa tak z ciekawości. Co zrobisz z drugą, nadprogramową osobowością gdy już skończysz badania? Twoje ubezpieczenie pozwala ci na posiadanie dwóch ciał i umysłów jednocześnie?- zapytał ironicznie Smith.
- Czy włamanie do sieci burdelu, akcja szpiegowskie i wynoszenie cudzej własności są legalne w świetle prawa ?
Ramirez odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Jak wspomniałem mam pewne wpływy które pozwalają na ukryte działania, a kiedy będzie trzeba zbędna powłoka zostanie usunięta.
- Jednym słowem. Jedna osobowość zginie tak czy siak. Jedna osobowość zostanie zabita. Więc miałem rację. Mówimy tu samobójstwie. Odsuniętym w czasie, ale jednak. Quod erat demonstrandum. - stwierdził dobitnym tonem Smith, nie dbając zupełnie o kwestie legalności czy prawa. Bo nie o to w tym chodziło.
- Czasami nie ma innego wyjścia. Samej mi się coś takiego nie uśmiecha. Szczególnie, że mój morf był mi “podarowany” od moich pracodawców. Mogą być podejrzliwi. Jestem w nim rozpoznawalna. Jeśli jednak chodzi o to kto mógłby nam pomóc jeszcze w badaniach… w tym momencie przychodzą mi tylko dwie osoby do głowy. Są nimi moi rodzice. Niestety oni żyją poza miastem. O ile jakimś dziwnym trafem nie ma ich akurat w Vales New Shanghai, to może być ciężko. - Opal skrzywiła się na myśl o współpracy z rodziną.
- Nie dbam o morfa… ten czy inny… żadna różnica. Ale ta osobowość nie ulegnie skasowaniu, chyba że sama zostanie zabita.- postawił granice Smith. O swoją “rozpoznawalność” się nie martwił. Jeszcze nie wypłynął na szerokie wody, by się martwić takimi detalami. -Poza tym… co niby takiego mają na nas. Byliśmy klientami i zapłaciliśmy za rozrywkę… a oni otruli nas wirusem. Niech no spróbują nas oskarżyć o cokolwiek. Nikogo nie zabiliśmy, ani nie zaatakowaliśmy. Nikogo nie postrzeliliśmy, a wino podawane w pokojach trudno uznać za jakiś tajny projekt tej firmy. Cała ta akcja w burdelu nie daje żadnych podstaw do oskarżeń.
– Konserwatyzm który stoi na drodze do prawdziwej nieśmiertelności Panie Smith, zasada jest prosta jeśli ciągle żyję nie popełniam samobójstwa. Powłoka i stos to narzędzia które zapewniają nam długowieczność, nasze EGO podejmuje świadome decyzje które prowadzą do jego przetrwania wykorzystując narzędzia które posiada.
Ramirez wzruszył ramionami.

