Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-05-2018, 22:29   #9
Zapatashura
 
Zapatashura's Avatar
 
Reputacja: 1 Zapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputacjęZapatashura ma wspaniałą reputację
Leilena pozwiedzała jeszcze trochę Akademię, nim przyszła pora kolacji. W zamku było bardzo mało służby. Na oczy widziała tylko kucharzy w kuchni, stajennego się domyślała. W tak wielkim gmaszysku musieli być jacyś sprzątacze, ale na żadnego się nie natknęła. Chyba lady Aurora faktycznie starała się ograniczyć kontakt z zewnętrznym światem, żeby przystopować trochę plotki.
Lily siedziała już przy stole, rozmawiając z Connorem. Chłopak nie tracił apetytu, nałożył sobie z cztery razy tyle co gnomka. Lei w sumie była zdziwiona, że tylko tyle. Lily musiała mieć niezwykle duży apetyt jak na takie małe ciałko. Zanim do nich poszła, również nałożyła sobie kilku bardziej niezwykłych rzeczy na talerz. Kuchnia pewnie szybko się znudzi, ale na razie pozwoliła sobie wybierać jedzenie w domu niespotykane. Tak zaopatrzona podeszła do znajomej dwójki, siadając przy nich.
- Podekscytowani przed coraz bliższym rozpoczęciem roku? - zapytała z uśmiechem.
Oboje pokiwali głowami.
- Myślę, że będzie… ciekawie - stwierdził Connor. - Rektorka upewnia się, że wszyscy się tu dobrze czują. Z tobą też będzie chciała porozmawiać przed rozpoczęciem nauk - powiedział Lei.
- Z tym całym Olafem jej nie wyszło. Strasznie bucowaty - stwierdziła po kilku pierwszych kęsach kolacji.
- Mówiłam ci, że jest zbyt cnotkowaty - szepnęła Lily.
- Jest jak kret, którego wyciągnie się z tunelu - wtrącił się sentencjonalnie wielkolud. - To zupełnie obce miejsce dla niego.
- Nie bym cnotkowaty tylko nieuprzejmy - poprawiła gnomkę rudowłosa. - Cnotkowaty mi nie przeszkadzał. Ale nieuprzejmych nie cierpię. Po nim to już chyba wolę nie próbować z tą elfką.
- Uch… Elka jest gorsza - zapewniła gnomka i zaraz zmieniła temat. - Mam pomysły na kreacje dla ciebie. Mogę ci pokazać po kolacji - zaoferowała.
- Chętnie - zgodziła się od razu Leilena. - I tym razem posłucham ostrzeżenia, nie będę próbować z elfką, przynajmniej do czasu rozpoczęcia lekcji. Tylko nie wiem co tu robić przez te kilka dni. Nie mam nawet żadnej książki…
- Chyba możemy skorzystać z biblioteki - zaproponował Connor. - Wiem, że Olaf korzysta.
- O, biblioteki jeszcze nie zwiedziłam - Lei zaskoczyła się sama faktem, że uznała to miejsce za godne zwiedzenia. Może będzie coś o tej magii tantrycznej? Nigdy nie była osobą siedzącą w księgach, ale nie lekceważyła wiedzy. Musiała ją zdobyć, aby pomóc rodzicom. I sobie samej także.
- Mogę cię jutro zaprowadzić - zaoferował chłopak. Lily nie protestowała. Ostatecznie ona miała zajęcie krawieckie.
- Zgoda, zaraz po śniadaniu - ucieszyła się i uśmiechnęła sympatycznie do Connora. - Dobrze, że nie wszyscy tutaj są tak niezadowoleni ze swojego losu.
Uśmiechnął się tylko w odpowiedzi. Reszta kolacji minęła na rozmowach o wszystkim i o niczym. No i jedzenie było na tyle dobre, że również zajmowało usta. Gnomka skończyła pierwsza i czekała niecierpliwie, aż to samo zrobi jej koleżanka. Po tym złapała ją za rękę, pomachała Connorowi i prawie zaciągnęła Leilenę z powrotem do dormitorium. W tym jej małym ciałku kryło się bardzo dużo energii.
- Długo nad tym myślałam, ale mam nadzieję, że ci się spodoba. Może i nie będzie to takie luksusowe jak suknie rektorki, ani zwiewne jak to, w czym chodzi Oloma, ale i tak ładne. No i tak jak chciałaś, łatwe do zdjęcia - trajkotała.
Zostawiła rudowłosą na chwilę samą sobie w pokoju i szybciutko wyjęła suknie ze swojego kufra. Odwróciła się z miną tryumfatora i rozłożyła kreacje Nie zmieniły się ani o jotę. Tylko pobazgrała na nich jakieś białe kreski.
- I jak? - zapytała prężąc dumnie pierś.
Lei przyglądała się temu bardzo dokładnie. Domyśliła się co mniej więcej próbowała zrobić gnomka, ale niewiele to w tym przypadku dawało.
- Jestem pewna, że będą piękne - zapewniła, niezbyt pewnie. - Tylko obawiam się… że moja wyobraźnia zawodzi - przyznała się.
- A co tu jest do wyobrażania? - nie zrozumiała czarno-biała. - Popatrz uważnie - wskazała czerwoną suknię. - Nie będę jej skracać, niech sobie będzie do ziemi. Ale zrobię takie dłuuugie wycięcie po boku. Aż do pasa. Nie będziesz mogła założyć majteczek, bo ci będą wystawać - wyszczerzyła ząbki. - O, a tutaj z tyłu… w ogóle nie będzie tyłu. Odsłonimy twoje śliczne plecy.
- Och, teraz do mnie to bardziej przemawia - pokiwała głową rudowłosa, wyobrażając sobie to o czym opowiadała Lily. - Bez majteczek? I… i będzie to widać? Och…
- Jeśli ci to przeszkadza, to mogę nie robić rozcięcia aż tak wysoko - zawahała się Lily.
- Nie, nie… niech tak będzie. Jak szaleć to szaleć - zdecydowała od razu Leilena. - Skoro tu tak można…
- Ja tam lubię takie suknie - wskazała na swoją, odsłaniając kusząco nóżkę. - Za to tę zieloną bym skróciła. Przed kolano. W sumie, to do połowy uda. Koniecznie muszę ją zwęzić, żeby podkreślić twoją talię. No i rękawy muszą wylecieć. Będzie taka mała i kusząca. Jak ja - zaśmiała się.
- Podoba mi się - zgodziła się Lei zaraz po tym, jak sobie to wyobraziła. Tu też nie było niczego wstydliwego, przynajmniej nie dopóki nie widziała i nie założyła samej sukienki. - Będą idealne, dziękuję ci! Może dzięki temu nie nazwą mnie chłopczycą - zaśmiała się.
- Jeśli jesteś chłopczycą, to tylko dlatego że podobasz się też dziewczynom - Lily wystawiła język.
- Dwa w jednym - Lei odpowiedziała tym samym dziecinnym w sumie gestem. - Jak myślisz, jak długo ci się zejdzie? Ciekawe jak tu wygląda początek roku. Jakieś przyjęcie jest albo coś?
- O niczym takim nie słyszałam. Chyba po prostu zagonią nas do klasy - wzruszyła ramionami. - Jedną suknię powinnam zdążyć dokończyć na ten uroczysty dzień. Tylko którą? Czerwoną, czy zieloną?
- Może zieloną, wygląda na taką, do której będę potrzebowała mniej odwagi, aby ubrać - Lei zdecydowała po krótszym zastanowieniu.
- Tak jest! Zielona, krótka sukienka raz - dziewczyna ostrożnie złożyła ubrania. - To jak? Zasłużyłam na swoją bajeczkę na dobranoc? - spytała, uśmiechając się przy tym filuternie.
- Tylko jak się przebierzesz do spania i położysz w łóżeczku - Lei wyszeptała z lekkim uśmiechem, nagle trochę spięta.
- Mam coś właśnie na taką okazję - zapewniła. - Za dziesięć minut w twoim łóżku? - spytała.
- Dobrze, sama także się przebiorę i przemyję - zapewniła Lei i wyszła, kierując się do swojego pokoju. Przywiozła z domu długą koszulę nocną i zamierzała ją ubrać. Innej nie miała, a w spodniach spać się nie dało. O spaniu nago już pierwszej nocy w Akademii nawet nie pomyślała.
Lily pojawiła się prawie punktualnie, swoje nadejście ogłaszając cichym pukaniem. Wślizgnęła się do środka ubrana w koszulę. I to nie taką nocną, jak ta Leileny. W białą, męską koszulę, która była na nią za duża. Chyba nawet nie szyto jej na gnoma, tylko na człowieka. Sięgała dziewczynie do kolan, a rękawy były wyraźnie ścięte, żeby w ogóle umożliwić posługiwanie się w niej dłońmi. Guziki w strategicznych miejscach pozostały rozpięte, aby odsłonić trochę ciała, ale nie aż tyle by było to zupełnie nieprzyzwoite… tylko lekko kuszące.
- Ładna koszula nocna! - zaśmiała się Lei, siedząc na łóżku i czesząc swoje krótkie włosy. Sama miała na sobie białą koszulę do połowy łydki, całkiem zasłaniającą wszystko oprócz ramion, stóp i głowy. - Patrz na moją. Moi rodzice chyba tymi strojami chcieli sprawić wrażenie, że same grzeczne rzeczy się u mnie w domu dzieją.
Gnomka wskoczyła na łóżko obok Lei.
- Moja to pamiątka po takiej bardziej niegrzecznej rzeczy - wyjaśniła, patrząc na koleżankę. - Twoja matka faktycznie chce uchodzić za chodzącą cnotę. Nie kazała ci jeszcze zakładać chustki na głowę?
- Kiedyś na początku bywały i tego typu pomysły - roześmiała się. - Ale tu nawet moi bracia podnieśli taki bunt, że zrezygnowała. Sama chodzi w podobnych koszulach. Wszystko grzecznie. Z tej grzeczności nawet mi tuż przed nocą przedślubną nie wytłumaczyła dokładnie na czym polega seks.
- Ale może ci coś pokazała? Świadomie, albo nie - podpuszczała, sadowiąc się wygodnie. Koszula trochę jej się zsunęła na jednym z ramion. - No… chyba, że nie chcesz mi opowiadać o mamie - zawstydziła się trochę.
- A o czym chcesz posłuchać? - Lei spytała, też trochę niepewnie. - I nikomu nie powiesz, prawda? Moi rodzice i reszta rodzinki nie byłaby zadowolona, gdyby o tym usłyszała. I z faktu, że ja o nich wiem - zachichotała.
- Nie jestem paplą - zapewniła, kładąc dłoń na sercu. To, że po drodze do niego była pełna pierś było tylko przypadkiem. - No i o tacie już coś opowiedziałaś… Więc może dla równowagi coś o matce? Przecież mówiłaś, że fantazjowałaś o dołączeniu do czegoś - zarumieniła się. - No i teraz mi to chodzi po głowie - przyznała.
- Dołączanie? - spytała cicho Lei, siadając tak blisko, że otarła się o Lily. - Nie widziałam nigdy mojej mamy z inną kobietą. Zdecydowanie woli chłopców. Najmocniej się podnieciłam widząc ją aż z trzema na raz…
Gnomka zrobiła wielkie oczy, z przyjemnością również ocierając się o rudowłosą.
- Z trzema? - szepnęła, jakby bała się powtórzyć to głośno. - Kim byli? Jacyś służący?
- To chyba byli pomocnicy jednego z kupców, który nas odwiedził w celach handlowych. Byli młodzi, wysocy i umięśnieni… - Leilena położyła dłonie na swoich udach, przywołując to wspomnienie. - Nakryłam ich we wspólnej sypialni dla służby, którą im udostępniliśmy na noc…
- Umięśnieni? Jacyś tragarze? Tacy wysocy jak Connor? - zarzucała Lei pytaniami.
- Może nie aż tak wielcy, ale moja mama była przy nich malutka… kiedy tam się zakradłam już stali wokół niej… - oddech rudowłosej lekko przyspieszył, a dłonie zaciskały się na udach. - Niby rozmawiali, ale dwaj mieli dłonie na jej pośladkach, jak gdyby nigdy nic!
Czarno-biała westchnęła i spojrzała na ręce Leileny. Ona sama swoje dłonie trzymała grzecznie po bokach.
- I dawała im się tak macać? Nie protestowała?
- Śmiała się i ze śmiechem trzepała te ręce, niby odganiając. Ale jak tylko to zrobiła, to nie dość, że one wracały, to jeszcze ją tam ściskały! - Lei udała oburzenie. - A jej własne kierowały się ku ich torsom. Dwóch nie miało już koszul, szykując się do snu.
- Chłopakom uchodzi takie spanie z gołą piersią. My jesteśmy bardziej poszkodowane - Lily wdała się w krótką dygresję. - A przecież nawet wieczorami jest tutaj gorąco. No a twoja mama? Miała taką nudną koszulinę, jak ty?
- Tak, bardzo nudną… ale to im wcale nie przeszkadzało i wkrótce zaczęli ją podwijać. Wszyscy się śmieli, a i trzeci z nich odsłonił tors. Och… - wymruczała Lei. - Kiedy już się za to podwijanie zabrali to zaraz odsłonili pupę mojej mamy i zaczęli ją ściskać już gołą, zachęcając by ona też swoimi rękami niżej zeszła…
Gnomka nieświadomie przesunęła własne dłonie na uda, podobnie jak panna Mongle.
- I dała się namówić? - spytała, przełykając ślinę. Rumieniła się coraz bardziej, co chyba sygnalizowało u niej podniecenie.
- O tak, prawie od razu znalazły się na dwóch kroczach. Co prawda oni jej trochę w tym pomogli, kierując tam gdzie chcieli… - Lei mówiła ciszej, pocierając udem o udo. - Ten co nie dotykał pupy ściągnął z niej koszulę całkiem i była już przed nimi całkiem goła… a on zaraz zaczął dotykać jej piersi!
Gnomka słysząc to odruchowo spojrzała na biust rudowłosej.
- To brzmi nie fair. Ona była naga, a oni w spodniach.
- Ma podobne piersi do moich - zachichotała Lei, która wychwyciła to spojrzenie. - Ale niedługo sama była naga. Bo jej dłonie rozwiązywały rzemienie u tych chłopców… i wkrótce ich całkiem odsłoniła, już ze sterczącymi penisami… A oni ją cały czas dotykali, coraz bardziej natarczywie… jeden się pochylił i pocałował… - rudowłosa oddychała coraz szybciej. Jej koleżanka też. Jej krągłe piersi wyraźnie unosiły się pod rozchełstaną koszulą.
- Tak, jak ty całowałaś Olomę? - nie przestawała zadawać kolejnych pytań. - Och, no tak. Jak niby mogłaś zobaczyć czy się całują z językiem czy bez - sama się skrytykowała.
- Stykali się otwartymi ustami… najpierw z jednym, potem drugim i trzecim… dotykali ją na całym ciele i wkrótce wszyscy byli zupełnie nadzy - Lei przełknęła ślinę, bo w gardle jej zasychało od tej opowieści. - Widziałam ich fallusy, sztywne… wkrótce to im nie wystarczyło i jeden z nich stanął za moją mamą i zmusił do mocnego pochylenia się do przodu…
- Chyba wiem do czego to zmierza - zachichotała Lily. - Ale nie przerywaj. Chcę to usłyszeć ze szczegółami - poprawiła się trochę na łóżku, jakby z jakiegoś powodu było jej niewygodnie.
- Szczegóły nie były mi dane - Lei zrobiła smutną minę. - Całkiem prawie mamę zasłaniali. Ten co stał za nią ugiął mocno kolana i złapał ją za biodra… no i… zaczął się ruszać… a mama zaczęła wydawać z siebie takie jękliwe, ciche dźwięki…
- Dotykałaś się, patrząc na to? - spytała figlarnie gnomka. - Czy dopiero później?
- Tylko piersi, moja koszula to… za dużo podwijania - rudowłosa zerknęła na swój strój do spania. - Zaczęłam jak przenieśli moją mamę na łóżko… i kładli między jej nogami po kolei, śmiejąc się. Zmieniali się co chwila, jeden między nogami, drugi wsuwał do jej ust, a trzeciemu dotykała ręką. Mówili jaką jest dobrą panią domu…
Dims zaśmiała się.
- Ja bym się chyba też nie obraziła, gdyby mi tak dogadzali w gościach - rozpięła dwa dolne guziki w swoim nocnym stroju i bez skrępowania wsunęła dłoń między swe uda. - Moja koszula jest bardziej praktyczna. Nie masz nic przeciwko temu? - spuściła wzrok na swoją rękę. - Twoja opowieść jest bardzo podniecająca.
- Ja… nie… - Lei przełknęła ślinę, patrząc również na jej rękę. - Nie wiem jak to dalej kontynuować, mało widziałam… mówili coś o tym, że może spłodzą jej jakiegoś bękarta… czasami zarzucali jej nogi na swoje ramiona i cały czas poruszali biodrami między udami mojej mamy…
- I ona tak pozwalała im… no wiesz, zostawiać w sobie nasienie? - celowo rozsunęła nogi i ułożyła się naprzeciw rudowłosej. Chciała być oglądana, gdy się dotyka.
- Nie broniła się… jęczała, czasami wręcz krzyczała… - rudowłosa nie spuszczała już wzroku z Lily. Sama zaczęła nawet podwijać swoją koszulę. Stanowczo zbyt długą. - Nie wiem kiedy kończyli, chyba jak zamierali z takim dziwnym odgłosem… potem kazali ustawić się mojej mamie na czworakach…
Słowa Lei chyba naprawdę rozpaliły gnomkę, bo dogadzała sobie od razu dwoma palcami. Oddech wyraźnie jej przyspieszył, kusząco unosząc jej biust.
- Kiedy mój kuzyn kończył, to też znieruchomiał - przypomniała sobie. - Na czworakach? Zwierzęta tak robią… To takie, nie wiem, dzikie - zachichotała.
- Zrobiła to od razu, a jeden z nich natychmiast ją tak posiadł. Był bardzo napalony i taki duży przy mojej mamie! - Lei przełknęła ślinę, obserwując jak małe paluszki znikają w szparce Lily. Uniosła pupę i podwinęła koszulę tak, że odsłoniła w pełni swoje szczupłe nóżki. - Dyszał, kiedy ją miał w ten sposób, ruszając się tak, że aż całe łóżko stukało o ścianę! I nazywał mamę dobrą suczką…
Lily zrobiła wielkie oczy i to nie dlatego, że było jej dobrze.
- Suczką? - powtórzyła, nie wiedząc za bardzo co innego powiedzieć. Palce zamarły jej w wilgotnym wnętrzu. - I… i co ona na to?
- Zdążyła powiedzieć coś w stylu “o jaki gruby!”, a potem jeden z nich zaszedł ją od przodu i nic dalej nie zrozumiałam, tylko mmmm… - Lei odchyliła się nieco do tyłu, podpierając na ręce i rozsuwając własne uda. Podwinięta koszula już tak bardzo nie przeszkadzała dłoni, która znalazła się między nimi. Czarno-biała od razu skupiła tam swój wzrok. Znowu zaczęła sobie dogadzać, kiedy podniecenie przezwyciężyło krótki szok.
- Z dwoma na raz? - od razu domyśliła się co zaszło. - Twoja mama jest niesamowita! - to był dość dziwny komplement w takiej sytuacji. - A ten trzeci? Sam sobie robił dobrze?
- Jedną ręką, a drugą łapał piersi mojej mamy, albo… albo dawał jej klapsy - Lei postękiwała cichutko, kiedy paluszki wędrowały po różowej cipce, masując ją okrężnymi ruchami. - Dwaj pozostali ruszali biodrami, śmiejąc się do siebie.
Gnomka rozpięła kolejne guziki w swojej koszuli i odsłoniła jedną z piersi. Zaczęła drażnić swój sutek, jednocześnie coraz szybciej wsuwając i wysuwając palce ze swojej szparki.
- Myślisz, że ona wiedziała, że patrzysz? - spytała nieoczekiwanie. - Albo ktoś inny? Z twojej opowieści nie wynika, by się specjalnie… powstrzymywali?
- Wcale się nie powstrzymywali, a drzwi nie były w pełni zamknięte… - Lei zawahała się, a potem cicho zapytała. - Mogę się rozebrać? To strasznie niewygodne… - wskazała wzrokiem na ciągle próbującą opaść koszulinę.
- Chyba nam obu będzie wygodniej nago - zgodziła się. - My też nie musimy się powstrzymywać - stwierdziła, a potem jeszcze figlarnie dodała. - I możemy nawet otworzyć drzwi - szybko rozpięła ostatnie parę guziczków i zsunęła z siebie ubranie.
- M...myślisz? - teraz to Lei była zszokowana. Na chwilę zamarła, ale jej dłonie wkrótce złapały za materiał i szybkim ruchem ściągnęła go przez głowę, odrzucając na łóżko. Zupełnie naga patrzyła na obnażającą się Lily. - Nikt nas… nie ukara?
- To chyba złe pytanie w takiej szkole - w oczach panny Dims zabłysnęły ogniki. - Ja bym się zastanawiała jak przyjemna byłaby kara. Może musiałybyśmy obsłużyć trzech mężczyzn, jak twoja mama? - podgrzewała atmosferę, trochę dla własnej przyjemności zaspokajanej przez gorączkowe ruchy palców, a trochę by podpuścić koleżankę.
- Ale ty otwierasz - połowicznie zgodziła się Leilena, siadając wygodniej i szerzej rozchylając uda, już bez takiego wstydu i strachu jak za pierwszym razem. Stan dużego podniecenia także to ułatwiał. Zaczęła znowu masować swoją łechtaczkę. - Ja… nie wiem, jeszcze przecież nie miałam ani jednego.
- Ale może masz to we krwi? - skontrowała, śmiało zeskakując z łóżka i podchodząc do drzwi. - Ja… wiesz, po tym co zrobiłyśmy z Olomą… Ja chyba lubię, jak na mnie patrzą - celowo wypięła pupę uchylając lekko drzwi.
- To przyjemne, prawda? - Lei zapytała cicho, czując jak jej podniecenie wzmaga się, jak tylko drzwi się uchyliły. - To… może mam we krwi. A może to przez te ilości mojego podglądania…
- Nie odpowiedziałaś na pytanie - Lily wróciła do poprzedniego pytania. Oparła się plecami o ścianę i z błogim wyrazem twarzy zanurzyła dłoń między zgrabnymi nogami. - Twoja mama krzyczała, jej kochankowie sapali, łóżko się trzęsło, drzwi były uchylone… - przypominała sobie. - Kto jeszcze był wtedy w domu?
- Służba, ja i moje rodzeństwo, ale nasze pokoje były daleko oddalone - Lei odpowiadała rwanym głosem, nie przerywając dotykania się. - No i kupiec wynajmujący tych trzech, wraz ze swoją żoną i synkiem. Może… może im było wszystko jedno kto?
- Może - zgodziła się nie ciągnąc tematu. - Ci chłopcy zamieniali się miejscami? Przecież twoja mama nie mogła ich pieścić wszystkich na raz.
Rozstawiła szerzej nogi ułatwiając sobie pieszczoty.
- Cały czas się zamieniali… co chwila któryś zamierał, ale zaraz zastępował go następny… - Lei dyszała już wyraźnie. - A ten co skończył zaraz mógł od nowa! Po jakimś czasie moja mama już nie miała siły się ruszać, to ją znowu położyli… ale wtedy usłyszałam kogoś w korytarzu i uciekałam - westchnęła, teraz uznając to za straconą okazję.
- To twoja mama musiała znać jakieś specyfiki, żeby nie zajść w ciążę - stwierdziła rezolutnie Lily. - Szkoda, że cię nie nauczyła - i nagle zamarła, ale nie dlatego że doszła. Wprost przeciwnie. - I to już koniec? - zrobiła smutną minę. - Ale ja jeszcze nie skończyłam.
- Przykro mi - Lei też aż zamarła. I nagle zachichotała, widząc jak obie wyglądają. - Wygląda na to, że potrzebujemy mocniejszych wrażeń. Moja mama niewiele mnie nauczyła w tym względzie. Wiesz, oboje z tatą udawali takich grzecznych, co o tych rzeczach nawet nie rozmawiają. Może nie chcieli bym poszła w ich ślady…
- Los jest przewrotny, co? - odpowiedziała gnomka, trochę nie wiedząc co teraz zrobić. W związku z tym spytała. - I co teraz zrobimy? Masz jeszcze jakąś historię?
 

Ostatnio edytowane przez Zapatashura : 18-07-2018 o 20:28.
Zapatashura jest offline