15-05-2018, 17:26
|
#2 |
Edgelord | ANNO DOMINI MCCIX, obóz niedaleko granicy Litwy z KurlandiąMłody rycerz obserwował dowódców kreślących plany dotyczących dalszych inicjatyw mających na celu nie tylko stłumić pogańskich Kurów, ale także tymże ruchem zrobić kolejny krok ku zagłębieniu się w ziemie Ruskie, jakich bezbożność napawała wstrętem Zakon. Zygfryd rozumiał, że to dopiero jedna z wielu faz tej walki o nawrócenie dusz wychowanych w chwaleniu drewnianych bożków, ale jednocześnie każde zwycięstwo, każda z tych dusz przybliża Słowo Chrystusowe do zajęcia mu należnego miejsca w świecie i istnieniu ludzkości.
Choć niektórzy najwyraźniej z niezrozumiałego dla Zygfryda powodu woleli trwać w kłamstwie jakim sami się otaczali wzywając w rytuałach te moce diabelne. Czy więc działania Zakonu nie były kierowane ręką Boga, czy nie na ich barkach leżało wskazanie tym ludziom drogi do Królestwa Niebieskiego?
- Nie wygląda na to, aby Kurowie na tych terenach - starszy rycerz wskazał na mapie ziemie graniczące z gruntem Litwinów, gdzie gnieździli się Żmudzini - mogli być dla nas przeszkodą. Nie nadeszły do nas żadne raporty o ich mobilizacji sił czy chociażby odpowiedniemu przygotowaniu na nasze przybycie.
- Może sami oczekują na tych niosących nawrócenie, chętni się jemu poddać? - zgromadzeni w namiocie wyrazili pobożną nadzieję, a mówiący mężczyzna o chłopięcej wręcz aparycji przekłamującej jego dorosłość, wykonał znak krzyża - Może ci poganie pragną bożej miłości?
- A może raporty nie ukazują rzeczywistości.
Dywagujący mężczyźni spojrzeli w stronę wyjścia z namiotu, z jakiej doszło ich zdanie. Odrzucone na boki zostały poły materiału ukazując ciemność nocy na zewnątrz, jaka opanowała już życie ufortyfikowanego obozu Kawalerów Mieczowych; a wraz z przejmującym chłodem do namiotu wszedł wartkim krokiem ten obrany dowódcą przez najwyższych z Zakonu... i Zygfryd szybko zrozumiał czemu Herr Deotheri von der Recke jest tym, który dostąpił takowego zaszczytu.
- Chociaż żyją z dala od bożej łaski - kontynuował dowódca o szarzejących włosach z racji wieku - ci poganie nie są pozbawieni chytrości umysłu. - podszedł do rozłożonej na stole mapy z naniesionymi nań punktami ofensywy, a Zygfryd z podziwem zauważył z jak wielkim szacunkiem usuwają mu się z drogi inni rycerze - Nie można ich z założenia uważać za niegroźnych czy bezbronnych. Przedstawiony plan zakładający szybkie przejęcie ziem, aby otworzyć sobie drogę do reszty tej krainy, jest odpowiednio przygotowany... z jednym wyjątkiem, jaki umknął w fazie planowania. - rozejrzał się po zgromadzonych - Co jeżeli poganie jednak są na nas przygotowani i oczekują, iż kierowani przeświadczeniem o braku zagrożenia wejdziemy wprost w pułapkę?
- Trzeba wywiedzieć się więcej o tych, zamieszkujących lasy jakimi porośnięte jest nasze przejście. - kontynuował von der Recke, jakiego wypowiedź nie została przerwana przez najmniejsze słowo innego - Wczorajszej nocy wychwycono obecność ich zwiadowców, jednak do dzisiejszego wieczora nie zdołano pochwycić żadnego, gdy skryli się w leśnych kryjówkach. - powiedział rzeczowo analizując reakcje rycerzy - Niedaleko obozu przemykał jeden z nich, kobieta, która ujrzawszy zbliżający się nasz patrol chciała umknąć w las... jednak zasadzka została ustawiona. Nie wiem jak można wykorzystywać młodą niewiastę w wojnie, ale najwyraźniej taki jest pogański zwyczaj.
- Nie została jeszcze przesłuchana. - dodał po chwili - Jednak przesłuchanie tego dziecięcia jest konieczne dla dobra naszej misji. - Zygfryd poczuł przenikliwe spojrzenie na sobie, gdy Deotheri zwrócił na niego swój wzrok - Zygfrydzie von Rohrbach, tobie zostaje zapisany ten zaszczyt obowiązku. |
| |