– Nie musicie się ze mną zgadzać a ja z wami.
- Z chęcią bym zobaczył jak dwaj Ramirezy dyskutują ze sobą, który z nich ma się zabić. To będzie bardzo pouczająca dyskusja, na temat EGO i nieśmiertelności.- mruknął ironicznie Smith i wzruszył ramionami. -Acz wątpię bym był jej świadkiem, ponieważ wzniosłych teorii lepiej nie konfrontować z twardą rzeczywistością.
- Nikt nie mówi o konwersacji obu wersji Panie Smith, popełniacie ten sam błąd nadinterpretacji.
Ramirez uśmiechnął się.
- Nie czas jednak na taki dyskurs. Nie musicie się zgodzić, nie musicie brać w tym udziału. Wasza moralność będzie bezpieczna.
- Dobra… - wtrącił się Bill. - To jaki mamy plan działania? Gdzie jedziemy? Bo jak na razie krążymy po tych ulicach bez większego celu. Szukamy sposobu na poradzenie sobie z wirusem? Zabezpieczamy jakoś siebie, czy szukamy źródła? Nie chciałbym was martwić, ale jeśli ten wirus jest w byle dziwce i jest roznoszony drogą kropelkową, to ta kopuła szybko przestanie być bezpiecznym miejscem.
- Dwie opcje. Albo do mnie pojedźmy albo do jakiegoś twojego laboratorium Ramirezie. Czy cokolwiek tam masz. Potrzeba zająć się tym wirusem jak najszybciej i ograniczyć póki co nasze kontakty z resztą miasta. Przynajmniej na razie. Zmiana morfa i kopii może być bezsensowna, bo wciąż możemy się na nowo narazić i zainfekować kolejną powłokę. Jak słusznie zauważył też Smith, gdyby ten wirus był długotrwały to burdel ten nie przetrwałby do tej pory. Ja w międzyczasie skontaktuję się z Elektrą. Być może będzie w stanie coś naświetlić w tej sprawie.
Dziennikarka jak powiedziała tak zrobiła. Wysłała wiadomość do Elektry czy jest w stanie im pomóc ze sprawą jaką się zajmują.
- Więc laboratorium. Ramirez przekaż mojej muzie trasę do niego.- stwierdził krótko Smith podejmując decyzję.
Ramirez wskazał muzie Smitha jedną mniejszych placówek korporacji w której miał udziały. Nie była to de facto jego własność ale jako członek miał do niej pełen dostęp a wyposażenie obejmowało niewielkie laboratorium, kuchnię, bezpieczne sale konferencyjne i obszar ‘wypoczynkowy’. Wszystko to czego potrzebowali w tej chwili.

Laboratorium znajdowało się w tej kopule, ale na obrzeżach. Korporacja, całkiem słusznie, wolała uniknąć bezpośredniego centrum kulturowego. Dlaczego w ogóle była obecna w Nytrondheim? Pozostawało to tajemnicą odbijającą się gdzieś pomiędzy domysłami o tajnych badaniach socjologicznych, kaprysem szefa, a niską ceną wynajmu budynku. Koniec końców, nawet Ramirez nie mógł być pewien, czemu, czy też raczej po co korporacja utrzymywała placówkę akurat w tym miejscu. Na tą chwilę liczyło się tylko, że była dostępna i była niedaleko.
Budynek, pomimo że blisko granicy kopuły, był wysoki. Swoje biura trzymało tu kilkanaście firm - głównie media, reklamy i działy prawne. Jedno piętro, do którego dostęp miał Ramirez, było przerobione na laboratorium. Tworzyło je kilkanaście pokoi oraz trzy duże open space’y. Siedzący przy biurkach lub w przeszklonych gabinetach pracownicy nawet nie zwrócili uwagi na intruzów. Każdy był pochłonięty własną pracą przy próbkach, mikroskopie, morfie, albo komputerze o silniejszej mocy obliczeniowej niż ta, którą mógł zaoferować jakikolwiek rękaw.
Santana znalazł jeden przeszklony gabinet, w którym wszyscy mogli się pomieścić. Był wyposażony w podstawowe umeblowanie gwarantujące kilka miejsc siedzących oraz zestaw urządzeń laboratoryjnych do prowadzenia prostych badań. Był też ekspres do kawy oraz widok na ścianę sąsiadującego (klaustrofobicznie blisko) budynku obok. Szyby w oknach były pokryte filtrami polaryzacyjnymi uniemożliwiającymi wzajemne szpiegowanie się sąsiadów.
Opal dostała też odpowiedź od Elektry (trochę spóźnioną). AGI było skłonne pomóc i obecnie, ciałem, znajdowało się w Małym Szanghaju. Pytała czy ma się pofatygować osobiście, czy też kontakt przez mesh wystarczy.
Odpowiedź dla AGI była szybka.
“Zależy. Mamy problem z pewnym wirusem. Możliwe, że twoja wiedza będzie w stanie nam pomóc.”
Dziennikarka usiadła na jednym z dostępnych krzeseł czując zmęczenie i głód. Westchnęła i wstała na nowo aby przygotować kawę. Najlepiej dla wszystkich. Najwyżej sama wypije.
- Jeśli ktoś czuje potrzebę to w apteczce znajdzie leki na uspokojenie. Polityka firmowa wyklucza spożycie alkoholu ale na potrzeby mniej oficjalnych spotkań powinien być barek z niewielką ilością dobrych trunków.
Ramirez rozsiadł się w jednym z foteli. Myślał co dokładnie może przekazać swoimi wspólnikom z firmy na temat bieżących wydarzeń… to nie będzie prosty raport.
Elektra kontynuowała rozmowę via mesh, choć wiadomość była bardzo krótka:
“Będę na miejscu za godzinę”

- Elektra tutaj będzie za godzinę. Spotkałeś ją kiedyś Ramirezie? - Opal zaczęłą rozdawać kawę chętnym po czym samej usiadła aby zadowolić się gorącym napojem. Wciąż czułą się poobijana. Baton energetyczny na przekąskę i kawa. Można zacząć myśleć.
- Przecież to do pracy z nią zostalem w pierwszej kolejności zatrudniony.
Ramirez zmrużył oczy.
- Potrzebujesz odpoczynku Opal.
- Wiesz, że nie dano nam szczególnie dużo informacji o tobie, nie? Bez twojej “interwencji” na forum pewnie nawet nie wiedzielibyśmy, że jesteś z F. Także nie, nie ja potrzebuje odpoczynku, tylko ty nieco taktu. - dziennikarka skrzywiła się kręcąc głową z niedowierzaniem.
- Zatem przepraszam, sądziłem, że dostaliście pełne informacje o przebiegu sprawy i mojej pracy jako konsultanta.
Ramirez rozłożył ręce w przepraszającym geście.
- Formalnie rzecz biorąc do czasu spotkania z Elektrą nie byłem wtajemniczony… ba na początku myślałem, że to tylko kolejne ekscentryczne zlecenie. Ciągle zresztą obstaje przy konieczności odpoczynku, sam uciąłbym sobie drzemkę gdyby tylko był na to czas.
- No więc wygląda na to, że wszyscy byliśmy niedoinformowani… no może Bill coś wiedział. Ja to co najwyżej jestem głodna, napięty grafik to dla mnie codzienność. Pozwólcie więc, że zajmę się na moment pracą póki Elektra nie przyjdzie. Może przy okazji coś wykopie.
Opal wypiła kolejny łyk kawy i oparła się na oparciu. Zamknęła oczy i weszła głębiej w mesh. Czas dookoła spowolnił i dziennikarka zaczęłą mozolna pracę nad artykułem. Potem dała sobie jeszcze czasu na research dotyczący burdelu i samej Mamy Giselle. Porozpytywałą dyskretnie po swoich kontaktach czy ktoś nie kojarzy przybytku, albo samej kobiety.
- Moros, zamów catering na pięć osób. Pełnowartościowe posiłki… coś klasycznego.
- Tak jest sir.

W czasie kiedy muza zajęła się tym przyziemny zadaniem Ramirez wyjął ze swojej torby maskę ze świeżym powietrzem założył ją i rozsiadając się wygodnie w fotelu zagłębił się w pełni logi pamięciowe. Prześledził jeszcze dokładnie wydarzenia całego dnia, obserwacja własnego działania i zachowania innych EGO było istotną częścią pracy. Ciągle nie był pewien co umknęło mu wcześniej ale w tym wszystkim musiał kryć się jakiś wzór zachowań, coś co pozwoliłoby im ustalić tożsamość sprawcy. Zagadkowy morph nie był pomocny, biorąc pod uwagę możliwe powiązania pomiędzy burdelem a sprawcami mógł to być ktoś na usługach Madam Giselle lub ona sama.

Za dużo pytań za mało odpowiedzi.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline